Gugała, Łobodziński i Karlsbad, czyli trio nie do zdarcia. O Zespole Reprezentacyjnym, wielkiej przyjaźni i... pszczołach

Kamil Olek

Kamil Olek

Aktualizacja

W czasach, gdy relacje zdają się rozmywać szybciej aniżeli instagramowe stories, trio mające za sobą ponad cztery dekady przyjaźni uznać należy za nie lada ewenement. Jeśli zaś pod uwagę weźmiemy fakt, że tercet ów łączy funkcjonujący równie długo (i to z niejednym sukcesem) projekt artystyczny, jasnym staje się, że mamy do czynienia z sytuacją bez mała nieprzeciętną. Na żółtej kanapie "halo tu polsat" zasiadły więc aż trzy żywe dowody na to, że prawdziwa więź potrafi przetrwać sporo i jeszcze więcej – Jarosław Gugała, Filip Łobodziński i Marek Karlsbad, czyli znaczna (i znacząca) część Zespołu Reprezentacyjnego. Historii zaś (ot, choćby tej o powstaniu nie do końca typowej nazwy) nie brakowało.

Jarosław Gugała
Jarosław GugałaAKPA

O muzyce spajającej przyjaźń i przyjaźni, która stała się muzyką

Choć Zespół Reprezentacyjny na dobre zaczął działać w roku 1983, znajomość, która po pewnym czasie zmieniła się w wyjątkową przyjaźń, trwa zdecydowanie dłużej. Kluczowe dla jej początków okazują się zaś zrządzenia losu. Za pierwszy z nich uznać można dwie niezależne decyzje dotyczące podjęcia studiów – na tej samej uczelni.

"Zespół powstał w momencie, kiedy wiedzieliśmy już, że możemy na siebie liczyć. [...] Byliśmy z Jarkiem w jednej grupie iberystycznej, zaczęliśmy razem odrabiać prace domowe i tak to się zaczęło", wspominał Filip Łobodziński (muzycznie – wokal i gitara, przy okazji zaś dziennikarz i tłumacz oraz "emerytowany" aktor dziecięcy).

Drugie zrządzenie losu miało miejsce na Mazurach, gdzie przy okazji niepozornego ogniska dwójka zmieniła się w trójkę – dołączył bowiem do niej Marek Karlsbad (z wykształcenia polonista, od lat zaś manager zespołu).

"Wtedy objawiły się rozmaite talenty, także wokalne. A nawet kulinarne", dodał Jarosław Gugała (muzycznie – wokal i klawisze, poza tym zaś były dyplomata, a także wieloletni dziennikarz Polsatu).

Jednak mimo faktu, że grupa działa po dziś dzień, w jej historii nie zabrakło krótszych i dłuższych przerw (co, jak widać na załączonym obrazku, niekoniecznie wpłynęło na więź muzycznego tercetu).

"Jako zespół działaliśmy od 1983 roku, a do wojska poszliśmy w roku 1986, więc po trzech latach. Wtedy miała miejsce pierwsza przerwa. Ale nie była to zupełna przerwa, bo w zasadzie graliśmy dalej, tylko co innego", mówił Karlsbad.

"Mieliśmy zespół, który się nazywał All Stars of Nalazki. »Nalazki« to był środek szkolenia wojsk lądowych imienia rodziny Nalazków w Elblągu. Poszliśmy tam wszyscy, zresztą na ochotnika, bo chcieliśmy iść w tym samym terminie", dodał Gugała, wyjaśniając jednocześnie, że do wspomnianej przerwy doszło chwilę po wydaniu pierwszej płyty.

"I już się słały przed nami istne szpalery fanów i fanek", dopowiedział Łobodziński.

Po zrealizowaniu obowiązkowej służby okazało się, że... przerwa niewiele zmieniła. Pierwszy koncert po powrocie udowodnił bowiem, że publiczność doskonale pamięta słowa utworów. I tak też dzieje się do dzisiaj.

Pszczoły Luzem vs. Zespół Reprezentacyjny

Wróćmy jednak do wywołanego już tematu dość oryginalnej w swojej formie nazwy. Jej dzieje przywołał Jarosław Gugała, przypominając, że na początku działalności muzycy występowali pod swoimi nazwiskami. Do czasu.

"Jeden z konferansjerów zapytał kiedyś, jak wyobrażamy sobie to, by czytał z kartki pięć nieznanych nikomu imion i nazwisk. »Natychmiast macie wymyśli, jak będziecie się nazywać« – powiedział. No i mieliśmy dwie wymyślone ad hoc propozycje", opowiadał.

Pierwsza okazała się jednak dość osobliwa, brzmiała zaś... "Pszczoły Luzem". 

"Funkcjonowała anegdota o tym, jak milicja zatrzymała kogoś i zapytała, co wiezie w bagażniku. Ten ktoś wiózł tak zwaną »bibułę«", odpowiedział zaś, że to »pszczoły luzem«", wyjaśniał dalej.

Pszczoły uleciały jednak w niepamięć, a tym samym postawiono na drugą z propozycji, która towarzyszy muzykom i dziś.

"Potem napisaliśmy do tego »ideologię«, ponieważ myśmy reprezentowali większą grupę ludzi. Tak konkretnie to Koło Naukowe Iberystów Uniwersytetu Warszawskiego", zakończył.

Takim też sposobem od ponad 40 lat Zespół Reprezentacyjny udowadnia, że muzyka potrafi łączyć nie tylko dźwięki, ale i ludzkie losy, a przyjaźń trwać może równie niezmiennie, co brzmienie.

Zobacz też:

halo tu polsat
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?