Ecce ovum. Rzecz o najdroższych jajkach świata (z niespodzianką), panu Fabergém i carskim ekscentryzmie
Kamil Olek
"Niektóre jajka są bardzo ładne, wie pan?" – choć słowa Alicji z “Po drugiej stronie lustra” dotyczyły w zamyśle czegoś zgoła innego, stanowią idealne entrée dla rozważań o "skorupkach" uchodzących za najsławniejsze w świecie. Arcydzieła sztuki jubilerskiej autorstwa Petera Carla Fabergégo – bo o nich mowa – stanowiły niegdyś formę spełnienia carskich fascynacji, do dziś budzą jednak ogromne emocje (i to nie tylko ze względu na wielomilionową wartość). Każde z nich, dzięki misternemu wykonaniu i użyciu najszlachetniejszych kruszców zdaje się przy tym wołać: "ecce ovum!" – "oto jajko!". Jakie tajemnice skrywają jednak magna opera mistrza Fabergégo? Gdzie (i dlaczego) przepadła część kolekcji? I czy część zgub może ukrywać się... w Polsce?
Od "Kurki" do "Konstelacji", czyli krótka historia carskich jaj
Wszystko zaczęło się w roku 1885, zaś inspiracją do powstania pierwszego "jajokształtnego" dzieła była... miłość. Konkretniej – uczucie, którym car Aleksander III darzył swoją żonę, Marię Fiodorownę. By uczcić dwie dekady wspólnego życia, zamówił on bowiem w pracowni wybitnego petersburskiego jubilera, Petera Carla Fabergégo, dość ekscentryczny prezent (któremu nie można jednak odmówić fantazji) nawiązujący do XVIII-wiecznego jaja z kopenhaskiego zamku Rosenborg (caryca pochodziła bowiem z Danii). Tak też powstała "Kurka" – jajo z emaliowaną "skorupką", wysadzane złotem i zawierające figurę kury o rubinowych oczach, w której znajdowała się wysadzana diamentami replika cesarskiej korony, a także niewielki wisior z kamieniem. Prezent spodobał się carycy na tyle, że od tamtej pory Fabergé wykonywał podobne dzieła rokrocznie, zaś od 1895 roku, kiedy tron objął Mikołaj II, zachwycony "jajecznym kunsztem" bardziej nawet aniżeli jego ojciec – dwa razy w roku. Takim też sposobem jaj powstało około pięćdziesięciu.
Nie sposób wspomnieć jednak o wszystkich w jednym, krótkim artykule – choć niewątpliwie każde z nich było na swój sposób wyjątkowe. Wybraliśmy tym samym pięć niezwykłych okazów, którym udało się przetrwać do dziś.
Pierwszym z nich jest "Jajko z miniaturką okrętu Pamięć Azowa" z roku 1891. Zostało ono wyrzeźbione z heliotropu, zdobione jest zaś brylantami, złotymi kwiatami, a także rubinem i diamentami. Wewnątrz znajduje się miniaturowa replika krążownika “Pamięć Azowa", którą wykonano z czerwonego złota oraz platyny i umieszczono na akwamarynie.
Kolejne, "Jajko renesansowe" z 1894 roku, było ostatnim, które Aleksander III ofiarował swojej żonie. Wykonane z agatu, złota, rubinów oraz diamentów samo w sobie stanowi niezwykły eksponat, jednak dużo ciekawsza pozostaje historia jego wnętrza. Teorie są bowiem dwie - według pierwszej z nich jajo zawierało perły, które zaginęły, gdy to przechodziło z rąk do rąk, według drugiej zaś wewnątrz znajdowało się... “Jajko Zmartwychwstania", które jeszcze niedawno uchodziło za osobne dzieło.
Dalej na liście znajdują się dwa jaja z roku 1895, powstałe już na zlecenie cara Mikołaja II. "Niebieskie jajko z wężem", zwane również "Niebieskim zegarem z wężem", ofiarowane zostało carycy wdowie Marii, a wykonane jest ze złota, błękitnej emalii oraz opalizującej bieli, zdobionej techniką guilloché. Całość wyróżnia wyjątkowa konstrukcja – u podstawy wije się wąż, wysadzany diamentami, którego głowa i język wskazują godzinę na białej, obracającej się opasce w górnej części jaja.
Pierwszym prezentem dla żony Mikołaja, carycy Aleksandry Fiodorowny, było zaś "Jajko z pąkiem róży", które miało przypominać ukochanej cara rodzinne strony (ta pochodziła bowiem z Niemiec). Zdobione czerwoną emalią, złotem oraz diamentami kryje wewnątrz emaliowany pąk żółtej róży herbacianej, choć pierwotnie "niespodzianki" były trzy, wśród nich zaś znajdowały się rubinowy wisiorek oraz miniaturowa replika korony imperialnej – podobnie jak w przypadku pierwszego z jaj ofiarowanych Marii Fiodorownie.
Na koniec – "Jajko z konwaliami" z 1898 roku, również ofiarowane Aleksandrze, będące jednym z zaledwie trzech, które wykonano w stylu secesyjnym. Jajo pokryte jest perłami oraz zwieńczone różoworóżową emalią, zaś zdobiące je kwiaty wykonano ze złota, po czym wysadzono rubinami, perłami i diamentami. Wnętrze “podnoszona" jest zaś przez przekręcenie perłowego guzika i zawiera trzy portrety pod cesarską koroną, namalowane na kości słoniowej - przedstawiają one Mikołaja II i jego dwie najstarsze córki, wielką księżną Olgę i wielką księżną Tatianę.
Ostatnim jajem, które powstało w pracowni Fabergégo było "Jajko z konstelacją w dniu narodzin cesarzewicza (Aleksego)", które doręczone miało zostać w 1917 roku. Ze względu na tragiczne losy carskiej rodziny nigdy nie zostało ono jednak dokończone oraz dostarczone Mikołajowi II.
Zaginione dzieła Fabergégo... w Polsce?
Mimo że większość cesarskich jaj zachowało się zarówno w muzeach, jak i prywatnych kolekcjach, siedem od wielu lat uznaje się za zaginione. Są nimi: "Jajko z kurką i szafirowym wisiorem", "Jajko z cherubinem i rydwanem", "Jajko z perłą", “Jajko różowoliliowe", "Jajko nefrytowe", "Duńskie jajko królewskie" oraz "Jajko upamiętniające Aleksandra III". Co o nich wiemy? Cóż, niewiele. Choć nadzieja na ich odnalezienie pozostaje niezachwiana, szczególnie ze względu na historię, która wydarzyła się ponad dekadę temu.
Wtedy też, na amerykańskim rynku staroci, pojawił się przedmiot zakupiony następnie za około 14 tysięcy dolarów. Nabywca początkowo nie zdawał sobie jednak sprawy z tego, że w jego posiadaniu znalazło się... "Trzecie jajko cesarskie" z 1887 roku, które uznawano za zaginione przez blisko 100 lat – od chwili rewolucji październikowej. Wartość w chwili odnalezienia szacowano zaś na kilkadziesiąt (!) milionów dolarów (choć kwoty, za którą ostatecznie sprzedane jajo, nigdy nie podano do publicznej wiadomości).
Co w tym wszystkim robi jednak wspomniana Polska? Znaczenie tejże okazuje się niebagatelne, bowiem najprawdopodobniej właśnie tutaj trafiła na początku lat 20. ubiegłego wieku część skarbów rodziny Romanowów. Te przechowywane mogły być w Zamku Czocha w Suchej, choć pewności co do tego faktu próżno szukać. Od tamtej pory co rusz pojawiają się jednak mniej i bardziej wiarygodne pogłoski o rzekomym posiadaniu tego czy innego jaja (w latach 90. miało dojść nawet do zbrodni popełnionej właśnie przez nie), jednak niecałą dekadę temu przypuszczenia te nabrały zupełnie nowego charakteru. Na polskim rynku antyków pojawił się bowiem zbiór wyjątkowej klasy wyrobów, które powstały dzięki pracy Fabergégo i jego współpracowników. Nie byłoby to jednak aż tak niezwykłe, gdyby nie pokutujące przez dziesięciolecia przekonanie o zniszczeniu tych zbiorów blisko 100 lat wcześniej. Ba, wiele wskazuje na to, że w pewnym momencie wśród nich znajdowało się również... – werble – jajo Fabergé. Od tamtej pory poszukiwania przybrały na sile, my zaś mamy nadzieję, że już wkrótce wysiłki okażą się zbawienne.
Asumptem do powstania rozważań o "jajecznych" skarbach była weekendowa rozmowa w "halo tu polsat", w której udział wzięli: Monika Raspen – pisarka, autorka książki "Wnuczka Fabergé. Kobiety Romanowów" oraz Tomasz Roy-Szabelewski, znany jako Elitarny Łobuz. Całość znajdziecie poniżej.