Zaczął trenować po pięćdziesiątce. Niebywałe, do czego doszedł
Karolina Szydłak
Dziś w "halo tu polsat" pojawił się niezwykle utalentowany sportowiec - Antoni Kaliński. Ma 71 lat, zdobył 26 złotych medali na mistrzostwach świata, 17 złotych medali na mistrzostwach Europy oraz ustanowił 81 rekordów w różnych dyscyplinach siłowych. Sportowiec mimo wielu osiągnięć nie zamierza osiadać na laurach. Niedawno zdobył tytuł mistrza świata w wyciskaniu na ławeczce. W czym tkwi sekret jego niespotykanej formy?
Wiek nie jest dla niego żadną przeszkodą. Historia sukcesu Antoniego Kalińskiego
Antoni Kaliński przebywa obecnie na emeryturze. Wcześniej przez wiele lat pracował w Kutnie, w zakładach farmaceutycznych. Poza pracą jego życie wypełniała przede wszystkim ogromna pasja do sportu. Ciężko trenował już jako młody, 18-letni chłopak. Trwało to 8 lat, jednak po upływie tego czasu Antoni zdecydował się diametralnie zmienić swój styl życia. Przez następne 20 lat uprawiał sport tylko rekreacyjnie.
"Zaczęło się od podnoszenia ciężarów w tak zwanej olimpijskiej dyscyplinie, było to, kiedy miałem 18 lat, to był 1972 rok. Przez 8 lat parałem się tą dyscypliną, startowałem w drugiej lidze. A potem było ponad 20 lat przerwy. Byłem jednak nadal aktywny fizycznie. Rodzinnie jeździliśmy do Zakopanego, zwiedzaliśmy, chodziliśmy po górach. Jeździłem też na rowerze. Były też spływy kajakowe" - wyznał Antoni.
Po 20 latach sportowiec powrócił w wielkim stylu, tym razem jako senior master - wtedy zaczął trenować w dyscyplinach, które już nie należały do grupy sportów olimpijskich. W zawodach masterskich Antoni zaczął brać udział w wieku 53 lat.
Warto wspomnieć, że 71-letni sportowiec nie ma osobistego dietetyka i trenera. W zdobywaniu tytułów i medali nie pomaga mu sztab wykwalifikowanych ludzi, tylko rodzina i znajomi. Antoni nie stosuje też żadnej specjalnej diety. Stara się jeść to, co przygotuje mu żona.
"Aż tak drastycznie diety nie ustalam. Jem to wszystko, co żona ugotuje. Ewentualnie, co sam sobie przygotuję", wyznał kilkukrotny medalista.
Kolejny sukces utalentowanego sportowca. Antoni Kaliński zdobył tytuł mistrza świata
Niedawno Antoni wziął udział w międzynarodowych zawodach, które odbywały się na Słowacji. Rywalizowało tam ze sobą około 800 zawodników z kilkudziesięciu krajów świata. 71-letni Polak startował w kategorii wagowej do 60 kilogramów, w grupie wiekowej 70-74 lata.
Antoniemu udało się w wielkim stylu zdobyć złoty medal i tytuł mistrza świata w wyciskaniu na ławeczce.
W "halo tu polsat" sportowiec zaprezentował, jak podnosi na leżąco 60 kilogramów. Okazuje się, że to dopiero rozgrzewka. Jego rekord to 96 kilogramów.
"60 kilo to jest cel rozgrzewkowy, treningowy, na zawodach jest trochę więcej. Rekord świata aktualny to 96 kg w mojej kategorii" - wyjaśnił Antoni.
Antoni jest mistrzem w trójboju siłowym: "Trójbój siłowy składa się z trzech konkurencji. Pierwsza konkurencja to przysiady, potem jest wyciskanie na ławeczce i martwy ciąg. Razem sumujemy, wychodzi trójbój siłowy", doprecyzował sportowiec.
Sekret świetnej formy i kolejne wyzwania - Antoni wcale nie chce osiąść na laurach
Mężczyzna mimo 71 lat wciąż cieszy się znakomitą formą. Z pewnością dużo w tym zasługi genetyki i zdrowia, ale też przede wszystkim ciężkiej pracy. Warto wspomnieć, że Antoni Kaliński ma obecnie na koncie 81 rekordów świata, chciałby mieć jednak w sumie 100. Będzie więc kontynuował treningi i próbował walczyć o kolejne sukcesy.
W studiu "halo tu polsat" pojawiła się też doktorka nauk o zdrowiu Teresa Sadura-Sieklucka, specjalistka fizjoterapii, która za pomocą dynamometru wykonała u sportowca badanie pomiaru siły mięśniowej. Eksperta sprawdziła, w jakiej kondycji jest obecnie 71-letni Antoni.
W prawej ręce sportowca dynamometr pokazał 40 kilogramów, z kolei w lewej było to, 39 kilogramów. Zdaniem specjalistki są to świetne wyniki.
"To jest bardzo dobra siła. Szczególnie, że musimy pamiętać o tym, że tej siły ubywa wraz z wiekiem. Ja generalnie zajmuję się sarkopenią, czyli chorobą, która dotyczy ubytku siły i masy mięśniowej. No tutaj w tym przypadku na pewno nie mamy z tym do czynienia. Nie możemy o tym mówić" - podsumowała Teresa Sadura-Sieklucka.
Zobacz też: