Nie dajmy spocić się konwenansom. O męskich szortach w pracy i zasadach ich przywdziewania
Żar lejący się z nieba, dogorywająca biurowa klimatyzacja i... długie materiałowe spodnie, bo przecież "tak wypada". Brzmi znajomo? Wiele (mniejszych i większych) firm wciąż wymaga od swoich pracowników (i pracownic, choć tym razem tekst poświęcamy panom) przestrzegania sztywnych zasad dress code'u rodem z minionej epoki – wszystko to zaś niezależnie od tropikalnych upałów i zmieniających się norm. Czy dorosły mężczyzna musi przeżyć więc lato w długich spodniach? Gdzie szukać alternatyw? I czy zasady naprawdę są po to, by je łamać?

O niechęci do szortów, mitycznym dress codzie i modzie w obliczu klimatu
Tradycyjne zasady elegancji przez wyjątkowo długie dekady głosiły, że odsłonięte męskie nogi nie pasują do formalnego looku. Kropka. Pola do dyskusji – brak. Krótkie spodenki kojarzono były: a) z dziećmi, b) ze sportem, c) z plażą. Li i jedynie, "poważny dżentelmen" miał zaś pokazywać się publicznie jedynie z długą nogawką. Przez długi czas pierwsza para długich spodni była rytuałem wejścia w dorosłość, dla chłopców zarezerwowane były z kolei właśnie szorty (reliktem ówczesnych zasad jest, chociażby, ubiór młodszych członków brytyjskiej rodziny królewskiej). Tak też ukształtowała się konwencja, która... obowiązuje do dziś, mimo że jej podwaliny stworzono w zupełnie innych czasach, co więcej – dla specyficznej, uprzywilejowanej grupy społecznej. Dziwić nie powinno tym samym, że opór przed męskimi szortami w biurze jest w dużej mierze kwestią pokoleniową, a młodsi pracownicy (i nie, nie chodzi o mityczny bunt milenialsów) coraz odważniej kwestionują stare reguły.
Nie bez znaczenia pozostaje też kwestia klimatu – ten ociepla się nieustannie, a negowanie tego faktu przestało już interesować nawet najbardziej zatwardziałe głowy. Z tym łączy się zaś kolejny powód nieco swobodniejszego podejścia do biurowo-urzędowych konwenansów – te pochodzą wszak z dużo chłodniejszych realiów. Sprzeciwów jednak nie brakuje. Ot, na przykład we Francji. Przed kilkoma laty głośno zrobiło się o tamtejszych kierowcach autobusów, którzy w ramach protestu zjawili się w pracy po przywdzianiu... spódnic (które pozostawały oficjalnym strojem ich koleżanek po fachu, podczas gdy im samym nakazano "grzanie się" w długich spodniach). W efekcie "modowego" strajku (a przy okazji jego globalnego pogłosu) kierownictwo ustąpiło. Nie był to jednak przypadek odosobniony – podobne miały miejsce między innymi w Szwecji, Wielkiej Brytanii czy Kanadzie.
Nim jednak wszyscy rzucimy garnitury w kąt, przyznać należy, że są sytuacje, w których dress code rzeczywiście może mieć (mniejszy lub większy) sens. Zasady ubioru w pracy nie wzięły się całkowicie z kosmosu – często wiążą się z konkretnym wizerunkiem firmy, szacunkiem dla klientów i klientek, a nawet ze względami bezpieczeństwa. Trudno wyobrazić sobie bowiem chirurga operującego w krótkich spodenkach czy prawnika w szortach na sali sądowej. W pewnych zawodach powaga stanowiska wymaga więc pewnego poziomu formalności (choć te należą do mniejszości). Warto tym samym pamiętać, że w wielu miejscach strój jest formą komunikatu, pokazującą poważne podejście – i w tym przypadku należy jednak zachować zdrowy rozsądek. Na szczęście nawet w poważnych instytucjach można znaleźć odpowiednie rozwiązania.
A skoro ustaliliśmy już, że krótkie spodnie nie są z definicji wrogami biur i innych zakładów pracy, warto zadać pytanie – jak je nosić?
O krótkich spodenkach (nie tylko na plażę). Krótki poradnik dla opornych
Podstawą, jak w wielu podobnych przypadkach, okazuje się odpowiedni krój i takaż długość. Nie wszędzie mile widziane będą przecież sportowe spodenki czy ultrakrótkie gym shorts, które mogą odsłonić więcej, aniżeli powinny. Za najbardziej klasyczne uchodzą bermudy albo spodenki garniturowe – sięgające do kolana lub kilka centymetrów przed nie. Krój ten wygląda nie tylko schludnie, ale i zachowuje proporcje sylwetki, zamiast nadawać wygląd podstarzałego nastolatka na wakacjach.
Warto postawić przy tym na stonowane kolory i materiały, odkładając krzykliwe odcienie na inne okazje (a nieśmiertelne hawajskie wzory – najlepiej na zawsze). Do biura nadadzą się granaty, beże, szarości czy oliwki – i choć nie jest to paleta zamknięta, pozwoli na relatywnie proste połączenie spodenek z resztą ubioru.
Bo choć nasze dywagacje dotyczą szortów, nie bez znaczenia dla nich samych pozostają również buty – plażowe klapki, rozdeptane adidasy, i festiwalowe sandały z decathlonowym rodowodem warto tym samym odłożyć na święte nigdy, stawiając na nieco odpowiedniejsze obuwie. Szorty idealnie komponują się między innymi z trampkami, loafersami, mokasynami albo eleganckimi sneakersami.
I wreszcie – góra. Krótkie spodnie nie oznaczają przecież całkowitej kapitulacji stylu "smart casual" – można śmiało zestawić je z koszulą, dopasowanym T-shirtem, a nawet lekką marynarką. Wystarczy dopilnować, by całość miała konstrukcję i spójność – bo nawet przy maksymalnej temperaturze warto wyglądać sensownie.
Ostatecznie to nie modowe wyrocznie z TikToka, samozwańczy eksperci od męskiej elegancji ani ci, których internetowa aktywność sprowadza się do "facet powinien nosić spodnie, a nie szorty", będą znosić za nas czterdziestostopniowy skwar, pot spływający po łydkach i dyskomfort spowodowany absurdalnym przywiązaniem do archaicznych norm. Prawdziwy styl nie opiera się wszak na dogmatach i złośliwych komentarzach, lecz na świadomości własnego ciała, potrzeb i kontekstu. Ubierajmy się więc z głową – własną.