Sabała, czyli "tatrzański Homer". O Janie Krzeptowskim – najsłynniejszym z podhalańskich gawędziarzy
Jan Krzeptowski - znany światu jako Sabała - zdaje się zajmować szczególne miejsce w dziejach polskiej kultury regionalnej; jego historia niemal od początku funkcjonuje bowiem na styku faktów i mitów. Dziś trudno wyobrazić sobie jednak mitologię Podhala bez postaci legendarnego (choć jednocześnie ze wszech miar realnego) gawędziarza, którego nie bez przyczyny nazwano swego czasu "Homerem Tatr", dostrzegając weń strażnika pamięci mówionej. Tym samym opowiadający historie Sabała sam stał się jedną z nich.

Od Gąsienicy - przez Krzeptowskiego - po Sabałę (i kilku innych)
Jan Krzeptowski - a właściwie Jan Gąsienica - przyszedł na świat 26 stycznia 1809 roku w Kościelisku; jako że Gąsieniców na Podhalu nie brakowało, Jan oraz jego bracia zdecydowali się - mimo że nieoficjalnie - przyjąć nazwisko powiązane z Krzeptówkami (stanowiącymi wówczas osobną wieś); i choć bohater niniejszej gawędy występuje współcześnie przede wszystkim jako Sabała (a miano to, jak twierdzą źródła, miało wziąć się od odziedziczonej po ojcu posiadłości), ongiś znany był też jako Janko Sablik czy Janek Czakor. Nim którakolwiek z tych godności przebiła się jednak do nieco powszechniejszej świadomości, życie Krzeptowskiego toczyło się na granicy określonego porządku.
Młody Sabała parał się wieloma fachami, niewiele z nich można jednak określić mianem "szlachetnych"; wieść niesie, że swego czasu angażował się w działania, z których ponad sto lat wcześniej słynął między innymi Juraj Jánošík - choć w ówczesnej rzeczywistości nie miały one jeszcze jednoznacznie amoralnej wymowy.
Wszystko to do czasu. W 1846 roku Sabała włączył się w "poruseństwo" - zryw określany w historiografii "chochołowskim"; mimo że to potrwało zaledwie trzy dni, okazało się dla Krzeptowskiego momentem granicznym. Porzucił wówczas dotychczasowe życie, ale miast osiąść na gospodarstwie - jak wielu mu podobnych - postanowił zająć się gawędziarstwem i muzykowaniem. Tatry, choć od wieków te same, zmieniły się więc w krajobraz opowieści.
Zakopane się rodzi. Sabała jako przewodnik i świadek przemiany
Druga połowa XIX wieku przyniosła Zakopanemu coś, co z dzisiejszej perspektywy nie wydaje się nazbyt zaskakujące, jednak wówczas oznaczały koniec dotychczasowej rzeczywistości - napływ ludzi "z zewnątrz". Ci, pochodzący na ogół z "wyższych sfer", przywieźli zaś ze sobą nie tylko pieniądze, ale i nowe spojrzenie na Podhale - spojrzenie pełne fascynacji, czasem protekcjonalne, w większości jednak autentycznie zaciekawione.
Sabała odnalazł się w tym świecie z zaskakującą naturalnością. Jako przewodnik tatrzański nie tylko prowadził po górach i dolinach, lecz również tłumaczył je językiem opowieści, anegdoty i muzyki. Spotkanie z Tytusem Chałubińskim okazało się tu kluczowe: lekarz, społecznik i miłośnik Tatr szybko zrozumiał, że ma do czynienia nie z "ludowym dodatkiem" do kolejnej górskiej wędrówki, ale z człowiekiem obdarzonym szczególną formą wiedzy - zakorzenionej w doświadczeniu, pamięci i narracji.
Wspólne wyprawy, przyjaźń trwająca aż do śmierci i symboliczne sąsiedztwo grobów na Pęksowym Brzyzku nie są tu jedynie anegdotą; pokazują moment, w którym Podhale zaczęło być opowiadane przez samych górali - a nie wyłącznie przez przyjezdnych.
"Homer Tatr", czyli o gawędędzie jako formie kultury
To właśnie wtedy narodził się mit Sabały jako "Homera Tatr" - określenie nieprzypadkowe i nieironiczne, przypisywane Stanisławowi Witkiewiczowi (ojcu Witkacego, którego Krzeptowski był przy okazji ojcem chrzestnym) i jego kręgu Sabała był kimś, kto nie "gra folkloru", lecz go ucieleśnia. Jego gawędy funkcjonowały niemal jak żywa literatura - miały strukturę, rytm, powracające motywy i bohaterów, a zarazem były otwarte na improwizację i reakcję słuchających.
Nie dziwi więc, że stał się bohaterem malarskich portretów, literackich zapisów i anegdot krążących wśród zakopiańskiej bohemy. Henryk Sienkiewicz spisał "Sabałową bajkę", Witkiewicz wplatał go w swoje eseje, Tetmajer czerpał z jego narracyjnych zasobów, a muzyczne "nuty sabałowe" trafiały do świadomości kolejnych pokoleń - również tych zupełnie spoza Podhala.
Sabała nie był przy tym twórcą "dla publiczności". Nie stylizował się, nie projektował własnej legendy. A jednak stał się jej centrum - właśnie dlatego, że mówił i grał tak, jak potrafił, nie oglądając się na efekt. Śmierć Krzeptowskiego, 8 grudnia 1894 roku, nie zamknęła więc jego obecności w kulturze - przeciwnie, przyspieszyła proces mitologizacji. Pomnik Chałubińskiego i Sabały w Zakopanem bardzo szybko stał się w powszechnej świadomości po prostu "pomnikiem Sabały". Festiwal "Sabałowe Bajania", ulice noszące jego imię, obecność w edukacji regionalnej - wszystko to świadczy o jednym: opowieść o tatrzańskim gawędziarzu okazała się trwalsza niż wiele oficjalnych narracji.
Bo Sabała nie jest tylko postacią z XIX wieku. Jest figurą kultury - symbolem świata, w którym pamięć przekazuje się głosem, muzyką i historią opowiadaną przy ogniu. W świecie coraz bardziej zapisanym i archiwizowanym jego legenda przypomina, że czasem najważniejsze rzeczy istnieją tylko wtedy, gdy ktoś je opowie.
Zobacz też:






