​Pół kroku za Afrodytą. O tajemnicach słonecznego raju, dla niepoznaki zwanego Cyprem

Kamil Olek

Kamil Olek

"Nad cichą, modrą toń nieskończonego morza, płynęła kwiatów woń, jak lutni dźwięk, w przestworza"... Gdy Kazimierz Przerwa-Tetmajer kreślił te słowa, biorąc na tapet narodziny mitycznej Afrodyty, nie przypuszczał nawet, że opisywane przezeń miejsce nie tylko istnieje, ale i stanie się w przyszłości wypoczynkową mekką dla tysięcy jego krajan. Światem, który po wynurzeniu się z morskiej piany ujrzała podobno najpiękniejsza olimpijska bogini, miał być bowiem rajski Cypr. I choć ten po dziś dzień czerpie ze starożytnego dziedzictwa, ma do zaoferowania dużo, dużo więcej.

Półwysep Akamas
Półwysep AkamasUnsplash

Cypryjskimi śladami Afrodyty. Przynajmniej na początku

Nim jednak wspomniane "dużo więcej", wzorem Tetmajera (a także setek artystów przed nim i po nim) zajmijmy się wywołaną już Afrodytą. Według jednej z mitycznych wersji do jej narodzin miało dojść w pobliżu Pafos, konkretniej zaś – przy okazałej skale znanej dziś jako Petra tou Romiou (czyli "Skała Rzymianina"). Tam właśnie wyłoniła się podobno z morza, a następnie sprawiła, że całe wybrzeże zaczęło tętnić życiem. I tak jest do dziś, bo zarówno sama skała, jak i cała jej okolica, to jeden z najpopularniejszych celów podróży dla przybywających na Cypr turystów i turystek. Lecz czy można im się dziwić, skoro opłynięcie tego mitycznego miejsca ma rzekomo zapewnić szczęście w miłości i to przez całe życie? Cóż, próbować zawsze warto. A nuż?

Skała Afrodyty
Skała AfrodytyUnsplash

Jeśli jednak pomyśleliście choć przez chwilę, że cała "afrodytyczność" wyspy sprowadza się li i jedynie do skały – nic bardziej mylnego. Nieco dalej od Pafos znajdują się choćby ruiny starożytnego miasta, Palepafos, które przez wieki (choć te przed naszą erą) pozostawało jednym z najprężniej działających ośrodków gospodarczych, będąc przy tym centralnym punktem kultu bogini miłości (i płodności). Sanktuarium Afrodyty, stanowiące jeden z najważniejszych obiektów tamże, działało aż do IV wieku naszej ery, zaś jego pozostałości (jak i cały kompleks) oglądać można do dziś.

Mało? Czas więc na Łaźnie Afrodyty. I choć nazwa może sugerować budynek na starożytną modłę, tak naprawdę jest to niewielki zbiornik wodny, położony wśród drzew figowych, nieopodal źródła bijącego w skalnej grocie. To właśnie tu mityczna bogini miała zażywać swoich kąpieli, choćby tych w towarzystwie ukochanych. Od imienia jednego z nich, ateńskiego księcia Akamasa, nazwę miał z kolei wziąć cypryjski półwysep – dziś niemalże bezludny, otoczony jednak niewielkimi lagunami, które zapewniają nieporównywalny z niczym innym widok.

Łaźnie Afrodyty
Łaźnie Afrodyty123RF/PICSEL

I choć o Afrodycie moglibyśmy rozprawiać jeszcze długo, nie samą boginią Cypr żyje. Miejsca z nią związane trudno też uznać za tajemnicze w najpowszechniejszym tego słowa znaczeniu, odkryte (i opisane) zostały już bowiem po wielokroć. Na mapie słonecznego raju (a nazwę te stosujemy nie bez powodu, słońce świeci tu bowiem przez ponad 300 dni w roku) odnaleźć można jednak i takie, którym daleko do rozchwytywanych. To zaś błąd. I to ogromny!

O kotach i flamingach, czyli Cypr nie do końca odkryty

Co powiecie więc na koci klasztor, w którym przez cały rok rezydują koci "mnisi"? Absolutnie nie żartujemy, Cypr bowiem, poza byciem "wyspą Afrodyty" czy "wyspą miłości", z powodzeniem mógłby być również nazywaną "wyspą kotów". Tych czworonogów żyje tam bowiem więcej, aniżeli samych mieszkańców i mieszkanek, co podobno stało się za sprawą rzymskiej cesarzowej Heleny, która upatrywała w nich sposobu na "likwidację" jadowitych cypryjskich węży. Ona też miała ufundować bodaj najstarszy na wyspie klasztor – Agios Nikolaos ton Gaton, czyli... świętego Mikołaja od kotów. Przez długie lata koci pogromcy gadów przechodzili tam odpowiednie szkolenie, a do podstawowych obowiązków mieszkających w klasztorze mnichów należało dbanie o ich dobrobyt. W pewnym momencie mury zostały opuszczone, jednak w drugiej połowie XX wieku klasztor znalazł się pod opieką mniszek. Dziś działa i otwarty jest przez cały rok, a jego największą atrakcję wciąż stanowią – nie będzie to zaskoczeniem – koty. Ile jest ich naprawdę? Pewne jest jedynie to, że sporo. A nawet trochę więcej.

Koty w cypryjskim klasztorze świętego Mikołaja
Koty w cypryjskim klasztorze świętego Mikołaja123RF/PICSEL

Jeśli o zaś o zwierzętach mowa, grzechem byłoby nie napomknąć o słonym jeziorze nieopodal Larnaki, nad brzegiem którego od listopada do marca obserwować można setki flamingów – wtedy właśnie wypełnia się ono bowiem niską wodą, kusząc spragnione krewetkowej uczty ptaki. Prócz podziwiania tych majestatycznych stworzeń, warto skupić też uwagę na otaczającym jezioro krajobrazie, w tym i położonym nad brzegiem meczecie Hala Sultan Tekke – najważniejszym obiekcie cypryjskiego islamu, mającym być miejscem pochówku jednej z ciotek Mahometa.

Flamingi w słonym jeziorze nieopodal Larnaki
Flamingi w słonym jeziorze nieopodal LarnakiUnsplash

Podobnych miejsc, do których turyści nie zaglądają aż tak często, jest o wiele więcej – wspomnijmy choćby o zalanej (choć widocznej spod tafli zbiornika Kouri) wiosce nieopodal Limassol, o opuszczonym statku Edro III, zacumowanym w południowo-zachodniej części wyspy, o wybudowanym w grocie kościółku Agioi Saranta, do którego nie sposób dotrzeć inaczej niż pieszo czy wreszcie o Lefkarze, czyli stolicy srebra i koronek. Każdy z tych punktów pokazuje, że Cypr to nie tylko wyspa greckiej bogini czy uwielbiany przez Europejczyków i Europejki plażowy raj, ale i miejsce wciąż nie do końca odkryte. Owego odkrywania najlepiej dokonywać zaś na własną rękę.

Zobacz też:

halo tu polsat
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas