Plenerowy minister, aerobowa królowa i "apokalipsa" lat 80. Polska w obrazach Chrisa Niedenthala

Kamil Olek

Kamil Olek

Co łączy byłego ministra finansów, wziętą aktorkę i bodaj najsłynniejsze polskie zdjęcie? Odpowiedź może być tylko jedna – Chris Niedenthal. Już za kilka dni światło dzienne ujrzy długo wyczekiwana książka zawierająca całą kolekcję kanonicznych zdjęć fotografa, uzupełniona jego opowieściami. Z tej właśnie okazji na żółtej kanapie "halo tu polsat" zasiadł nie tylko sam zainteresowany, ale i doborowe towarzystwo, uwiecznione niegdyś na fotografiach – wspomniany minister, czyli prof. Leszek Balcerowicz, a także aktorka – Dorota Stalińska. A opowiadanym przez nich historiom można by poświęcić nie jeden, a trzy (co najmniej!) artykuły.

Leszek Balcerowicz, Dorota Stalińska i Chris Niedenthal
Leszek Balcerowicz, Dorota Stalińska i Chris NiedenthalJacek KurnikowskiAKPA

Warunki mamy jednak takie, jakie mamy, artykuł będzie więc jeden, choć podzielony na trzy części. Słowem wstępu jednak myśl następująca – za każdym, nawet najzwyklejszym zdjęciem, kryje się jakaś historia, mniej lub bardziej ciekawa. Niewiele fotografii jednak nie tyle dzieje dokumentuje, ile wręcz je tworzy – choć tak jest z pewnością w przypadku dzieł Chrisa Niedenthala.

Stalińska i "kurczak", czyli polski aerobik na amerykańskiej okładce

Zdjęcie "polskiej królowej aerobiku", czyli Doroty Stalińskiej (nazywanej tak przez nas nie bez powodu, bowiem to rzeczywiście ona odpowiada za rozpropagowanie tej formy treningu nad Wisłą) wykonane zostało w 1984 roku, przy okazji okładkowego reportażu amerykańskiego "Newsweeka".

"Zaprosiłam Chrisa do domu, do siebie i zrobiliśmy pierwszą sesję ćwiczeń, ale coś mu było za mało i zaproponował, byśmy wyszli na zewnątrz. No to wzięłam skakankę i poskakaliśmy na tle wspaniałego bloku na Chomiczówce. A ta pozycja ze zdjęcia nazywa się »kogut«," mówiła Stalińska w "halo tu polsat".

Aktorka wspominała również, że największe zdziwienie wywołała u niej wtedy... ilość robionych przez Niedenthala zdjęć. Ta, jak na peerelowskie warunki, była bowiem ogromna.

"W tych czasach obiekt fotografowany był najtańszy, a najdroższa była klisza. Myśmy się przecież »szczypali« przy 36 zdjęciach, a on zrobił chyba 400. Ja nie mogłam w to uwierzyć", dodała.

Warto przy tym wspomnieć, że wybrane ówcześnie przez redakcję zdjęcie, stało się... ostatnią okładką dla samego fotografa. Przynajmniej jeśli chodzi o redakcję "Newsweeka", niedługo rozpoczął bowiem współpracę z magazynem "Time".

Zza biurka do parku. O Łazienkach i ministrze Balcerowiczu w obiektywie

W 1990 roku profesor Leszek Balcerowicz był zarówno wicepremierem, jak i ministrem finansów, w ogromnym stopniu odpowiedzialnym za proces polskiej transformacji. Wtedy też Chris Niedenthal otrzymał od wspomnianego już "Time" zadanie uwiecznienia polityka, choć jak sam szczerze przyznawał, kompletnie nie odpowiadała mu koncepcja "ministra siedzącego za biurkiem".

