Bronowicka miłość w oczach Wyspiańskiego. O rzeczywistych losach Lucjana Rydla i Jadwigi Mikołajczykówny
Przez długie lata "prawdziwa" Panna Młoda z "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego nie znała treści słynnego dramatu, który sprawił, że jej życie trafiło na stałe do kanonu polskiej kultury; dopiero w roku 1926 po raz pierwszy zobaczyła sceniczną wersję własnych zaślubin - jej reakcją było zaś... szczere zdumienie. Pytanie, kim naprawdę byli Lucjan Rydel i Jadwiga Mikołajczykówna - para nowożeńców, której autentyczny ślub z roku 1900 zainspirował powstanie najbardziej rozpoznawalnego dramatu początku XX wieku - prowadzi więc nie tylko do porządkowania biograficznych faktów, lecz również do opowieści o miłości ponad społecznymi podziałami, o zderzeniu chłopskiej codzienności z inteligenckimi marzeniami i o tym, jak bardzo rzeczywistość potrafi różnić się od teatralnego mitu, który z niej wyrasta.

Od chłopomańskich zakusów do bronowickiego wesela, czyli jak Rydel Mikołajczykównę poślubił
Pod koniec XIX stulecia w młodopolskich kręgach narodziła się moda na ludowość (i wszystko, co z nią powiązane), ochrzczona szybko mianem "chłopomanii" - zmęczenie dekadenckim marazmem i nadmiarem miejskich póz wyzwoliło przywiązanie o konieczności połączenia znużonej inteligencji z żywą, nieskażoną energią warstwy chłopskiej, tak by naród mógł się odrodzić; w tej logice podmiejskie wsie - ot, między innymi położone pod Krakowem Bronowice - stawały się czymś w rodzaju duchowych kolonii, terenem eksperymentu obyczajowego, do którego wędrowało się po barwny folklor, autentyczne emocje i "prawdziwe życie". W takiej też atmosferze dojrzewał Lucjan Rydel - syn rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego, doktor prawa, ale zarazem poeta, dramaturg i tłumacz; urodzony w 1870 roku w Krakowie, mógł bez większych przeszkód zrobić klasyczną karierę akademicką (idąc tym samym w ślady ojca), jednak to nie uniwersyteckie katedry zdawały się przyciągać go najsilniej.
W 1899 roku Rydel po raz pierwszy pojawił się w Bronowicach Małych, a więc wsi, w której jego przyjaciel - malarz Włodzimierz Tetmajer (przyrodni brat Kazimierza) - kilka lat wcześniej ożenił się z chłopką, Anną Mikołajczykówną, wywołując tym niemały skandal w konserwatywnym mieszczańskim Krakowie i narażając się na długoletni chłód wśród własnych krewnych. W chacie Tetmajerów Lucjan poznał młodszą siostrę Anny, Jadwigę, do której to zbliżył się początkowo pod wpływem fascynacji wspomnianym już "ludem", by szybko odkryć, że za figurą stoi konkretna osoba, którą... można pokochać. Po prostu. Źródła nie są zgodne co do tego, czy była to klasyczna "miłość od pierwszego wejrzenia" - część relacji podkreśla, że Jadwiga nie chciała początkowo słyszeć o zamążpójściu za "panicza z miasta", a perspektywa wkroczenia w świat obcych obyczajów i sztucznych manier nie wydawała jej się ani kusząca, ani bezpieczna. Zgodna pozostaje jednak pamięć o tym, że Lucjan okazał się niezwykle uparty - coraz częściej przyjeżdżał do Bronowic, zabiegając o względy Jadwigi, jej rodziców i całej społeczności, wpisując się tym samym w bronowicki krajobraz nie tylko słowem, lecz także gestami.
Krakowski poeta przywdziewał tedy chłopskie ubrania, pomagał w pracach polowych, a nawet chodził boso po wsi, próbując w maksymalnym stopniu upodobnić się do "otoczenia". Z jednej strony mogło to robić wrażenie zawierzenia chłopomańskiej idei, z drugiej jednak budziło u miejscowych mieszane uczucia - twierdzono, że, "pan Rydel to dobry i uczony człowiek, ale strasznie źle wychowany"; nawet najuboższy chłop obuwał się wszak na wizytę porządnie, a bose stopy uchodziły za niestosowne. Mimo tych osobliwości - dla jednych objawu szczerości, dla innych przesady - Lucjan ostatecznie zdobył serce Jadwigi, a także zaufanie jej rodziców; w odróżnieniu od Tetmajera, który swoją chłopską żonę wprowadzał w rodzinę niemal wbrew wszystkim, Rydel zawczasu zadbał też o akceptację swojej przyszłej małżonki.
Świadomość, że planowany ślub będzie mezaliansem, który w Krakowie - środowisku z jednej strony przyzwyczajonym do wielkich haseł o "zbrataniu się stanów", z drugiej niechętnym realnej społecznej zmianie - zostanie przyjęty w kategoriach sensacji, nie powstrzymała go ani na moment. Przeciwnie, w listach do matki i brata formułował bardzo wyraźnie warunki, pod jakimi w ogóle widzi dalsze kontakty z towarzystwem, pisząc, że "żona musi wszędzie z nim bywać [...], wejść z nim głównymi schodami i być uznana przez całe towarzystwo, gdyż inaczej i on także tam bywać nie będzie". Ostatecznie rodzina Rydlów przyjęła Jadwigę życzliwie, narzeczeni mogli stanąć zaś na ślubnym kobiercu nie tylko jako para zakochanych, lecz także dwie osoby, które w pewnym sensie reprezentowały programowy gest epoki - "złączenie" mieszczanina z chłopką, w którym nie brakowało autentycznego uczucia, ale też wyraźnie wyczuwalna pozostawała młodopolska wiara, że w takim związku kryje się głębszy sens.
Dzień ślubu - 20 listopada 1900 roku - zapisał się w krakowskiej pamięci zbiorowej jako wydarzenie na poły obyczajowe, na poły teatralne. Ceremonia zaślubin w kościele Mariackim podkreślała rangę wydarzenia, podobnie jak rosnące tłumy ciekawskich, które ściągnęły do świątyni, by choć przez moment zobaczyć to wydarzenie na żywo. Panna młoda wystąpiła w białej sukni ślubnej, ale zgodnie z chłopską tradycją miała na głowie wianek uwity z kwiatów, co samo w sobie stawało się wizualnym symbolem zderzenia dwóch porządków: mieszczańskiego ceremoniału i wiejskiego obyczaju. Świadkami uroczystości byli: z jednej strony Stanisław Wyspiański - przyjaciel pana młodego, dramaturg, który już wkrótce przekształci to wydarzenie w dramat pokoleniowy - z drugiej zaś Błażej Czepiec, wuj Jadwigi, prosty gospodarz bronowicki; podobny układ świadków sam w sobie stał się manifestacyjny: inteligencja i lud stawały oto obok siebie przy jednym ołtarzu, nie w teorii, lecz w bardzo konkretnej rodzinnej konfiguracji.
Wieść o tym, że "Lucjan żeni się z chłopką" zelektryzowała nie tylko całą okolicę, ale i liczne panny z towarzystwa, a także uczennice Rydla, które na własne oczy ujrzeć chciały, jak wygląda ta, która "odebrała" im poetycki obiekt westchnień. Tadeusz Boy-Żeleński w swojej "Plotce o »Weselu« Wyspiańskiego" wspominał o zamkniętych drzwiach kaplicy Mariackiej i tłumach, które "cisnęły się do niej", a także o samym panu młodym, który przeciskając się przez ciżbę, miał rzucić w stronę dawnego kręgu wielbicielek słowa następujące: "Widzicie, nie ożeniłem się z żadną z was, boście przemądrzałe i sztuczne; wziąłem sobie ją, bo jest prosta, umie tylko kochać...". Po ceremonii orszak weselny wyruszył z miasta do Bronowic, gdzie w domu państwa Tetmajerów czekało już ponad sto osób - zarówno wiejscy gospodarze, jak i miastowi inteligenci, chłopi i artyści, krakowscy przyjaciele i lokalni notable; przy jednym stole zasiedli więc ludzie, którzy na co dzień raczej nie mijali się w tych samych przestrzeniach towarzyskich.
Wesele Lucjana i Jadwigi trwało dwa dni - pierwszego bawiono się przy tradycyjnych wiejskich tańcach, suto jedzono i pito, drugiego odbyły się poprawiny, których kulminacją były oczepiny - prastary obrzęd przejścia, w którym młoda żona zdejmowała z głowy wianek panieński, by w chustce dołączyć do grona mężatek; ten moment, silnie zakorzeniony w ludowym wyobrażeniu o dojrzewaniu kobiety do nowej roli, Wyspiański przeniósł na scenę jako symboliczne domknięcie dramatu. Huczna uroczystość w Bronowicach szybko obrosła też legendą - już w marcu 1901 roku odbyła się prapremiera "Wesela", w którym Wyspiański artystycznie przetworzył postaci autentycznych gości bronowickiego wesela - Rydlowie stali się więc pierwowzorami Pana Młodego i Panny Młodej, chłopi z bronowickiej izby powrócili jako Czepiec, Gospodyni czy Klimina, a cały ten epizod rodzinny przerodził się w dramat o marzeniach i niemocy polskiego społeczeństwa na przełomie wieków. Początkowo nie wszyscy uczestnicy tamtych wydarzeń byli zachwyceni faktem, że ich przywary, język i gesty znalazły się na scenie; z czasem jednak zarówno państwo młodzi, jak i ich rodziny pogodzili się z literacką sławą, a sam Rydel zaakceptował przesłanie dramatu, w którym jego prywatne szczęście stało się tworzywem dla rozmowy o czymś znacznie większym (choć wieloletnia przyjaźń z Wyspiańskim miała się wówczas zakończyć). Dziś w dawnej Rydlówce - dworku, który stał się później domem Lucjana i Jadwigi - co roku w listopadzie odbywa się folklorystyczna inscenizacja "Osadzania Chochoła", upamiętniająca zarówno samo wesele z 1900 roku, jak i dramat, który uczynił je nieśmiertelnym.
