To tu zaczyna się Europa. Portugalia nie do końca odkryta – w sezonie i poza nim
Kamil Olek
Fado, azulejo, pastéis de nata, porto – między innymi te powszechnie znane nazwy wrzucono w pewnym momencie do worka z napisem "Portugalia", który rozpoczął następnie wędrówkę nie tylko po Europie, ale i po całym świecie. I choć wszystkie wymienione to niewątpliwe dziedzictwo tego niezwykłego kraju, wiedza o Portugalii na nich się nie kończy, a dopiero zaczyna. Podobnie, jak i cały kontynent, bo to właśnie tutaj ma on swój początek (nie tylko ten geograficzny). Zapraszamy w podróż oczywisto-nieoczywistą po kraju, którego nie sposób odwiedzić tylko raz. Bora lá!
Lizbońska Alfama – stroma i wąska esencja Portugalii
Zapewne wypadałoby zacząć od początku, skoro jednak punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, rozpocznijmy od stolicy. Lizbona to miasto wyjątkowe – tradycja miesza się tu z nowoczesnością, cisza i spokój, przypominające bardziej klimat niewielkiego miasteczka, naturalnie przeplatają się zaś z wielkomiejskim gwarem. By jednak odkryć kwintesencję Lizbony w Lizbonie (a może i Portugalii w Portugalii) warto wybrać się do najstarszej dzielnicy miasta, jednej z niewielu, które ostały się niemal nienaruszone po potężnym trzęsieniu ziemi sprzed ponad 250 lat – do Alfamy.
Alfama wzniesiona została na skalistym stoku u brzegu Tagu, w czasach Maurów była zaś ichniejszym centrum miasta. I choć zabudowa z tamtego okresu się nie ostała, zachował się układ, a wraz z nim niezwykle charakterystyczne wąskie i strome uliczki. Kronikarz pierwszego portugalskiego króla pisał o Alfamie, że "domy zbudowano [tu] tak blisko siebie, że z wyjątkiem dzielnicy kupieckiej trudno znaleźć ulicę szerszą niż na dwa i pół metra", co do dziś ma odbicie w rzeczywistości. W tę część Lizbony koniecznie trzeba wybrać się osławionym tramwajem linii 28, którego cała trasa wiedzie od placu Martim Moniz aż do dzielnicy Prazeres. Nie można też zapomnieć, że to właśnie tutaj powstał znany na całym świecie portugalski blues, czyli fado.
Nie samym porto w Porto żyją. Kilka słów o "Perle Portugalii"
Lizbona to rzecz jasna nie wszystko. Stamtąd skierujmy się więc do drugiego pod względem wielkości miasta kraju, którego nazwa kojarzy się nawet tym, którzy o Portugalii wiedzą jedynie tyle, że jest. Porto, bo o nim mowa, nie bez przyczyny zwane jest "perłą". Oblepiające okoliczne wzgórza kamieniczki, które liczyć można w tysiącach, przywodzą na myśl nie sen szalonego cukiernika, jak mogłoby się wydawać, ale suto zastawiony stół i to chwilę przed ucztą (nie tylko dla oczu – choć o tym za chwilę). Nie powinno więc dziwić, że miasto określane jest jednym z najbardziej fotogenicznych na świecie.
I choć zapewne tyle, co kolorowych kamienic, jest również innych zabytków, pochylmy się nad rzeczoną ucztą. Ta nie może obyć się tutaj bez... małej Francuzeczki. Tak bowiem przetłumaczyć można nazwę portugalskiego croque madame. Francesinha to kanapka, zawierająca między innymi szynkę linguiça oraz ser, skąpana w aromatycznym pomidorowo-piwnym sosie, stanowiąca nie tylko popularny fast-food, ale i wykwintne danie, na które zjeżdżają amatorzy z całego świata. Jeśli jednak Porto, musi być i porto – słodkie, niezwykle intensywne, a przy tym aromatyczne wino, w którym wyczuwalna są nie tylko wanilia, dąb czy przyprawy korzenne, ale i sama Portugalia. Idealne na zakończenie turystycznego podjadania (również tego oczami).
Madera – portugalska kraina wiecznej wiosny
Skoro o fotografowaniu była już mowa, grzechem byłoby nie wspomnieć o Maderze. I choć tym samym opuszczamy kontynentalną Europę, wcale nie udajemy się daleko, tym bardziej więc warto postawić stopę na lądzie zielonej oazy Atlantyku. Bo za taką uchodzi właśnie ta portugalska wyspa, gdzie wiecznie trwa wiosna i która nie bez przyczyny nazywana jest "europejskimi Hawajami".
Choć tak właściwie to Hawaje mogłyby nosić miano "amerykańskiej Madery", ta bowiem nie tylko w niczym im nie ustępuje, ale i wciąż pozostaje odrobinę mniej odkryta, co w jej przypadku działa tylko na plus. I choć sama wyspa liczy zaledwie 800 kilometrów kwadratowych, udowadnia, że powiedzenie "małe jest piękne" staje się jak najbardziej realne. Przynajmniej w tym przypadku. Na Maderze bowiem nie powinno pytać się "co tu zobaczyć?", ale "czego tu nie ma?". Bo znajdziemy właściwie wszystko – od lazurowego, tylko pozornie spokojnego oceanu po zapierające dech w piersiach (dosłownie oraz w przenośni) góry. Do tego imponujące klify, wijące się wzdłuż maderskiego wybrzeża, niezliczone ogrody i parki, roślinność, której bogactwo aż trudno sobie wyobrazić, kwietne dywany, mieniące się wszystkimi kolorami tęczy, a także wulkaniczne plaże czy naturalne baseny skalne.
I cóż poza "wow" można w tym przypadku powiedzieć? Zapewne niewiele, żadne słowa nie oddadzą bowiem w pełni piękna tej portugalskiej wyspy.
Sagres i Przylądek Świętego Wincentego – nie koniec, a początek Europy
Początek czy koniec? W tym wypadku jedno i drugie – koniec naszej krótkiej wyprawy po Portugalii, jednak początek... całej Europy. Bo za taki uchodzi właśnie miasteczko Sagres, położone na Przylądku Świętego Wincentego, czyli najbardziej na południowy zachód wysuniętej części Europy kontynentalnej. I choć niektórzy rzeczywiście nazywają to niewielkie miasteczko "końcem świata", świadczy to tylko o jednym – że nigdy tam nie zawędrowali (nawet palcem po mapie).
Fale Atlantyku z impetem uderzające o strzeliste klify to imponujący naturalny spektakl, który nie tyle warto, co trzeba zobaczyć na własne oczy. Szczególnie wtedy, gdy słońce zbliża się do horyzontu – tutejsze zachody to bowiem nie tylko kolejny onieśmielający wręcz akt sztuki pisanej przez Matkę Naturę, ale i możliwość doświadczenia prawdziwej magii na własnej skórze. Magii, o której istnieniu przekonani byli mieszkańcy tej ziemi już setki lat temu. Wtedy też, nie znając innego świata, głęboko wierzyli, że słońce tonie w tym miejscu w oceanie, wyznaczając granicę poznania.
I choć rzeczywistość okazała się nieco bardziej rozległa, niż można było ówcześnie przypuszczać, niezmiennie zaczyna się w tym miejscu, podobnie jak i cała Portugalia, której odwiedzenie polecamy o każdej porze roku. Także po sezonie.
Zobacz także: