Ina Benita była najjaśniejszą gwiazdą polskiego kina. Żyła... 40 lat dłużej, niż wszyscy sądzili
Kamil Olek
Jest piękna i utalentowana, jej nazwisko zdobi najgłośniejsze afisze, a twarz zna właściwie każdy. Galopującą karierę, a z nią wszelkie szanse i marzenia, przerywa wojna, pod koniec której sama ginie. A przynajmniej tak przez kolejne dziesięciolecia sądzi świat, nie zdając sobie sprawy z tego, że jakimś cudem przeżyła, by odnaleźć się na drugim końcu globu. To nie scenariusz hollywoodzkiej produkcji, ale historia, która wydarzyła się naprawdę. Poznajcie losy Iny Benity – polskiej aktorki, w życiorysie której pewne jest jedynie tyle, że była.
Ina Benita – od polskiej Mae West do aktorki wyklętej
W historii Benity "prawdopodobnie" pojawia się zdecydowanie częściej niż "z pewnością", zaś wątpliwości można mieć właściwie od samego początku. Najprawdopodobniej urodziła się 1 lutego 1912 roku w Kijowie, choć sama twierdziła później, że na świat przyszła rok później i to w dalekiej Gruzji, jeszcze później zaś odmładzała się o kolejne cztery lata. Naprawdę nazywała się Janina Florow-Bułhakówna, jej rodzice zaś wywodzili się z kijowskiej Polonii, a do Warszawy przybyli wraz z córką w czasie wojny domowej w Rosji.
Ina odebrała staranne wykształcenie w paryskiej Sacré-Cœur, po powrocie do polskiej stolicy warsztat doskonaliła zaś między innymi u Jadwigi Hryniewieckiej. Scena była jej pisana, ona zaś urodziła się po to, by na niej stać. Zaczynała na początku lat 30. w teatrzykach rewiowych i już wtedy przyjęła pseudonim Ina Benita (jak okazało się później nie tylko dlatego, że było to wówczas niezwykle modne, ale i by ukryć swoje żydowskie pochodzenie). Na dobre, jako aktorka filmowa, zadebiutowała w"Puszczy", która premierę miała w 1932 roku, jej kariera nabrała zaś prawdziwego rozpędu rok później, dzięki roli w "Jego ekscelencji subiekcie" u boku Eugeniusza Bodo.
Przez kolejnych siedem lat zarówno grała (nie tylko w produkcjach filmowych, ale i w teatrach, gdzie dała się poznać jako genialna aktorka dramatyczna), jak i... skandalizowała. Benita bywała wszędzie, gdzie działo się cokolwiek mogącego przynieść jej rozgłos. Nie przejmowała się nikim i niczym, robiąc to, co w danej chwili wydawało jej się słuszne. Jej wampowaty wizerunek, dopełniany nie tylko przez platynowe włosy (co ciekawe – skrupulatnie farbowane, nawet później, w czasie okupacji), ale i przywożone do Warszawy światowe trendy (chociażby szerokie spodnie w stylu Marleny Dietrich, które na salonach nosiła jako pierwsza) sprawiły, że każdy chciał być jak Ina Benita. Ona sama chciała zaś być sobą coraz bardziej. Na własnych zasadach.
I choć porównywano ją do największych tamtej epoki – wspomnianych już Mae West czy Marleny Dietrich, ale i Jean Harlow czy Dolores del Río, w niczym im nie ustępowała. Gdyby nie tragiczne zrządzenia losu, ale i seria niefortunnych decyzji, które sama podjęła, dziś mogłaby być traktowana jako jedna z największych ikon, nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Stało się jednak inaczej. Bo serce nie sługa.
A Benita kochała i była kochana nieustannie. Choć na początku 1931 roku wyszła za Jerzego Tesławskiego, rosyjskiego aktora i pisarza, jednak ledwie dwa lata później nie było już czego zbierać, rozemocjonowana diwa komentowała zaś rozstanie na łamach prasy, cytując George’a Bernarda Shawa: "Im bardziej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta". Szybko nawiązała jednak płomienny romans z aktorem, którego nazwisko znane jest po dziś dzień, jednak kojarzy się nie tyle z artystycznym sznytem, co z niezwykle jaskrawym przykładem zdrady, a mianowicie z Igo Symem. W 1938 roku (lub rok wcześniej) Ina zawarła drugie małżeństwo, tym razem z operatorem Stanisławem Lipińskim. I choć zakończyło się ono zaledwie po roku, formalnie trwało przez długie lata, parze nigdy nie udało się bowiem sfinalizować rozwodu (co jednak nie przeszkodziło im w zawieraniu kolejnych związków).
Dochodzimy tym samym do przełomowych czasów jednego z najjaśniejszych diamentów polskiej kinematografii w międzywojniu. Kamieniami tymi skończyła się też jej kariera, ostatnia produkcja, która premierę miała mieć we wrześniu 1939 roku, nosiła bowiem tytuł "Czarne diamenty". Zamiast jednak zbierać owacje na stojąco, Benita wyjechała z Warszawy w towarzystwie pewnego Egipcjanina, jednak dość szybko wróciła do stolicy, starając się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Ta okazała się doprowadzić ją do niezbyt zaszczytnego tytuły "aktorki wyklętej". Benita wbrew zaleceniom polskich władz zaczęła bowiem grać w jawnych teatrach, czym naraziła się nie tylko na ostracyzm środowiska, ale i utratę tak usilnie wypracowywanej renomy. Później zaś do głosu doszły kolejne uczucia, co tylko pogłębiło taki stan rzeczy.
"Martwa" przez dziesięciolecia i odnaleziona na drugim końcu świata
Przez długie lata (między innymi na podstawie świadectw znajomych aktorki) Ina Benita łączona była z Ottonem Haverem, za kontakty z którym miała podobno trafić do więzienia. Wiele wskazuje na to, że osoba o takim imieniu i nazwisku nigdy jednak nie istniała, zaś ta część biografii Iny nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Realną miłością Benity był zaś Hans Georg Pasch – niemiecki działacz podziemia. W 1944 roku oboje zostali aresztowani i to właśnie dopiero wtedy aktorka trafiła do więzienia. W tamtym czasie była już w ciąży, niedługo później urodziła syna – Tadeusza. Zwolniona miała zostać dopiero pod koniec lipca, zaś kilka dni później widziano ją podobno po raz ostatni. Następnie ślad po niej zaginął, a przez ponad 70 lat za przypuszczalną datę jej śmierci przyjmowano sierpień 1944 roku. Okazało się to jednak nie mieć nic wspólnego z rzeczywistością.
Ina przeżyła, podobnie jak i Pasch oraz ich syn, z którymi to w 1945 roku wyjechała do Niemiec (konkretniej zaś do Dolnej Saksonii), gdzie następnie wyszła za mąż (choć oficjalnie wciąż była żoną Stanisława Lipińskiego). W listopadzie tego samego roku mąż byłej już aktorki zginął, ona sama, jako Ina Pasch, przeniosła się do Francji, tam zaś mieszkała między innymi w Cannes i w Nicei oraz pracowała jako tancerka. Poznała również kolejnego (i jak się okazało – ostatniego) męża – Amerykanina Lloyda Frasera Scuddera. W 1950 roku urodziła drugie dziecko, syna Johna, wkrótce zaś cała rodzina przeprowadziła się do Algierii, następnie do Maroka (gdzie para wzięła ślub), by w 1960 roku osiąść ostatecznie w Stanach Zjednoczonych. W USA była polska gwiazda imała się najróżniejszych prac, była między innymi pokojówką i kelnerką. Scudderowie żyli w tym czasie w Nowym Meksyku, w Ohio oraz ostatecznie w Pensylwanii. Właśnie tam życie Janiny Florow-Bułhakówny vel Iny Benity vel Iny Pasch vel Iny Scudder dobiegło końca. Zmarła na raka płuc 9 września 1984 roku i została pochowana na cmentarzu w Middletown. Do końca też nie zdradziła najbliższym, kim naprawdę była. Sami odkryli to dopiero lata później.
Tak kończy się historia Iny Benity – niewątpliwej gwiazdy swoich czasów, jednej z najzdolniejszych polskich aktorek, kobiety, która słowo "tajemnica" uczyniła swoim drugim imieniem. Ile z powyższych informacji pewnych jest na 100%? Przypuszczalnie nie za wiele. Nie zmienia to jednak faktu, że to jeden z najbardziej imponujących życiorysów w całej historii polskiej kinematografii. Ina zaś osiągnęła cel – nawet po śmierci wyszło na jej.