Pięć odsłon złotej polskiej jesieni, czyli gdzie wybrać się między wrześniem a listopadem
Polska jesień nie jest jedynie porą roku - bywa bowiem również niezwykle charakterystycznym zjawiskiem estetycznym, a nawet kulturowym; momentem, w którym pejzaże - choć na co dzień znajome - przeobrażają się w scenografię niemal symboliczną. I choć sezon urlopowy uznać można za zakończony, właśnie wtedy warto ponownie ruszyć w drogę, by odwiedzić miejsca, które w barwach września, października czy listopada zyskują pełnię wyrazu - od wapiennych dolin Jury Krakowsko-Częstochowskiej, przez beskidzkie stoki, bukowe knieje Roztocza czy mazurskie jeziora, aż po klify Bałtyku. Przedstawiamy tym samym pięć punktów rodzimej mapy, które jesienią zdają się objawiać swój niekoniecznie typowy urok.

Ojców
Ojców (a tym samym Ojcowski Park Narodowy) położony jest zaledwie kilkanaście kilometrów na północ od Krakowa - w samym sercu Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej. I choć najmniejszy park narodowy w kraju (liczący raptem dwadzieścia jeden kilometrów kwadratowych) równie chętnie, co jesienią, oblegany jest i w inne pory roku - na niewielkim skrawku ziemi mieści się wszak wszystko, od głębokiej doliny Prądnika, przez wapienne formacje o fantazyjnych kształtach, aż po chłodne jaskinie i zamkowe ruiny, w których echo dawnych legend miesza się z turystycznym zgiełkiem - szczególnego blasku nabiera właśnie jesienią. Wtedy też buki i jawory zamieniają się w kalejdoskop kolorów, a poranne mgły leniwie unoszą się nad dnem doliny, podczas gdy cały pejzaż nabiera niemal baśniowego charakteru.
To tutaj Kazimierz Wielki miał wznieść zamek ku czci swojego ojca, Władysława Łokietka (ruiny tych zabudować trwają zaś na miejscu po dziś dzień), a obok skalnej Bramy Krakowskiej postawić kaplicę. Najbardziej rozpoznawalnym symbolem parku pozostaje jednak Maczuga Herkulesa - wapienny monolit o wysokości ponad 25 metrów, stojący jak wyzwanie rzucone naturze i czasowi. Jesienią, gdy promienie słońca filtrują się przez mgliste zasłony, nawet zwykły spacer wzdłuż szemrzącego Prądnika staje się doświadczeniem niemal medytacyjnym.

Zwierzyniec
Na Roztoczu jesień nadchodzi później i wolniej niż w innych częściach Polski - złocienie liści utrzymują się nadzwyczaj długo, a słońce odbija się w spokojnych taflach stawów i jezior, nadając całemu krajobrazowi ton bursztynowego światła. Zwierzyniec, miasteczko zwane niegdyś "roztoczańską perłą", swoje początki zawdzięcza Janowi Zamoyskiemu, który pod koniec XVI wieku urządził tu letnią rezydencję, nieopodal której funkcjonował - a jakże - zwierzyniec właśnie.
Ślady tamtych (i późniejszych) czasów pozostają obecne także w dzisiejszym pejzażu - barokowy kościół świętego Jana Nepomucena, wzniesiony w pierwszej połowie XVIII stulecia przez Tomasza Zamoyskiego i malowniczo posadowiony "na wodzie", stanowi widok niemal teatralny, szczególnie w jesiennej aurze, gdy lustro stawu odbija barwne liście i spadające kasztany. W Zwierzyńczyku - odtwarzający zabytkowy układ dawnego parku pałacowego - do dziś można spotkać koniki polskie, pochodzące od dawnych tarpanów, które w jesiennej scenerii przypominają kadr z pradziejów. Spacerując tutejszymi ścieżkami ma się poczucie, że czas płynie wolniej, a jesień - miast zwiastować koniec - jest zapowiedzią ciszy i ukojenia.

Wisła
W sercu Beskidu Śląskiego rozciąga się Wisła - miasto i jednocześnie symboliczne źródło największej polskiej rzeki. Jesienią pejzaż tego regionu jawi się jako wielkie impresjonistyczne płótno - bukowe lasy płoną czerwienią i złotem, dymy unoszą się z rozrzuconych w dolinach domostw, a mgły, schodząc ze stoków Baraniej Góry, otulają miasteczko miękką zasłoną.
Wisła, choć w sezonie letnim i zimowym tętni życiem, jesienią uspokaja rytm. Można wtedy przejść się do źródeł rzeki, które w symbolicznej formie pomnika przypominają, że z tych górskich strumieni rodzi się nurt sięgający Bałtyku. Obok stoją dawne wille uzdrowiskowe, takie jak Ochorowiczówka - ślad epoki, w której Wisła była miejscem spotkań artystów i intelektualistów. Jesienne spacery wzdłuż Białej i Czarnej Wisełki, po drewnianych kładkach, wśród szelestu liści i chłodnego powiewu wiatru, pozwalają odnaleźć w Beskidach to, co najważniejsze - ciszę, kontemplację i poczucie obecności w świecie, który jest starszy niż my sami.
Gołdap
Najbardziej na północny wschód wysunięte polskie uzdrowisko, Gołdap, otoczone Mazurami Garbatymi i Puszczą Romincką, w jesiennej odsłonie zaskakuje kontrastami. To tutaj, wśród pagórkowatych pól i bukowych lasów, można poczuć przestrzeń, która nie została jeszcze do końca ujarzmiona - poranki są chłodne i wilgotne, a powietrze, uznawane za jedno z najczystszych w Polsce, przesycone zapachem igliwia i mokrych liści.
Gołdap słynie z monumentalnych tężni solankowych - drewnianych konstrukcji, które w jesiennej mgle przypominają niemal gotyckie katedry. Spacer wokół nich, gdy powietrze przesycone jest mgiełką solanki, daje poczucie oczyszczenia i spokoju. Niedaleko rozciąga się jezioro o tej samej nazwie, którego tafla w październiku lśni przygaszonym srebrem, a w otaczających lasach szumi Puszcza Romincka - niegdyś ulubione miejsce cesarzy niemieckich, dziś przestrzeń dla wędrowców poszukujących ciszy. Jesień na tych terenach nie jest łatwa - bywa chłodna, bywa wilgotna - ale nagradza pejzażem surowym i pięknym, takim, który zapada w pamięć.

Międzyzdroje
Bałtyk jesienią ma twarz surową i prawdziwą - fale są wysokie, wiatr przenikliwy, a plaże niemal puste. Właśnie wtedy Międzyzdroje, perła wyspy Wolin, ukazują swoje inne oblicze. Latem bywa tu (za) głośno i (zbyt) tłumnie, ale jesienią miasto odzyskuje kontakt z naturą. Najwyższy nad Bałtykiem klif, mierzący około 93 metrów, porośnięty bukami i sosnami, spowity złotem liści, tworzy spektakl jedyny w swoim rodzaju.
Woliński Park Narodowy, rozciągający się tuż za miastem, tętni wówczas życiem: bieliki szybują nad klifami, żubry brodzą w liściach w rezerwacie, a ścieżki prowadzące nad jezioro Turkusowe czy do punktów widokowych oferują panoramy, które zapierają dech. Spacer po molo, z którego roztacza się widok na wzburzone morze, bywa przeżyciem niemal medytacyjnym. A gdy dzień chyli się ku końcowi, a słońce topi się w horyzoncie, nawet tak popularne miejsca jak Aleja Gwiazd zamieniają się w przestrzeń zadumy - jesień sprawia, że wszystko tu wybrzmiewa ciszej i głębiej.
Ojców, Zwierzyniec, Wisła, Gołdap i Międzyzdroje - pięć miejsc, pięć różnych pejzaży, a jedna wspólna nuta: jesień, która obleka je w kolory i nastroje niemożliwe do uchwycenia w innej porze roku. Polska jesień to nie tylko pogoda i kalendarz - to stan ducha, w którym przestrzeń zaczyna mówić więcej niż kiedykolwiek, a podróż staje się doświadczeniem estetycznym i symbolicznym.

Zobacz też: