Lingwistyczna rewolucja faworkowa, czyli kto zjada chrusty i skąd wzięły się grochowinki

Kamil Olek

Kamil Olek

Lingwistyczna warstwa tradycji kulinarnych nierzadko wcale nie ustępuje tej smakowej – dzieje nazw, a w szczególności różnic między nimi, to bowiem w lwiej części przypadków odbicie historii nie tylko miejsc, ale i ludzi, a także kultur, które przenikały się na przestrzeni wieków. Nie inaczej jest z faworkami vel chrustami (nazywanymi także chrustem, chruścikiem i innymi podobnymi), które, choć w gruncie rzeczy niemal identyczne, zwie się całkowicie inaczej. Ba, na mapie Polski jest i region, który ów karnawałowy przysmak określa... grochowinkami, co dla niezaznajomionych z etymologią słowa brzmieć może jak aberracja. Skąd jednak ta nazewnicza różnorodność?

Faworki/chrust/grochowinki
Faworki/chrust/grochowinki123RF/PICSEL

Faworki vel chrusty vel grochowinki. Kto ma rację?

Otóż – wszyscy i nie ulega to wątpliwości. Dziwić można się jedynie, że dorobiliśmy się zaledwie trzech podstawowych określeń, świat używa ich bowiem zdecydowanie więcej (o czym nie omieszkaliśmy wspomnieć tutaj).

I tak słowo "faworek", dziś używane bodaj najczęściej, choć w przeszłości ograniczone raczej do wyższych sfer, pochodzi od francuskiego "une faveur". Choć oznaczać może to i "przysługę", i "łaskę", tym razem chodzi nam o "wstążkę". Nie byle jaką, oczywiście, bo ofiarowywaną podobno rycerzom przez wybranki ich serc w dowód przychylności. Dzięki francuskim wpływom nazwa została następnie przeniesiona na przypominające wstążki słodkości i – mimo że pierwotnie używana przede wszystkim na dworach i w miastach – rozpowszechniona w całym kraju. Tym nad Wisłą, rzecz jasna, bowiem we Francji podobne ciastka znane są jako "bugnes".

Co więc z "chrustem"? Ano, wersje są dwie. Większość językoznawców oraz językoznawczyń wychodzi z założenia, że słowo to narodziło się niejako samo i nawiązuje do kruchości faworków vel chrustów, które to, niczym suche gałęzie podczas łamania, trzeszczą i chrzęszczą podczas gryzienia. Pojawiają się jednak głosy, które etymologii tego słowa doszukują się w białoruskim i wileńskim wyrazie "chrustać", czyli "chrupać", a tym samym wywodzą je z Kresów Wschodnich.

Dziś jedne i drugie (przy czym chrust w wielu formach) używane są wymiennie, niezależnie od lokalizacji (z niewielką przewagą chrustów na południu Polski). Poza jednym wyjątkiem – tym jest zaś Kociewie. Obejmujący wschodnią część Borów Tucholskich region od dawna rozsmakowuje się bowiem w grochowinkach, które niekoniecznie różnią się w formie od faworków. Znaczy chrustów. Nazwa wzięła się prawdopodobnie od kształtu i barwy, które to przypominały niegdyś Kociewiakom i Kociewiankom puste i ususzone strąki grochu. Ot, cała tajemnica.

I mimo że faworki, chrusty czy grochowinki smakują na ogół podobnie, ich nazwy niosą w sobie echo dawnych czasów, a tym samym historie miejsc, które zmieniły się na zawsze. Warto o tym pamiętać.

halo tu polsat
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?