Od lat jest w związku ze znanym Polakiem. Ślubu jednak nie będzie
Kamil Olek
Czy ślub może (i powinien) być traktowany jako swego rodzaju przypieczętowanie miłości? Jak pokazują dziesiątki, a nawet setki przykładów – chociażby z polskiego show-biznesu – absolutnie nie. Za dowód idealny może uchodzić zaś Grażyna Wolszczak i związek, który od ponad 20 lat tworzy z innym polskim artystą. Mało kto wie jednak, że aktorka była wcześniej zamężna, a jej związek przerwała tragedia. Czy to dlatego nie zdecydowała się na kolejne małżeństwo? Poznajcie nie jedną, ale dwie historie miłości popularnej aktorki.
Grażyna Wolszczak i Cezary Harasimowicz są razem od dwóch dekad. “Nie mam ślubu i dobrze mi z tym"
Ona – aktorka znana większości Polek i Polaków, która przez lata pojawiła się w takich produkcjach jak "Klan", "Wiedźmin", "Ja wam pokażę", "Na Wspólnej" i wielu innych. On – aktor, ale przede wszystkim scenarzysta, twórca filmów takich jak "Żyć nie umierać", "Zamiana" czy "Kochankowie z Marony". Choć na wspólne życie zdecydowali się dopiero na początku XXI wieku, wcześniej ich drogi przecinały się wielokrotnie, poznali się zaś... jeszcze w latach 70. Oboje brali wtedy udział w zajęciach aktorskich prowadzonych we Wrocławiu przez mało znanego jeszcze (a dziś trudno w to uwierzyć) Bogusława Lindę.
W międzyczasie oboje założyli rodziny, niezależnie kontynuując także życie zawodowe. Dzięki temu w 1987 roku spotkali się ponownie, tym razem na planie filmu "Dondula" w reżyserii Pawła Trzaski. Podczas kręcenia wspólnych scen między dwójką doszło nawet do pocałunku, jednakże... całkowicie "służbowo". Po premierze po raz kolejny zapomnieli o sobie na ponad dekadę.
W międzyczasie Wolszczak straciła męża (choć o tym za chwilę), Harasimowicz zaś rozwiódł się z żoną. Prób ponownego nawiązania kontaktu było kilka, w końcu jednak parze udało się spotkać. Zaczęło się od kawy i herbacianej róży, którą została obdarowana artystka, a skończyło... decyzją o wspólnym zamieszkaniu, ledwie po kilku tygodniach. I choć początki nie były najłatwiejsze, Cezary musiał bowiem przekonać do siebie syna Grażyny, ona z kolei – zjednać sobie sympatię jego córek, szybko okazało się, że taki układ niezwykle im pasuje. Do szczęścia nie potrzebują też ślubu. Dlaczego?
"Coraz mi dalej niż bliżej do ślubu. Decyzję już podjęliśmy. Żadnego ślubu nie bierzemy, bo tak jest fajnie, a on niczego i tak by nie zmienił", przyznała sama aktorka w wywiadzie, którego udzieliła niegdyś "Faktowi".
Plany jednak były, Harasimowicz postanowił nawet oświadczyć się ukochanej. Wtedy jednak ona poprosiła, by jeszcze poczekać. Gdy z kolei, przy okazji podróży do USA, Wolszczak wymarzyła sobie ślub w Las Vegas, jej wybranek szybko sprowadził ją na ziemię. W mediach wielokrotnie pojawiały się też twierdzenia, że para żyje bez ślubu w związku z tragedią, która dotknęła aktorkę. Ta niewątpliwie odcisnęła piętno na całym późniejszym życiu.
Pierwsze małżeństwo Wolszczak zakończyło się tragedią. Trwało zaledwie 10 lat
Pierwszego (i jak na razie jedynego) męża Grażyna Wolszczak poznała w 1984 roku, podczas pracy w poznańskim Teatrze Nowym. Marek Sikora również był aktorem, największą popularność przyniosła mu zaś rola Ariela w "Szaleństwach Majki Skowron". Najpierw połączyła ich przyjaźń, ta szybko przerodziła się jednak w płomienne uczucie, które doprowadziło aktorską parę na ślubny kobierzec – pobrali się w 1988 roku. Niedługo później na świat przyszedł zaś ich jedyny syn – Filip.
Miłość kwitła, choć jak w każdym związku i w tym małżeństwie nie brakowało wzlotów oraz upadków, związanych między innymi z sytuacją finansową. Wolszczak i Sikora mieli jednak siebie.
"Lojalność i poczucie bezpieczeństwa są dla mnie ogromnie ważne. I wtedy to wszystko miałam", wspominała aktorka po latach.
Wszystko skończyło się 22 lipca 1996 roku, kiedy, podczas odwiedzin u swoich rodziców w Busku-Zdroju, Marek Sikora doznał wylewu krwi do mózgu. Nie udało się go uratować. Odszedł chwilę przed swoimi 37. urodzinami, zaledwie kilka miesięcy po 10. rocznicy ślubu z Wolszczak. Aktorka została sama z synkiem, który we wrześniu miał pójść do pierwszej klasy.
"Po śmierci Marka zrozumiałam, że jeśli pogrążę się w rozpaczy, to trudno będzie potem wrócić do normalności. Całą energię skierowałam na stworzenie synowi normalnego życia, by jak najmniej odczuł stratę", mówiła w rozmowie z magazynem "Świat i ludzie".
Mimo nowego, trwającego od lat związku, Grażyna nie zapomina jednak o pierwszej, wielkiej miłości. "W naszym domu Marek jest jakoś obecny. Nie unikamy rozmów na jego temat. [...] Syn jest bardzo podobny do taty, te same oczy, to samo abstrakcyjne, raczej czarne poczucie humoru", wspominała jakiś czas temu, cytowana przez "Na żywo".