"Babcia Francji" i jej rekord długowieczności. Ciekawy przypadek Jeanne Louise Calment
Choć współczesny świat zdaje się przyspieszać w tempie, które coraz trudniej nazwać rozwojowym, pęd ów niesie za sobą i zjawisko niemal jednoznacznie pozytywne – a mianowicie wydłużenie ludzkiego życia. O ile bowiem długowieczność nie jest zjawiskiem nowym, o tyle jej "zagęszczenie" stanowi domenę dzisiejszości – liczba osób nazywanych "superstuletnimi" (a więc tych, które przekroczyły 110. rok życia) wzrasta bowiem nieustannie. Rekord od blisko trzech dekad należy jednak do Jeanne Calment – choć i w jej przypadku nie brakuje kontrowersji. Skąd się wzięły i czy... można żyć jeszcze dłużej?

Od Mac Mahona do Chiraca, czyli rekordowe życie Jeanne Calment...
Jeanne Louise Calment przyszła na świat 21 lutego 1875 roku – w czasie, gdy Francja wciąż zmagała się ze skutkami Komuny Paryża, ruiny Palais des Tuileries dalej zalegały nad brzegiem Sekwany, a u sterów Republiki trwał Patrice de Mac Mahon (ostatni prezydent marzący o restauracji upadłej ledwie pięć lat wcześniej monarchii). Gdy umierała – 4 sierpnia 1997 roku – trwała pierwsza kadencja Jacquesa Chiraca, we francuskich domach pracowały miliony komputerów, a na ulicach rozbrzmiewały dzwonki telefonów komórkowych.
Przez 122 lata i 164 dni "babcia całej Francji" (jak nazwano ją po śmierci) była świadkinią kilku epok – w chwili jej narodzin Monet malował słynne łodzie z Argenteuil, Verdi nie myślał jeszcze o "Otellu", a van Gogh – z którym miała zresztą zetknąć się kilka lat później – nie mógł być dalszy od zostania znanym malarzem. Za życia Calment Francją rządziło 20 prezydentów, dwukrotnie upadała i podnosiła się Europa, a kobiety nie tylko uzyskały prawa wyborcze, ale wkroczyły na uniwersytety i trafiły do parlamentu.
Jej życie – niezmiennie związane z nadrodańskim Arles, gdzie urodziła się, dożyła starości i ostatecznie zmarła – wzbudziło szczególną ciekawość dopiero na przełomie lat 80. i 90. XX wieku. Wtedy też, pytana o sekret długowieczności, zdradziła, że upatruje go w oliwie, kieliszku porto dziennie, miłości do słodyczy w każdej postaci (Jeanne miała zjadać nawet kilogram czekolady tygodniowo), a także... w całkowitym braku stresu. Brak ten wynikał jednak nie tylko z jej usposobienia, ale i faktu, że Calment nigdy nie pracowała zawodowo, co zawdzięczała pozycji swojej rodziny. Prowadziła tym samym spokojne i dostatnie życie, oddając się ulubionym zajęciom: szeroko rozumianej sztuce oraz sportowym aktywnościom – bez presji codziennych obowiązków, jakim podlegała wówczas większość jej rówieśniczek.
... i wątpliwości z nim związane
122 lata to wynik, który od niemal trzech dekad pozostaje punktem odniesienia dla światowej gerontologii – nie istnieje bowiem inny potwierdzony przypadek ukończenia przez człowieka 120. roku życia. I choć metryki Calment zbadane zostały po wielokroć, a data urodzenia potwierdzona ponad wszelką wątpliwość, teorii na temat rzekomego oszustwa zdaje się nie brakować.
Wzmożenie w tej kwestii nastąpiło w roku 2018, kiedy gerontologiczno-matematyczny duet Nikołaja Zaka i Walerija Nowosiełowa wysnuł tezę, która – przynajmniej na chwilę – podała w wątpliwość rekord Francuzki. Według ich teorii prawdziwa Jeanne Calment zakończyła życie w roku 1934, od tamtej pory zaś tożsamością tą miała posługiwać się jej córka – Yvonne (według oficjalnych źródeł – zmarła wówczas na zapalenie płuc). Badacze oparli swoje domniemania na analizie zdjęć i dokumentów, która dość szybko została jednak podważona, w czym udział miał między innymi francuski socjolog i gerontolog Jean-Marie Robine, który weryfikował życiorys Jeanne jeszcze za jej życia. Zwracał on uwagę, że ta odpowiadała na pytania dotyczące realiów XIX wieku z dokładnością nieosiągalną dla kogoś, kto wiedzę na temat epoki czerpałby jedynie z opowieści. W obronie wieku Calment stanęły także archiwa (w tym akty metrykalne, spisy ludności, umowy notarialne czy fotografie rodzinne) oraz realia relatywnie niewielkiego Arles – oszustwo na taką skalę wymagałoby bowiem zmowy dziesiątek osób.
Mimo że sprawa nie doczekała się jednoznacznego i oficjalnego rozstrzygnięcia – nie zachowano bowiem odpowiednich próbek DNA – zdecydowana większość ekspertów i ekspertek pozostaje zgodna: w chwili śmierci Jeanne Louise Calment miała 122 lata i 164 dni, co po dziś dzień stanowi rekord długości ludzkiego życia.
Czy można żyć dłużej? Naukowcy i naukowczynie nie wykluczają co prawda, że pewnego dnia dotychczasowa granica zostanie przekroczona, jednak większość z nich pozostaje sceptyczna wobec perspektywy radykalnego wydłużenia ludzkiego istnienia. Biologiczne możliwości naszego gatunku, jak sugerują badania nad tak zwanym limitem Hayflicka (czyli maksymalną liczbą podziałów komórkowych), mają swoje wbudowane ograniczenia – te związane są zaś z długością życia komórek, zdolnością organizmu do regeneracji czy postępującą entropią biologiczną. Nawet jeśli medycyna rozwijąc będzie się jeszcze szybciej, a zdrowe nawyki spowalnią procesy starzenia, przypadek Jeanne Calment pozostanie raczej wyjątkiem, a nie zwiastunem nowej normy. Innymi słowy – żyć dłużej być może się da, jednak przedłużenie egzystencji o kilkanaście czy kilkadziesiąt lat pozostaje domeną marzeń, matematycznych symulacji i nieziszczonych obietnic biotechnologii.
Zobacz też: