​Zenek tęskni, Danusia podróżuje, czyli rozłąka w rodzinie Martyniuków. Z przymrużeniem oka, choć zupełnie serio

Redakcja

Redakcja

W życiu bywa i tak, że gdy jedno odlatuje w siną dal, drugie zmuszone jest zostać na ziemi. I choć brzmi to jak temat discopolowej piosenki, w rodzinie Martyniuków to całkiem zwyczajna codzienność. Tym razem jednak dystans mierzymy nie tylko w kilometrach, ale i w strefach czasowych – małżonków dzieli bowiem obecnie aż dziewięć. W "halo tu polsat" rozmawialiśmy z Danutą Martyniuk, która zameldowała się z końca świata (i to dosłownie), a z Zenkiem Martyniukiem, którego udało się "złapać" chwilę przed odlotem. Wbrew pozorom jednak rozłąka potrwa jeszcze kilka dobrych tygodni. Dlaczego?

Zenon i Danuta Martyniukowie
Zenon i Danuta MartyniukowieAKPA

"Nie zdążyłam się stęsknić". Danuta Martyniuk nadaje z dalekiej Australii

Danuta Martyniuk wylądowała 17 tysięcy kilometrów od domu i – co widać na pierwszy rzut oka – od razu poczuła się, jak przysłowiowa ryba w wodzie.

"Tak długo mnie zapraszali, że wreszcie postanowiłam przylecieć", mówiła o powodach wizyty u australijskiej rodziny.

Jak przyznała, na miejscu jest też jej siostra z mężem, planów na najbliższe dni natomiast nie brakuje. Chęci również.

"Nabrałam wielkiej ochoty na zobaczenie czegoś nowego", dodała Danusia.

Zmiana czasu nie robi jednak na niej większego wrażenia. Jak sama przyznaje, nie ma problemów ze zmianą czasu i jet lagiem. Długa podróż? To również żaden problem.

"14 godzin z Dubaju do Brisbane, przez cały czas spałam", wyjaśniła.

Pozostaje pozazdrościć, bo po kilku godzinach lotu Danuta sprawia wrażenie, jakby dopiero co wyszła z salonu SPA.

W rozmowie nie zabrakło też pytania o Zenka. Okazuje się, rozmówczyni Kasi i Maćka... nie tęskni za mężem. A przynajmniej – jeszcze nie teraz, pobyt w Australii trwa bowiem dopiero kilka dni. Podróż zaplanowana jest jednak miesiąc, więc czasu na tęsknoty będzie jeszcze sporo.

Zenek Martyniuk, czyli "słomiany wdowiec" w trasie

Skąd "rozstanie" Martyniuków? Sam zainteresowany wyjaśnił to w rozmowie z Olkiem Sikorą, który "złapał" go... na lotnisku, chwilę przed wylotem. Okazuje się, że wybrał zupełnie inny kierunek niż Australia, bo czekają na niego Niderlandy. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Praca.

"Co weekend mam koncerty, ale dla mnie to jest też za długo podróż. Do Stanów lecę dziewięć godzin, a to i tak bardzo długo i bardzo daleko", tłumaczył.

Zenek przyznał też, że rozłąka z Danusią dla niego czymś nowym, choć zapytany o tęsknotę za żoną, bez zawahania stwierdził, że "troszeczkę tęskni".

"Ale jestem przyzwyczajony. Czas spędzam w hotelach, w samochodzie i na scenie. Dla mnie to nie nowość", dopowiedział.

Wbrew pozorom miesięczna rozłąka to nie najdłuższa rozłąka w 36-letniej "karierze" małżeństwa.

"Swego czasu koncertowałem nawet w granicach dwóch miesięcy w Stanach Zjednoczonych, to było w latach dwutysięcznych", wspominał Martyniuk.

I może właśnie o to chodzi w ich związku – oboje mają swoje miejsce, lecz ostatecznie i tak wracają na wspólną trasę. Mimo że czasem trzeba na to poczekać trochę dłużej niż zwykle.

Zobacz też: