Nie takie polskie, jak je malują. O międzynarodowej sławie faworków i stuletniej recepturze
Kamil Olek
Dla jednych faworki, dla kolejnych chrust, dla jeszcze innych zaś... grochowinki – wszystkie te nazwy odnoszą się do tych samych ciastek, bezapelacyjnie kojarzących się z okresem karnawału. I choć w Polsce zjadane są na potęgę, a na listę rodzimych produktów tradycyjnych wpisano je aż czterokrotnie (w różnych, choć podobnych wersjach), okazuje się, że podobne wytwory królują na stołach niemal całej Europy, nosząc nazwy, przy których nasze faworki mogą uchodzić za synonim elegancji (i to najwyższych lotów). Skąd więc w istocie pochodzą "te nasze", jaka legenda kryje się za "oryginałem" i jak powstały nazewnicze zawirowania? Wszystko to, a także przedwojenny przepis na faworki w oszczędnej formie – poniżej.
Anielskie skrzydła, ploteczki, a może patyczki? Czyli jak Europa faworkami stoi
Powtarzana od dawien dawna legenda głosi, że pewien adept cukiernictwa (choć, jak bywa to w podobnych przypadkach – nie wiadomo kiedy, nie wiadomo gdzie) przez przypadek wrzucił do wypełnionego tłuszczem kotła niewielki pasek pączkowego ciasta. Po dostrzeżeniu swojego błędu próbował wydobyć ów kawałek (z marnym skutkiem), a gdy w końcu się to udało, postanowił zamaskować wpadkę... cukrem pudrem. Co z tego wyszło – wszyscy wiemy.
Tyle z legendarnych opowieści, jak jednak było naprawdę? Cóż... i w tym przypadku nie jest to do końca jasne. Coś "faworkokształtnego" powstało zapewne jeszcze w średniowieczu i rzeczywiście, początkowo korzystano głównie z pączkowego ciasta. W innych wersjach wykorzystywano także ciasta biszkoptowe, kruche czy zbijane... i tak też jest po dziś dzień. Wersji tych samych słodkości są bowiem dziesiątki.
I tak po angielsku określa się je mianem angel wings, czyli "anielskich skrzydeł". We Włoszech mamy chiacchiere ("ploteczki"), w Niemczech Raderkuchen ("kołowe ciastka"), w Litwie žagarėliai ("patyczki"), a w Norwegii... fattigmann ("biednych ludzi"). Wersje te moglibyśmy wymieniać jeszcze długo, w tym miejscu należy jednak wspomnieć, skąd wzięły się te polskie. Tak więc słowo "faworki" pochodzi od francuskiego "faveur", które oznacza "wstążkę" lub "kokardkę" i odnosi się, rzecz jasna, do kształtu. Co do chrustu (lub chruściku) – wersje są dwie. Według pierwszej z nich wyraz ten nawiązuje do kruchości ciastek i ich łamliwości (podobnie, jak w przypadku chrustu na opał), według drugiej zaś, pochodzi od białoruskiego i wileńskiego wyrazu "chrustać", znaczącego "chrupać". Dziś jednak faworek i chrust stosowane są równorzędnie i wymiennie – jedynie wspomniane grochowinki pozostają charakterystyczne jedynie dla Kociewia.
A skoro historyczno-lingwistyczny wstęp mamy już za sobą, czas na przepis i to nie byle jaki. Ten pochodzi bowiem z wydanej w 1913 roku "Uniwersalnej książki kucharskiej" Marii Ochorowicz-Monatowej (zwanej następczynią Lucyny Ćwierczakiewiczowej) i jak na ówczesne czasy jest dość oszczędny. Kilka żółtek (charakterystycznych dla przywoływanego już ciasta zbijanego) zastąpiło bowiem jedno całe jajko. Zapis zaś, dla ułatwienia, odpowiednio uwspółcześniliśmy.
Chrust, czyli faworki – według Marii Ochorowicz-Monatowej
Składniki:
- 300 gramów mąki
- 1 łyżka masła
- 2 łyżki cukru
- 1 jajko
- 1 łyżka octu
- około 100 gramów kwaśnej śmietany
- 500 mililitrów oleju (opcjonalnie 500 gramów smalcu)
- waniliowy cukier puder
- miód
Sposób przygotowania:
Do miski wsypać mąkę, dodać masło, cukier, jajko i ocet, a następnie stopniowo dodawać śmietanę (w razie potrzeby modyfikując jej ilość), zagniatając ciasto, by stało się ono elastyczne i gładkie.
Rozwałkować je cienko na grubość około 2 milimetrów, a następnie pokroić na paski o szerokości mniej więcej 3 i długości rzędu 10 centymetrów. Na środku każdego kawałka zrobić nacięcie, przez które należy przełożyć jeden koniec ciasta, formując charakterystyczny kształt faworków.
W głębokiej patelni lub garnku rozgrzać olej (lub smalec) do temperatury około 180°C i smażyć faworki partiami, aż nabiorą złocistego koloru, obracając je w trakcie smażenia.
Po usmażeniu odsączyć je na papierowym ręczniku i posypać waniliowym cukrem pudrem. Faworki podawać z podgrzanym miodem.