Melodie silniejsze niż czas. O czterech utworach, które do dziś nuci cała Polska
Choć czas zdaje się współcześnie płynąć szybciej aniżeli kiedykolwiek dotąd, co niejako naturalnie przekłada się na zmiany muzycznych trendów, istnieją utwory, które już dawno przestały podlegać regułom przemijania - nie starzeją się, lecz dojrzewają, razem ze słuchaczkami i słuchaczami. W "halo tu polsat" o własnych fenomenach opowiadali zaś Maggie Reilly - której głos na zawsze spleciony został z magią lat osiemdziesiątych - a także polscy twórcy (oraz twórczyni) przebojów, które na przełomie XX i XXI wieku stały się niejako hymnami pokolenia - Joanna Kozak, Łukasz Wółkiewicz i Krzysztof Bączek oraz Marcin Klimczak.

Maggie Reilly o ciężarze własnych hitów
Maggie Reilly - szkocka wokalistka, której eteryczny głos rozbrzmiewa na scenach od końca lat 70. ubiegłego wieku - mimo dekad kariery zespołowej i solowej, największą popularność zawdzięcza dwóm hitom. To ona nadała bowiem nieśmiertelny charakter "Moonlight Shadow" - utworowi, który przeszedł do historii muzyki jako jeden z najbardziej rozpoznawalnych popowych hymnów lat 80. XX stulecia. W kolejnej dekadzie świat usłyszał natomiast przebój "Everytime We Touch" - piosenkę, która zyskała status ponadczasowej ballady i do dziś wzrusza kolejne pokolenia słuchaczy.
Kiedy Kamila Ryciak wspomniała, że swoje wspomnienie związane z "Moonlight Shadow" ma niemal każdy, Reilly przyznała, że i do niej docierają podobne informacje.
"Niektórzy brali ślub albo chodzili na pierwsze randki przy tej piosence. To naprawdę urocze", przyznała.
Dodała także, że podobne historie dzieją się i wokół jej solowego przeboju.
"Ludzie przychodzą i mówią, że kiedy urodziło im się dziecko, puszczali tę piosenkę w szpitalu. Czasami myślę, że to może trochę za dużo informacji, ale to miłe, że ludzie mają tak osobisty związek z tymi utworami", stwierdziła.
Droga do pogodzenia się ze statusem własnych przebojów wcale nie była jednak prosta.
"Na początku nie było mi z tym dobrze. Czułam, że to były rzeczy, które robiłam z Mikiem Oldfieldem, że to było nasze i bez niego byłoby inaczej, więc przez jakiś czas unikałam ich wykonywania", mówiła artystka.
Dopiero po pewnym czasie zrozumiała, że publiczność czeka właśnie na te piosenki.
"Każdy koncert jest na żywo, więc wszystko to nadaje moim piosenkom zupełnie innego wymiaru. Możesz sięgać do tego, o czym jest ta piosenka, do jej historii, ale śpiewasz ją dla konkretnej publiczności... możesz przedłużyć utwór, pozwolić im śpiewać razem z tobą. Tak właśnie lubię to robić", podsumowała Maggie.
Polskie hity, które przetrwały próbę czasu, czyli o "Aishy", "Chcę tu zostać" i "Jak zapomnieć"
Chwilę później w studiu pojawili się twórcy piosenek, które - choć nieco młodsze - dziś mają dziś podobny status, co hity Reilly, stając się weselnymi hymnami, dyskotekowymi wspomnieniami i refrenami, które zna każdy.
Marcin Klimczak, twórca kultowej "Aishy", przyznał, że początkowo miał problem z nagłym sukcesem.
"Odnosiłem wrażenie, że ten gatunek nie był do końca mój", mówił, choć jednocześnie podkreślał, że z czasem nauczył się szanować reakcje publiczności.
"Po czasie uszanowałem to, że ta piosenka może wiązać się z wieloma wspomnieniami. Z czymś naprawdę wyjątkowym dla wielu osób", dodał, przyznając jednak, że w tamtym wieku trudno było zachować mu dystans, żył bowiem "z dnia na dzień, tu i teraz"
Joanna Kozak z zespołu Farba wspominała z kolei, że "Chcę tu zostać" powstało w licealnym pokoju - z tęsknoty za chłopakiem, dziś... jej mężem (a przy okazji perkusistą zespołu.
"Chciałam, by ta miłość się nigdy nie skończyła", opowiadała, choć nie spodziewała się, że utwór stanie się czymś więcej niż młodzieńczym wyznaniem, a jednak to właśnie ta piosenka towarzyszyła tysiącom par przy pierwszych tańcach weselnych i na szkolnych dyskotekach.
"Dzisiaj dostaję mnóstwo informacji, że to był ich pierwszy taniec na weselu albo że na przykład na dyskotece powstała jakaś miłość. Ten numer stał się też dla ludzi symbolem miłości", uzupełniła.
Podobnie osobista była geneza największego hitu Jeden Osiem L.
"Ten utwór jest napisany dla mojej żony", przyznał Łukasz Wółkiewicz.
Jego kolega z zespołu, Krzysztof Bączek (znany jako Chris Toffson), dopowiedział zaś, że "były to ciekawe czasy".
"Byliśmy świadkami tych perypetii [miłosnych], ale dobrze, że to się tak skończyło i taki miało finał. Utwór powstał dość szybko, widocznie Łukasz miał wtedy gorszy dzień", przyznał.
Z perspektywy lat obaj dodają, że choć pojawiała się frustracja, iż nie udało się przebić największego hitu, to właśnie taka piosenka jest największym darem.
W rozmowie pojawił się też wątek codzienności poza sceną. Klimczak opowiadał, że dziś prowadzi program telewizyjny, choć muzyka nadal pozostaje dla niego najważniejsza. Kozak przyznała, że tworzy muzyczne małżeństwo, a Wółkiewicz i Bączek zdradzili, że na co dzień są odpowiednio logistykiem i menadżerem w placówce medycznej, a muzyka stała się dla nich pasją, ucieczką i powrotem do początków.
"Jesteśmy szczęściarzami, bo wróciliśmy mentalnie do roku 2000", mówili.
Najważniejsze jednak, że piosenki żyją dalej - i to nie tylko w pamięci dorosłych fanów i fanek, ale także wśród kolejnych pokoleń.
"Najlepsze są te historie, gdy na koncertach spotykamy ludzi w naszym wieku i oni przychodzą z dziećmi swoimi", podkreślał Wółkiewicz.
"Przychodzą rodzice, potem przychodzą dzieci, a ja dostaję też mnóstwo nagrań, kiedy młodzież sięga po »Chcę tu zostać«. Zataczamy cały czas jakieś koło", dodała zaś Kozak.
Wspólne dla tych historii jest jedno - utwory wymykają się intencjom autorów i autorek, po czym zaczynają żyć w biografiach słuchaczy oraz słuchaczek. Dla jednych stają się ścieżką dźwiękową pierwszej randki, dla innych pieśnią towarzyszącą narodzinom dziecka czy początkiem małżeństwa. Reilly, Klimczak, Kozak, Wółkiewicz i Bączek zgodnie przyznawali, że największe hity niosą nie tylko artystyczny ciężar, ale też odpowiedzialność wobec publiczności. I to właśnie w tym tkwi sekret ponadczasowych piosenek - w momencie, gdy odrywają się od tworzących i zaczynają należeć do ludzi, przestają być jedynie przebojami. Stają się wspomnieniami, które - w przeciwieństwie do ich autorów - nigdy się nie zestarzeją.
Rozmowy z Maggie Reilly oraz Marcinem Klimczakiem, Joanną Kozak, Łukaszem Wółkiewiczem i Krzysztofem Bączkiem znaleźć można zaś poniżej.