Zawiła codzienność po weselnym micie. O (niedługim) życiu państwa Rydlów
Po ślubie Lucjan i Jadwiga nie powrócili od razu do Bronowic - zamieszkując najpierw we dworze w podkrakowskich Toniach (dziś znajdujących się w granicach miasta), gdzie młody poeta próbował wcielać w życie ideały pracy organicznej i oświaty ludowej: organizował dla okolicznych chłopów czytelnię, przygotowywał amatorskie przedstawienia teatralne, wygłaszał odczyty z historii sztuki i literatury, a także pomagał dostrzec i rozwinąć talent Antoniego Kucharczyka, wiejskiego poety-samouka, którego twórczość stała się jednym z dowodów na to, że "w ludzie" rzeczywiście drzemie potencjał twórczy, o którym tyle mówiono w młodopolskich manifestach. W Toniach małżeństwo szybko doczekało się też potomstwa - w latach 1901-1902 na świat przyszło dwoje dzieci: syn Lucjan i córka Helena.
Jadwiga, która ukończyła jedynie dwie klasy szkoły powszechnej, pozostała przez całe życie prostą kobietą - zajmowała się domem i ogrodem, nosiła tradycyjny strój krakowskiej chłopki, mówiła gwarą bronowicką i nie próbowała na siłę upodabniać się do miastowych "pań"; jej siła tkwiła w codziennej pracy i lojalności wobec rodziny, nie w salonowych wystąpieniach. W 1908 roku Lucjan wykupił od Włodzimierza Tetmajera dobrze sobie znany bronowicki dworek - ten sam, w którym odbyło się ich wesele - i przeprowadził gruntowny remont, w 1912 roku Rydlowie przenieśli się tam zaś na stałe, czyniąc z Rydlówki swój właściwy dom na kolejne lata. Poeta, mimo chłopomanii, nie zerwał całkowicie z życiem miejskim - regularnie bywał w Krakowie, angażując się w życie kulturalne, wygłaszał popularne wykłady o kulturze antycznej, publikował nowe utwory, w tym wystawione w 1904 roku jasełka "Betlejem polskie", które łączyły religijny motyw z patriotyczną refleksją, a z czasem uznano go za jednego z najważniejszych literatów miasta. Jednocześnie w Bronowicach czerpał pełnymi garściami z uroków wiejskiej codzienności i ciesząc się małżeństwem, które - z początku traktowane przez otoczenie jako ideowy eksperyment - okazało się w praktyce szczęśliwe i trwałe.
Nie wszyscy potrafili jednak przyjąć ów idylliczny obraz bez zastrzeżeń - w konserwatywnym Krakowie Jadwiga nie została przyjęta z otwartymi ramionami, a "damy" patrzyły na młodą żonę poety z wyższością (albo wręcz otwartą wrogością). Córka Rydlów, Helena, wspominała po latach, że gdy matka chodziła po Krakowie, "jak spod ziemi wyrastały przed nią różne paniusie z towarzystwa" - część z nich ostentacyjnie pluła Jadwidze pod nogi, inne pokazywały ją sobie palcami, komentując głośno, że "to ta małpa, co Rydla zbałamuciła". Wobec szykan Jadwiga niemal przestała bywać w mieście - wychodziła na spacery tylko po zmroku i zawsze w towarzystwie bliskich; dużo częściej to Lucjan rezygnował z miejskich przedsięwzięć, by być z rodziną w Bronowicach. W tle wciąż pozostawała jego przedślubna deklaracja, że żona musi wszędzie być uznana przez towarzystwo, w przeciwnym razie on sam odwróci się od tych salonów - w praktyce oznaczało to stopniowe odsuwanie się Rydla od kręgu, który nie potrafił zaakceptować chłopki w roli małżonki znanego literata.
Na co dzień małżonkowie wiedli więc życie na uboczu wielkiego świata, zakotwiczeni w bronowickim krajobrazie, który stawał się ich realnym centrum świata. Tę względną równowagę zburzył dopiero rok 1914, kiedy Rydlowie zdecydowali się na czasowe opuszczenie Rydlówki - od jesieni 1914 do lata 1915 przebywali z dziećmi na emigracji w Czechach (w Pardubicach oraz Pradze). Lucjan i tam nie pozostawał jednak bierny: angażował się w działalność obywatelską, a po powrocie do kraju w 1915 roku objął funkcję dyrektora Teatru imienia Juliusza Słowackiego, którą pełnił w sezonie 1915/1916, próbując pogodzić trudny czas z obowiązkami artystycznymi.
W kolejnych latach zdrowie poety zaczęło się jednak gwałtownie pogarszać - w 1917 roku ciężka choroba nerek zmusiła lekarzy do operacji, która nie przyniosła jednak trwałej poprawy, a organizm osłabiony chorobą dużo gorzej znosił kolejne infekcje. W marcu 1918 roku Rydel nabawił się powikłań pogrypowych, które przerodziły się w zapalenie płuc; nie odzyskał już sił i 8 kwietnia 1918 roku zmarł w swoim ukochanym domu, w Rydlówce, mając niespełna 48 lat - kilka miesięcy przed tym, jak Polska, o której niepodległości marzył, odzyskała państwowość. Wieść o jego śmierci poruszyła zarówno krakowską elitę artystyczną, jak i prostych mieszkańców Bronowic - na pogrzeb przybyły tłumy, w kondukcie żałobnym obok inteligencji szło chłopstwo, dla którego "pan Lucjan" był sąsiadem i przyjacielem. Pisarza pochowano na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie, a jego nagrobek przybrał formę ludowej kapliczki, jakby symbolicznie łącząc elementy kultury chłopskiej i miejskiej; w tym samym grobie spocznie później również Jadwiga oraz inni członkowie rodziny.
W chwili śmierci męża Jadwiga Rydlowa miała 35 lat i stała się samotną matką dwójki nastolatków - w konkretnej codzienności, którą trzeba było dźwigać bez jego wsparcia. Przyznano jej skromną rentę miejską, co skłoniło ją do przeniesienia się z Bronowic do Krakowa - dzięki popularności, jaką zyskała jako literacka Panna Młoda oraz pomocy życzliwych osób, zdołała zapewnić dzieciom wykształcenie, choć żyli - jak sama przyznawała - w nieustannym cieniu legendy "Wesela". Jadwiga przez lata unikała rozgłosu, nie opanowała nigdy biegle czytania ani pisania, pozostała prostą, skromną kobietą z ludu; przez lata nie znała nawet treści dramatu, który przyniósł jej nieśmiertelną sławę (początkowo chronił ją przed tym sam Rydel). Dopiero w 1926 roku, zaprowadzona do teatru przez córkę, zobaczyła "Wesele" na scenie i... była szczerze zaskoczona, że Wyspiański sportretował jej sceniczną wersję tak wyraziście, z taką dozą temperamentu. Miała później powtarzać rodzinie, że "ta Panna Młoda z teatru" jest znacznie bardziej przebojowa niż ona sama była kiedykolwiek w młodości.
Pod koniec życia Jadwiga zatęskniła za spokojem Bronowic i wróciła do Rydlówki - wiejskiego domu, z którym wiązały się jej najszczęśliwsze wspomnienia: ślub, narodziny dzieci, wspólne lata z Lucjanem, a także codzienna praca, która zdawała się scalać rodzinę skuteczniej aniżeli wszelkie romantyczne deklaracje. Dożyła czasów, w których Polska, o której śnili młodopolscy artyści, istniała już jako niepodległe państwo - odeszła zaś niedługo przed kolejną katastrofą dziejową. Jadwiga z Mikołajczyków Rydlowa zmarła w 1936 roku, mając ledwie 53 lata, i została pochowana obok męża na krakowskim cmentarzu, domykając w ten sposób niezwykły życiorys Panny Młodej z dramatu Wyspiańskiego.
Historię Jadwigi i Lucjana Rydlów można czytać na wielu poziomach; jako opowieść o dwojgu ludzi, których miłość - na tyle, na ile pozwalały realia epoki - pokonała społeczne przegrody między inteligencją a chłopstwem; jako studium zderzenia dwóch kultur, z których każda miała swoje wyobrażenia o "tych drugich"; jako przykład, w jaki sposób prywatne decyzje stają się tworzywem dla wielkiej literatury i jak literatura potrafi później zdominować pamięć o konkretnych biografiach. Dla współczesnych im Polek i Polaków byli symbolem pewnego czasu - epoki marzeń o odrodzeniu narodowym poprzez zbratanie stanów, wiary, że w bronowickiej chacie można zbudować model przyszłej wspólnoty. Ich wesele - najpierw to prawdziwe, potem to literackie - na zawsze zapisało się zaś w polskiej kulturze.
Zobacz też:






