"Nasza pani Edytka". O najsłynniejszej księgowej w telewizji i karierze skończonej przez... proszek do prania

Kamil Olek

Kamil Olek

​Mimo że polskie karty telewizyjnej historii zaczęto wypełniać jeszcze w międzywojniu, były to zaledwie zapiski ołówkiem – po pióro sięgnięto dopiero na początku lat 50., kiedy to oficjalnie rozpoczęła się regularna emisja. Niedługo później do tkwiącej wciąż w powijakach telewizyjnej ekipy dołączyła Edyta Wojtczak, która z miejsca zaskarbiła sobie zarówno sympatię widzów oraz widzek, jak i "tych na górze". Talent – w połączeniu z rzadko spotykanym sznytem – podtrzymywał jej popularność przez blisko cztery dekady, czyniąc z "naszej pani Edytki" jedną z pierwszych gwiazd ówczesnego świata (a przynajmniej tego rodzimego). Nie wszystko okazało się jednak takie piękne, jakim jawiło się na szklanym ekranie.

Edyta Wojtczak
Edyta WojtczakZenon ZyburtowiczAKPA

"Pani z telewizji", czyli Edyty Wojtczak droga do legendy

Pierwsze kroki na zawodowej ścieżce stawiała jako... księgowa i to w miejscu, które dalej od telewizji leżeć nie mogło – w Wydziale Uzbrojenia Dowództwa Wojsk Lotniczych. Wszystko zmieniło się w 1957 roku, kiedy Wojtczak (nieświadomie) wzięła udział w konkursie "Piękne dziewczyny na ekrany". Inicjatorem tegoż przedsięwzięcia był ówczesny chłopak przyszłej legendy, zaś zdjęcia wysłane zostały bez jej wiedzy. Na jakiekolwiek "odkręcanie" było już jednak za późno – wizerunek Edyty pojawił się bowiem na okładce "Przekroju". Tam też wypatrzyła go twórczyni nadawanego już wówczas programu "Tele-Echo" – Irena Dziedzic. Takim oto sposobem 21-letnia księgowa została wkrótce telewizyjną spikerką.

Choć to właśnie Dziedzic uczyła ją zachowania przed kamerą i sztuki zwracania się do oglądających, sukcesy Wojtczak to przede wszystkim jej własna zasługa. Naturalny wdzięk, a do tego ogromna wiedza i pełen profesjonalizm (od początku do końca) sprawiły, że "naszej pani Edytki" – jak zwykli nazywać ją widzowie i widzki – nie dało się nie lubić. Szybko zaczęła spełniać się nie tylko jako spikerka, lecz także gospodyni licznych programów, w tym między innymi satyrycznego "Wielokropka" czy "Studia 2". Prowadziła widowiska rozrywkowe, a także festiwale muzyczne, zaś w duecie z Janem Suzinem przez długie lata składała Polakom i Polkom noworoczne życzenia.

"Byłam skromną szarą myszką, a teraz mówiłam do milionów. Telewizja odmieniła moje życie", wspominała dużo później.

Edyta Wojtczak nie przestała być "panią z telewizji" nawet po zmianie systemu, z pracą w TVP pożegnała się jednak ostatecznie w 1996 roku. Powód okazał się dość prozaiczny – była nim zaś... reklama proszku do prania, w której wzięła udział. I choć najdłuższa przygoda jej życia dobiegła końca, z pracy nie zrezygnowała – przeszła do jednej z komercyjnych stacji, gdzie prowadziła autorski program, a w międzyczasie została gospodynią radiowej audycji. Z mediami związana była tym samym aż do zasłużonej emerytury. Bo i legendy muszą w pewnej chwili odpocząć.

Dziś jedna z pierwszych gwiazd PRL-u ma 88 lat i mieszka w niewielkiej kawalerce w centrum Warszawy. Od dłuższego czasu nie udziela wywiadów i nie pojawia się publicznie. Jak sama twierdzi, korzysta z uroków jesieni życia.

"Jestem dziś osobą prywatną, prowadzę żywot emerytki", przyznała jakiś czas temu.

Spikerski romans, "ślub" z Klossem i blisko 20 lat oczekiwania. O życiu prywatnym "naszej Edytki"

Status telewizyjnej gwiazdy, którym Wojtczak cieszyła się przez blisko 40 lat, wiązał się nie tylko z przywilejami, ale i dość często komplikował życie. A że plotkowano na potęgę (podobnie zresztą jak i dzisiaj), przed rozchodzącym się pocztą pantoflową szczebiotem nie sposób było ukryć się i jednej z najbardziej rozpoznawalnych Polek. Spikerkę łączono tym samym z większością mężczyzn, cieszących się ówcześnie podobną popularnością  z Hanuszkiewiczem, Pachem, Kydryńskim, a nawet Połomskim czy wreszcie z samym Suzinem. Spikerski romans w takim układzie nigdy nie doszedł jednak do skutku, zaś Jan Suzin miał na tym polu niekoniecznie przyjemne doświadczenia – w pewnym momencie życia związany był bowiem z Ireną Dziedzic, a relacja ta nie zakończyła się w przyjemnej atmosferze (delikatnie rzecz ujmując). Ot, tematyczna dygresja.

Powróćmy jednak do Edyty i jednej z jej rzekomych relacji, która to miała w powszechnym mniemaniu zakończyć się nawet ślubem. I to w pociągu. Na dodatek z Hansem Klossem. W tym miejscu należy jednak przyznać, że część winy za rozpowszechnienie tej absurdalnej historii ponoszą sami zainteresowani – bohaterka tej opowieści, a także Stanisław Mikulski. W drodze na jeden ze wspólnych koncertów padł bowiem pomysł, by  przy udziale obecnych akurat w pociągu posłów  "połączyć węzłem małżeńskim najpopularniejszą telewizyjną parę". "Ślubu" udzielał... dźwiękowiec, Bogdan Kryspin, mimo to jednak zaledwie garstka osób domyśliła się, że całość jest jedynie inscenizacją. Polska zaczęła więc żyć rzekomym małżeństwem i choć niedługo później zarówno Wojtczak, jak i Mikulski zawarli prawdziwe związki, plotka została z nimi na lata.

Owym prawdziwym (i jedynym takim w życiu legendarnej spikerki) związkiem był ten z Michałem Szymańskim, starszym od niej o 5 lat operatorem. Poznali się przez przypadek i zakochali w sobie bez pamięci, a już w 1969 roku stanęli na ślubnym kobiercu. I było to wydarzenie bez precedensu – choć wyrażenie "paparazzo" ukuło się zaledwie kilka lat wcześniej dzięki Felliniemu, nadużyciem nie będzie, jeśli właśnie w ten sposób określimy obecnych na miejscu reporterów. Ślub został tym samym skrzętnie zrelacjonowany, zaś jego fragmenty jeszcze długo pokazywano w Polskiej Kronice Filmowej. 

Sielanka potrwała jednak tylko chwilę. Szybko okazało się bowiem, że bliższe od spokojnego życia i wspólnego prowadzenia domu są Michałowi suto zakrapiane imprezy i przygodne relacje. Tak też wyglądać miały całe lata 70. W 1981 roku, gdy sytuacja w Polsce zaczynała się komplikować, Szymański postanowił uciec z kraju. I nie byłoby w tym zapewne nic przesadnie dziwnego (w końcu nie on jedyny, szczególnie wtedy), gdyby nie to, że "zapomniał" poinformować o wyjeździe własną żonę. Wojtczak wyznała po latach, że jej świat legł wtedy w gruzach, jednak mimo to nie traciła nadziei, że mąż wróci. Daremnie. Bo choć wdową została oficjalnie dopiero w 1999 roku, przez 18 wcześniejszych lat ani razu nie mieli ze sobą kontaktu. Była to jednocześnie ostatnia tego typu relacja w życiu legendarnej spikerki. Od tamtej pory żyje bowiem samotnie.

Edyta Wojtczak w 2020 roku
Edyta Wojtczak w 2020 rokuRadosław NawrockiAgencja FORUM
halo tu polsat
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas