35 lat temu Joanna Szczepkowska "skończyła" PRL. Mało brakowało, by znamienne słowa nigdy nie padły

Kamil Olek

Kamil Olek

Aktualizacja

Niewiele jest w historii zdań, które to – choć wypowiedziane zaledwie raz – stały się symbolem na tyle wyraźnym, by mimo upływu czasu nie tylko nie stracić na wyrazistości, ale i zyskać swego rodzaju uniwersalność. Warunki te niewątpliwie spełniają słowa Joanny Szczepkowskiej, którymi dokładnie 35 lat temu przypieczętowała fakt, że PRL określamy dziś "słusznie minionym". Choć mało brakowało, by autorka tego twierdzenia nigdy nie pojawiła się w telewizyjnym studiu.

Joanna Szczepkowska
Joanna SzczepkowskaPiotr BujnowiczAKPA

O wywiadzie, do którego miało nie dojść. Bo telewizja była zła

Mimo że z historyczno-politycznego punktu widzenia wybory z czerwca 1989 roku uznawane są (i to nie bez przyczyny) za punkt przełomowy, w rzeczywistości zmiany – szczególnie te odczuwane przez niemających za wiele wspólnego z kręgami tak odchodzącej, jak i przychodzącej władzy – nie nastąpiły z dnia na dzień, zaś życie toczyło się dalej. Swoim tempem. Szarym tempem.

I choć owa szarość z wolna zaczynała nabierać kolorów, prędkość ta wydała się niektórym niewystarczająca. Wśród niektórych znalazła się zaś między innymi Joanna Szczepkowska.

"Miałam ochotę podejść do tych ludzi i zawołać: »Jesteśmy po drugiej stronie muru! Możemy rysować graffiti! Ucieszcie się, chociaż przez chwilę!« Niech będzie w naszej pamięci, w naszej historii jakieś święto, dzień uwolnienia dobrej, radosnej energii. Może trzeba było tam pójść, wstać nagle i krzyknąć: »Ludzie, jesteśmy wolnym krajem!«", pisała w książce o znamiennym tytule "4 czerwca".

I w gruncie rzeczy rzeczywiście "krzyknęła", choć w swoim stylu. Mało brakowało jednak, by nigdy nie miała co do tego sposobności. Gdy w październiku 1989 roku odebrała bowiem telefon z redakcji "Dziennika Telewizyjnego" i usłyszała propozycję krótkiego wywiadu "o życiu i planach", bez zastanowienia odmówiła. No bo jak to? Przyjaciółka Popiełuszki legitymizująca swoją obecnością peerelowską tubę propagandową? Po chwili przyszła jednak refleksja, a Szczepkowska oczami wyobraźni zobaczyła szansę na posłanie Polsce "dobrej nowiny". I to w antenowym prime timie.

"Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku...", czyli o "hermesowej" roli Szczepkowskiej

Szczęśliwie redaktorka "Dziennika" zadzwoniła ponownie. 28 października 1989 roku Joanna stawiła się więc w telewizyjnej siedzibie, do końca nie wiedząc jednak, jak w istocie zabrzmieć powinno jej przesłanie. Na miejscu okazało się, że schodów będzie nieco więcej – rozmowa miała bowiem zostać nagrana wcześniej. W głowie Szczepkowskiej pojawiły się tym samym kolejne obawy. Mimo to, gdy – już pod okiem kamer – usłyszała pytanie o plany, zadziałała instynktownie, prosząc prowadzącą o zamianę miejsc.

"Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm", powiedziała po chwili, patrząc prosto w obiektyw, by kilka minut później dowiedzieć się, że... rozmowę trzeba powtórzyć.

O dziwo, przebiegła ona identycznie. Aktorka wspominała po latach, że do domu dotarła już po emisji "Dziennika" z przekonaniem (graniczącym z pewnością), że telewizja nie zdecydowała się na wyemitowanie ostatniego, najważniejszego zdania.

"Dochodzę do swojego osiedla. We wszystkich prawie oknach pali się światło. Wchodzę do mieszkania. Cała podłoga w kwiatach", pisała.

Telefon rozdzwonił się od razu, gratulacje płynęły zewsząd, na bramie Uniwersytetu Warszawskiego zawisł zaś transparent z napisem "Joanna Szczepkowska niech żyje!". Wtedy wiedziała już, że przełom prawdziwie nastąpił, a jej "hermesowa" misja zakończyła się sukcesem.

"Dlaczego oni to puścili? To chyba prostsze niż się wydaje. Bo im też było to potrzebne. Bo 4 czerwca skończył się w Polsce komunizm i oni to wiedzieli tak samo dobrze jak my", podsumowała. I to już w prawdziwie wolnej ojczyźnie.

Sławne zdanie wypowiedziała raz jeszcze ponad trzy dekady później, po wyborach w 2023 roku, tym razem z teatralnej sceny. I choć podmiot był inny, motywacje z całą pewnością podobne.

Jej biografia to jednak nie tylko znamienne słowa, wypowiedziane 35 lat temu. Godzinami można by bowiem rozprawiać o rolach (tak teatralnych, jak i filmowych) czy rodzinnych koligacjach. Mało kto ma bowiem wśród przodków autora książek czytanych przez pokolenia, dwukrotnie nominowanego do literackiego Nobla (a mowa o Janie Parandowskim, twórcy osławionej "Mitologii", prywatnie zaś – dziadku artystki) czy aktora, którego twarz oglądała niegdyś na ekranach cała Polska (Andrzej Szczepkowski, ojciec Joanny, wykreował bowiem między innymi rolę Henryka Kamińskiego w kultowej "Wojnie domowej"). To jednak już materiał na inną, choć nie mniej pasjonującą historię.

Joanna Szczepkowska w "halo tu polsat"
Joanna Szczepkowska w "halo tu polsat" Dariusz GałązkaAKPA

Zobacz też:

halo tu polsat
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas