O prawdziwości dziadów w "Dziadach". Czy można wierzyć Mickiewiczowi?
W twórczości Adama Mickiewicza ludowość nie stanowiła przedmiotu badań, lecz materię przemiany. Czy obrzęd dziadów, przedstawiony przezeń w "Dziadach wileńsko-kowieńskich" (a więc drugiej części cyklu), odpowiadał więc historycznym realiom ludowych obrzędów? W jakim stopniu wizja odbiega od rzeczywistego kształtu? I czy od dzieła, którego siła polega na symbolicznej intensyfikacji, można w ogóle oczekiwać wierności antropologicznej?

Dziady jako praktyka pamięci. O korzeniach mickiewiczowskiej obrzędowości
W tradycji ludów litewsko-białoruskiego pogranicza dziady były formą sakralnej komunii między dwoma światami. Odprawiano je cyklicznie - najczęściej jesienią, w okresie przypadającym na przełomie października oraz listopada, a także wiosną. Nie był to jednak spektakl, lecz akt wspólnotowy - organicznie zakorzeniony w rytmie natury; śmierć nie oznaczała bowiem oddzielenia, lecz jedynie przesunięcie w "przestrzeni obecności".
Praktyka obejmowała zespół określonych gestów i rytuałów - przygotowywano więc jadło, uchylano drzwi, zapalano ogień. Przez całą noc strzeżono też domostwa przed nadmiernym hałasem i ostrymi narzędziami, by nie naruszyć subtelnej obecności dusz, które miały prawo do godnego przyjęcia. Centralnym aktem było wspólne spożywanie pokarmów - w milczeniu, a tym samym w metaforycznej obecności przodków czy przodkiń.
Dziady były więc formą zbiorowej pamięci, praktykowanej nie w formie narracji, lecz w akcie współdzielenia przestrzeni i czasu. Świat niewidzialny był obecny, lecz niepersonalny - same obrzędy zawierały zaś elementy archaiczne, choć stopniowo nasiąkały symboliką nowych wierzeń.
Symboliczna sublimacja, czyli Mickiewicz wobec folkloru
Mickiewicz, podejmując motyw dziadów, nie rekonstruuje jednak, lecz transfiguruje. Obrzęd staje się więc w jego dramacie konstrukcją teatralno-metafizyczną - zostaje przeniesiony do wnętrza kaplicy, zmieniając tym samym przestrzeń społeczną na niemal liturgiczną. Rola przewodnika rytuału zostaje skupiona w postaci Guślarza - figury symbolicznej, pełniącej funkcję kapłana, medium, poety i filozofa jednocześnie.
W dramacie duchy nie tylko są przywoływane - one przemawiają, ujawniają swe losy, moralizują. Ich obecność zostaje zindywidualizowana i wpisana w hierarchię etyczną. Nie są to już anonimowe emanacje wspólnoty przodków, lecz figury z silnie zarysowanym profilem moralnym. Wymiar ten nie istniał jednak w folklorze. Ludowa celebra był wszak inkluzywna - Mickiewicz natomiast wprowadza miarę etyczną, rodzaj teologii czynu i cierpienia. Pojawia się symboliczna wymiana: duch może zaznać ulgi, jeśli żyjący ofiarują mu jałmużnę, modlitwę, pokarm - ale tylko wtedy, gdy jego los ma sens moralny. Nie jest to już akt pamięci, lecz akt sądu. 
  
Poeta korzysta z realnych elementów, ale używa ich jako materiału dramaturgicznego, nie dokumentalnego. Każdy szczegół zostaje przefiltrowany przez kategorię wzniosłości - Mickiewicz nie obserwuje, lecz interpretuje. Nie notuje - lecz formuje. W efekcie "Dziady" stają się nie tyle przedstawieniem rytuału, ile jego symboliczną sublimacją.
Oceniając zgodność mickiewiczowskiego dramatu z ich etnograficznym pierwowzorem, trzeba wystrzegać się literalizmu. Wieszcz nie był wszak etnografem, lecz twórcą mitu kulturowego. Właśnie dlatego "Dziady" działają nie jako folklor, lecz archetyp. Jego "dziady" nie należą do garstki wciąż praktykujących dawne wierzenia, lecz do wszystkich, którzy uczestniczą w dramacie narodowego losu.
Dlatego też pytanie "ile w nich prawdy?" powinno ustąpić miejsca pytaniu bardziej fundamentalnemu: "jaką prawdę konstruują?". A odpowiedź brzmi: prawdę o świecie, w którym śmierć nie zamyka, lecz domyka; w którym pamięć staje się fundamentem wspólnoty; w którym obrzęd nie odtwarza życia, lecz wskazuje jego głębszy sens. Mickiewicz - niczym prawdziwy Guślarz - nie przekazuje więc wiedzy, lecz uchyla drzwi do uczestnictwa.
Zobacz też:






