TYLKO U NAS. Joanna Senyszyn o czerwonych koralach, marynarskim małżeństwie, ojcowskiej lekcji i sile internetu
Kobieta, której nikomu nie trzeba przedstawiać, a jednocześnie trudno ją zamknąć w jednym zdaniu. Posłużmy się więc cytatem Agnieszki Hyży, która swoją rozmówczynię przedstawiła tak: "Głos, którego absolutnie nie da się pomylić. Imperatorka internetu, kandydatka na urząd prezydenta z czerwonymi koralami mocy. Pani profesor Joanna Senyszyn". 10 maja w "halo tu polsat" widzowie mogli bowiem zobaczyć materiał z wywiadu, który nasza prowadząca przeprowadziła z kandydatką na prezydenta w jej warszawskim domu. Agnieszka porozmawiała z Senyszyn o jej życiu prywatnym - miłości do korali, do męża, który niedawno odszedł i do internetowych memów.

Joanna Senyszyn prywatnie. Wywiad Agnieszki Hyży w "halo tu polsat"
"Całe życie szłam do przodu i to dosyć szybko", mówiła o sobie Joanna Senyszyn. W tym biegu zwykle towarzyszyły jej korale, które stały się atrybutem politycznej działaczki - nie zabrakło ich także i w naszym wywiadzie. Skąd pomysł na tak charakterystyczny dodatek do garderoby?
"Bardzo lubię różnego rodzaju korale. Mój mąż, który dwa razy do roku jeździł w dalekie kraje na wycieczki, zawsze mi coś ciekawego przywoził. Nie lubię złota, srebro owszem, ale najbardziej lubię taką biżuterię dużą, etniczną, rzucającą się w oczy", wyjaśniła Joanna Senyszyn. Ale jeśli korale, to czemu akurat czerwone?
"To jest już element kampanii wyborczej. [...] To są krakowskie korale, drewniane, które dostałam, będąc europarlamentarzystką z Małopolski. To jest taki element patriotyczny i ludowy, a równocześnie charakterystyczny. Czerwone usta, czerwone korale - czerwone jak Senyszyn", dodała ze śmiechem, nawiązując do piosenki o niej samej, zainspirowanej jej biżuterią i sławnym hitem Brathanków. I nie jest to jedyny utwór poświęcony jej osobie, ale o tym za chwilę.
Rozmówczyni Agnieszki Hyży wspomniała, że dostawała korale od swojego męża, a ostatnie, które jej podarował, pochodziły z Japonii. Pięćdziesięcioletnie małżeństwo pozostawiło wiele pięknych wspomnień.

Joanna Senyszyn wspomina zmarłego męża. "Bardzo mi go brakuje"
"10 lutego zmarł mój mąż. To było straszne przeżycie. Mój mąż był niewątpliwie człowiekiem nadzwyczajnym. Był erudytą, z poczuciem humoru, niezwykle inteligenty, błyskotliwy. Jak się tylko poznaliśmy, postanowiliśmy się pobrać. Tylko pół roku się znaliśmy przed ślubem", wspominała Joanna Senyszyn.
"Postanowiliśmy, że we wszystkich ważnych sprawach, bo przecież mężczyznom na tym zależy, będzie decyzje podejmował mąż, a we wszystkich nieważnych ja. I przez całe nasze życie ważnych spraw nie było", dodała z rozbrajającą szczerością.
Joanna dzisiaj jest przede wszystkim polityczką, ale była też dziekanem na uczelni, Bolesław był sędzią, a potem adwokatem. Żadne z nich nie miało więc nic wspólnego z morzem, oprócz miejsca zamieszkania, a jednak pani profesor miała w zwyczaju mówić, że ich małżeństwo było marynarskie. Dlaczego?
"Lubiłam być w domu, lubiłam pracować. Mój mąż też bardzo dużo pracował, miał kancelarię adwokacką. Zawsze przed południem był w sądach, bo miał bardzo dużo spraw. Po południu przyjmował klientów, a wieczorami, do późnej nocy, pisał pisma procesowe", mówiła Joanna Senyszyn, a na pytanie Agnieszki Hyży o to, kiedy znajdowali dla siebie czas, odpowiedziała, że głównie w weekendy i wakacje. Ale gdy zajęła się polityką, coraz częściej wyjeżdżała z domu w Gdyni najpierw do Warszawy, potem do Brukseli. Więc tym marynarzem w ich małżeństwie była właśnie ona.

"Takie odwrócone marynarskie małżeństwo. Tak się nam chyba to wszystko bardzo dobrze układało. Bardzo mi go brakuje, dlatego że był całe życie dla mnie ogromnym wsparciem", przyznała łamiącym się głosem.
"Bardzo chciał, żebym kandydowała na prezydenta. Bardzo się cieszył. Uważał, że powinnam kandydować wiele lat temu i że wtedy, niewątpliwie, zostałabym prezydentem. Ale teraz wszystko przede mną. Myślę, że jeśli wejdę do drugiej tury, to wygram", dodała bez cienia fałszywej skromności.
Joanna Senyszyn o życiowych zasadach i lekcji odpowiedzialności, jaką dostała od ojca
Gdy Joanna Senyszyn coś sobie postanowi, to musi tak być. Jej determinacja do realizacji założonych celów, w wyścigu tak nieprzewidywalnym, jak wybory prezydenckie, zapewne nie wystarczy. Ale z pewnością pomoże. A skąd w niej taka siła do trzymania się wybranej drogi?
"Życiowe zasady zawdzięczam mojemu ojcu, mimo że umarł, gdy miałam niespełna siedem lat", wspomniała pani profesor.
"Bardzo chciałam iść do szkoły, jak miałam sześć lat. I wtedy rodzice mi tłumaczyli, że nie powinnam sobie skracać dzieciństwa", dodała. Argumenty rodziców na nic się jednak zdały i mała Joanna postawiła na swoim. Wybrała się do szkoły z babcią i wyjaśniła kierowniczce placówki, że musi zacząć edukację właśnie teraz. "Powiedziałam, podobno, bardzo rezolutnie tej kierowniczce, że teraz mam wprawdzie pół roku za mało, bo ja się 1 lutego urodziłam, ale za rok już będę za stara do pierwszej klasy. Widocznie to ją rozbroiło. Zostałam przyjęta", wyjaśniła.
Szybko jednak okazało się, że szkoła nie wygląda tak, jak to sobie wyobrażała. Po pierwszym dniu Joanna oświadczyła bowiem rodzicom, że szkoła jej się nie podoba. I wtedy dostała od swojego ojca bardzo cenną lekcję:
"Tata mówi: »Joanno, tłumaczyliśmy ci, ale podjęłaś taką decyzję i musisz ponosić konsekwencje«".
Kandydatka na prezydentkę i królowa internetu z doświadczeniem w... dubbingu
Tak jak już wspomnieliśmy, Joanna Senyszyn została okrzyknięta nie tylko królową, ale wręcz imperatorką internetu. W sieci można znaleźć dziesiątki memów z nią w roli głównej. Swoje zabawne wizerunki przesyła dalej, bo, jak sama mówi, lubi tę formę komunikacji.
"To jest forma nowoczesna, krótka i ten przekaz jest bardzo treściwy. Bardzo mi się podoba »Senyszyn mówi, jak jest«. I to właściwie oddaje całą moją osobowość, dlatego, że ja nigdy nie owijałam w bawełnę", przyznała.
W końcu przyszła pora wyjaśnić temat tej drugiej, tym razem bardzo młodzieżowej, piosenki o Joannie Senyszyn, która stała się internetowym viralem. Skąd pomysł na taką nieoczywistą formę promocji własnej osoby?
"Dwaj młodzieńcy nagrali tę piosenkę wspólnie ze sztuczną inteligencją, bo teraz właściwie mało co się bez sztucznej inteligencji odbywa. Również ja wystąpiłam, chociaż absolutnie nie umiem śpiewać, ale chyba dzięki temu ona [piosenka - przyp. redakcji] jest jeszcze zabawniejsza", wyjaśniła rozmówczyni naszej prowadzącej.
Oprócz czerwonych korali i od niedawna także viralowych memów Joanna Senyszyn kojarzona jest przede wszystkim ze swoim niepodrabialnym głosem. Mało kto zdaje sobie sprawę, że charakterystyczna barwa pojawiła się w dubbingu animowanego serialu dla dzieci ("Fineasz i Ferb"). Głosem Senyszyn mówiła surowa urzędniczka, z którą główny bohater spotyka się, aby przedłużyć swoje prawo jazdy. I dodamy tylko, że owa urzędniczka nie miała zamiaru ułatwiać petentowi tego zadania.
"To było bardzo ciekawe doświadczenie i chętnie bym jeszcze wystąpiła. To jest bardzo ciekawa praca, chociaż trudna. Nie sądziłam, że to się w taki sposób robi, że dosłownie każdy króciusieńki fragment, prawie pojedyncze słowa. To trzeba zgrać z ruchem ust tej narysowanej postaci", przyznała polityczka i dodała, że nawet w tej złej urzędniczce było odrobinę Joanny Senyszyn - przygotowany tekst zmieniła bowiem nieco, aby lepiej dopasować się do tego, co widziała na ekranie.
Na koniec rozmowy Agnieszka Hyży zadała Joannie Senyszyn pytanie, co jej zdaniem usłyszałaby dzisiaj, w przededniu wyborów prezydenckich, od swojego męża, gdyby jeszcze mogła z nim porozmawiać.
"Joanno, rób wszystko żeby wygrać!", odpowiedziała bez cienia zawahania.