"W głowie miałem już plan, a ja rzadko mam taki, jeśli chodzi o zdjęcia. Pomyślałem, że skoro naprzeciwko Urzędu Rady Ministrów jest Park Łazienkowski, to że może przejdziemy się na spacer właśnie po parku. Wziąłem wtedy bardzo długi obiektyw, bardzo jasny, ponieważ wtedy jest bardzo mała głębia ostrości. Chciałem właśnie zrobić tak, by profesor był ostry, a tło nieostre. I tak się stało. Było mi bardzo miło, że profesor się zgodził, bo nie każdy by to zrobił", powiedział fotograf w studio.

Sam Leszek Balcerowicz dodał z kolei, że sam nie miał większych oporów przed podobnymi ujęciami. Jedynym problemem był... czas.

"Miałem dużo innych zajęć, bo w Polsce była odziedziczona po dawnym ustroju katastrofa i trzeba było się śpieszyć z gaszeniem pożarów. To było wyzwanie w tym czasie bardzo dynamicznych zmian, by znaleźć czas nawet na krótką sesję fotograficzną", przypomniał profesor.

Balcerowicz podzielił się również refleksją dotyczącą fotografii, która, jego zdaniem, mogłaby być symbolem zmian, które zaszły w Polsce na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku.

"Przypominam sobie zdjęcie z końcówki grudnia 1989 roku, gdy przedstawiałem Sejmowi program leczenia gospodarki. Może z natury rzeczy, ponieważ tym się zajmowałem, to przychodzi mi do głowy. A jeśli chodzi o wspomnienia, pamiętam, gdy na początku stycznia 1990 roku poszliśmy na spacer z moim bliskim współpracownikiem, Jerzym Koźmińskim. Marszałkowską, tam zapełniały się półki sklepowe. Musiał być to budujący obrazek", uzupełnił.

Rozmowa o Chrisie Niedenthalu i jego twórczości nie mogła jednak obejść się bez najpopularniejszego bodaj zdjęcia artysty.

"Czas apokalipsy" w czasie "apokalipsy". O legendarnym zdjęciu Niedenthala

Choć wykonane w drugim dniu stanu wojennego zdjęcie, przedstawiające między innymi warszawską "Moskwę" i afisz "Czasu apokalipsy" Francisa Forda Coppoli, stało się fotografią-symbolem, jego twórca szczerze przyznaje, że nie jest to jego "najukochańsze zdjęcie".

"Miło byłoby powiedzieć, że wiedziałem od razu, że to świetne zdjęcie, ale ja to robiłem w strachu i szybko. Wiedziałem, że to jest dobre skojarzenie właśnie, ale nie wiedziałem, że przejdzie do historii", wspominał.

Fotograf opowiedział także, że zdjęcie, wbrew pozorom (kompozycja wydaje się bowiem starannie dobrana i po wielokroć przemyślana) zostało zrobione "na szybko, z ukrycia, by nie zostać złapanym". W książce Niedenthal wspomina również, że "nie do końca wiedział, co się dzieje, jednak wiedział, że nie fotografować na ulicach zupełnie niczego".

Fotograf przytoczył także historię jednej z kobiet, która została uwieczniona na zdjęciu. Tę bowiem udało się zidentyfikować kilkadziesiąt lat po jego wykonaniu.

"Kilka lat temu właśnie zgłosił się do mnie pan i powiedział, że podejrzewa, że na zdjęciu jest jego matka. Ona miała taki sam kożuch, takie same futerko i taką samą torebkę. I że przechodzi przez ulicę, i poprosił, żebym dał mu trochę większy skan. I rzeczywiście, ja mu to wysłałem, i potwierdził, że to jego matka. [...] Nieżyjąca już niestety pani. Ale to zawsze miło, gdy zdjęcie całkowicie anonimowe robi się czymś bardzo osobistym", zakończył.

Podsumowaniem trzech historii uwiecznionych na zdjęciach niech będą zaś słowa Maćka Kurzajewskiego, wypowiedziane w trakcie rozmowy:

"Cała trójka siedząca przed nami zapisała się w historii".

I to nie tylko dzięki fotografiom.

halo tu polsat
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas