"Niech jedzą ciastka", powiedziała... na pewno nie Maria Antonina. O cytatach żyjących własnym życiem
Jakkolwiek rozumiana przestrzeń publiczna zdaje się żyć cytatami maści wszelkiej - te barwią wszak błyskotliwością nawet najbanalniejsze wypowiedzi, dając złudzenie uczestnictwa w intelektualnym dziedzictwie. Problem w tym, że spora część tychże trwa nie dlatego, że w istocie padła z ust autora lub autorki, lecz w związku z dopasowaniem do konkretnej narracji. W mitologii współczesnego świata przytaczane słowa nie muszą mieć twórcy czy twórczyni - wystarczy ich znaczenie. Taki też los spotkał Marię Antoninę i jej rzekomą wypowiedź o ciastkach (będących w istocie brioszkami) - zdanie to, wielokrotnie przytaczane jako symbol monarszego cynizmu, nigdy nie zostało bowiem wypowiedziane (a przynajmniej nie przez żonę Ludwika XVI). Ba, podobne przykłady mnożyć można w nieskończoność.

Królowa, która ciastek jeść nie kazała. Mit Marii Antoniny
Słowa "qu'ils mangent de la brioche!" (po polsku, ze względu na różnice kulinarno-językowe, tłumaczone na ogół jako "niech jedzą ciastka") przypisuje się Marii Antoninie od ponad dwóch wieków. Według rozpowszechnionej wersji, gdy królowa dowiedziała się, że poddanym brakuje chleba, miała wzruszyć ramionami i zaproponować, by sięgnęli po brioszki - a więc rodzaj słodkawego drożdżowego pieczywa, które w opisywanych czasach wypiekane było z użyciem słusznych ilości masła i jaj. W powtarzanej co rusz wersji tej historii miało stać się to kroplą, która przelała czarę goryczy, wpasowując się jednocześnie w obraz aroganckiej i oderwanej od rzeczywistości arystokratki.
Scena ta nigdy nie miała jednak miejsca. Co więcej, jej geneza jest starsza niż sama Maria Antonina. Po raz pierwszy zdanie to pojawia się najprawdopodobniej u Jeana-Jacques'a Rousseau, konkretniej w jego "Les Confessions" - czyli "Wyznaniach" - spisanych w chwili, gdy Maria Antonina, jako austriacka arcyksiężniczka, żyła jeszcze w Wiedniu. Filozof opisuje moment, w którym nie może zdobyć chleba, przypominając sobie następnie słowa pewnej "wielkiej księżniczki" o brioszkach. Imię owej damy nie pada, trudno podejrzewać jednak, by Rousseau obdarzył podobnym mianem nieznaną szerzej w ówczesnej Francji Austriaczkę.
Co więcej, podobna anegdota, choć w niespisanej formie, krążyć miała dużo wcześniej - w XVII wieku zbliżoną motywację przypisywano królowej Marii Teresie, również żonie Ludwika, tyle że XIV. Niektóre źródła wskazuje także na jej niemiecki odpowiednik, traktujący o arystokratce zalecającej ubogim "przerzucenie się" na słodkie wypieki. Tego rodzaju opowieści były zresztą częścią europejskiej (choć nie tylko, już w VII wieku historia o zbliżonym przekazie pojawiła się również w Chinach) kultury narracyjnej - moralitetem o pysze możnych, wyrażonym w formie groteski. Nie wymagały prawdziwego autora czy autorki - potrzebowały podatnego gruntu.
Właściwe przypisanie tych słów Marii Antoninie pojawia się dopiero w 1843 roku, a więc pięćdziesiąt lat po jej śmierci - w satyrycznym piśmie "Les Guêpes", gdzie Jean-Baptiste Alphonse Karr przytacza anegdotę i stwierdza, że znalazł ją w książce z 1760 roku, co miało "dowodzić", że królowa nie mogła tego powiedzieć. Ale - jak to zwykle bywa - dementi utrwaliło mit. Później cytat wielokrotnie przypisywano w literaturze popularnej i podręcznikach właśnie Marii Antoninie, pasował wszak do jej historycznej reputacji, a także wpisywał się w potrzebę upraszczania skomplikowanego biegu dziejów (najlepiej w jednym zdaniu).
Słowa, których nie wypowiedział nikt (choć powtarzają je wszyscy)
Francuska królowa nie jest w tej kwestii wyjątkiem, a w zbiorowym przeświadczeniu funkcjonują dziesiątki cytatów, które nigdy nie zrodziły się w głowach rzekomych autorów czy autorek (a już na pewno nie zostały wypowiedziane na głos). Mimo to przetrwały - nie dzięki autentyczności, lecz przez siłę skrótu i potrzebę legendy.
"Najpierw cię ignorują, potem się z ciebie śmieją, potem z tobą walczą, a potem wygrywasz". Znajome? Z pewnością. Większość powie, że to Mahatma Gandhi, tak wszak napisano "w internetach". Nie istnieje jednak żadna wersja jego przemówienia, listu czy artykułu, w którym padałyby te słowa. Po raz pierwszy cytat pojawia się dopiero w latach 70. XX wieku, w Wielkiej Brytanii, a jego związek z Gandhim jest postfaktyczny. Ale przecież pasuje - dlatego też powtarzany jest po dziś dzień.
"Za dwadzieścia lat będziesz bardziej rozczarowany rzeczami, których nie zrobiłeś, niż tymi, które zrobiłeś", powiedzieć miał Mark Twain. Czy aby na pewno? Otóż - nic z tych rzeczy. Zdanie to po raz pierwszy pojawia się w "Life’s Little Instruction Book "autorstwa H. Jacksona Browna - w roku 1991. Przypisanie go Twainowi nadaje jednak owym słowom nieco nostalgii - a więc i przyczepności kulturowej. Fakty? Zbędne.
"Daj kobiecie odpowiednie buty, a podbije świat" - nie, to nie Marilyn Monroe. Cytat powstał najpewniej jako hasło reklamowe kampanii modowej z lat 60. ubiegłego stulecia, a jego przypisanie słynnej aktorce było raczej decyzją estetyczną. Choć wątpliwości nie ulega, że z nią brzmi to lepiej.
"640 KB pamięci operacyjnej powinno każdemu wystarczyć" - to z kolei równie słynna, co nieprawdziwa wypowiedź Billa Gatesa z początków ery komputerowej (datowana na rok 1981). Problem w tym, że Gates konsekwentnie zaprzecza, by kiedykolwiek wypowiedział to zdanie - nikt nie potrafi też wskazać źródła, daty czy kontekstu. Cytat stanowi dziś rodzaj urban legend, która przetrwała, bo świetnie oddaje napięcie między przeszłością technologiczną a cyfrową megalomanią.
W epoce memów, skrótów i mikrocytatów, potrzeba sensu wyrażonego w jednym zdaniu jest silniejsza niż kiedykolwiek. A gdy cytat dobrze rezonuje z emocją - nie pytamy o jego źródło. "Niech jedzą ciastka" to więc nie tylko zdanie, które rzekomo wypowiedziała Maria Antonina - to archetyp, z którego skorzystano, by wyrazić poczucie nierówności. Czy słowa te padły z jej ust? Nie. Ale być może - jak wszystkie dobre mity - nie musiały. Stanisław Jerzy Lec twierdził wszak (i tym razem jest to cytat jak najbardziej prawdziwy), że "gdy mit zderzy się z mitem, jest to bardzo realne zderzenie". I trudno nie przyznać mu racji.