TYLKO U NAS. Rodzinna Wigilia na 150 osób i 400-letnie menu. Tak świętuje książę Jan Lubomirski-Lanckoroński
Beata Łajca
Prawdziwy książę musi mieszkać w pałacu. Mało kto może do takiego przybytku zajrzeć, ale my mieliśmy to szczęście. Reporterka "halo tu polsat" Anna Rubaj odwiedziła posiadłość Jana Lubomirskiego-Lanckorońskiego w Warszawie. Zapytała go, jak wyglądają przygotowania do świąt w książęcej rodzinie i zapoznała się z liczącym 400 lat wigilijnym arystokratycznym menu.
W żyłach księcia, który przyjął w swoim domu Annę Rubaj, płynie prawdziwie błękitna krew. Jan Lubomirski-Lanckoroński pochodzi z tych Lubomirskich, a drugi człon nazwiska przyjął po ciotce. Urodził się 22 marca 1978 roku w Krakowie, ukończył prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim i został radcą prawnym. Potem kontynuował naukę w London School of Economics i University od Navarra w Barcelonie we współpracy z Uniwersytetem Harvarda. Jest poliglotą - płynnie mówi po niemiecku, angielsku, włosku, francusku i rosyjsku. A dzisiaj jest przede wszystkim biznesmenem i jednym z najbogatszych Polaków. Pełni funkcję prezesa Grupy Landeskrone i Fundacji Książąt Lubomirskich, jest członkiem Rady Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie, Rady Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie i rady Business Centre Club. Przez 12 lat był związany z Dominiką Kulczyk, z którą ma dwoje dzieci. A w 2020 roku wziął ślub z Heleną Mańkowską. Jak się przygotowuje do świąt książę Jan?
Jak przygotowuje się do świąt prawdziwy książę?
Anna Rubaj odwiedziła księcia Jana Lubomirskiego-Lanckorońskiego w jego pałacu w Warszawie, by sprawdzić, jak arystokrata przygotowuje się do świąt. Stół, przy którym usiedli, był zastawiony spektakularną kolekcją naczyń, sztućców i szkła sygnowanych herbem Lubomirskich.
"Jeżeli powiemy, że sam [przygotowuję święta - przyp. redakcji], to będzie nieprawda, bo nie dałbym rady tak wspaniale zastawić stołu bez przede wszystkim mojej rodziny, małżonki i wszystkich osób, które nam tutaj pomagają, ale nie ukrywam, że pańskie oko konia tuczy, więc staram się spoglądać, jak to wszystko jest ułożone i mniej więcej kontynuować to, co od jakiś dobrych kilkuset lat robimy w naszych, nazwę to, takich większych domach. Tutaj zastawione jest na takie 16, może 20 osób i takie Wigilie są dla nas bardzo, bardzo cenne, ważne", mówił książę i dodał, że w święta jego rodzina stara się też pomagać tym, którzy nie mogą cieszyć się tak wystawną kolacją.
"Jeżeli chodzi o ten rok, pomagamy Domowi Dziecka sióstr Franciszkanek w Warszawie, wcześniej pomagaliśmy Hospicjum im. Małego Księcia w Lublinie. Uważam, że święta to jest taki moment, kiedy trzeba zadbać nie tylko o swoją rodzinę, ale też na zewnątrz", mówił.
Anna Rubaj przeszła na "ty" z samym księciem Lubomirskim
Nasza reporterka zapytała, jak właściwie, wedle etykiety i jego osobistych upodobań, powinna się do księcia zwracać. Czy per Wasza Wysokość?
"No ja mam metr 95, więc to rzeczywiście może pasuje, ale bardzo proszę do mnie mówić Jan!", odpowiedział ze śmiechem.
Anna Rubaj zapytała więc Jana o piękną zastawę, szkło i sztućce, które leżały na stole. Okazało się, że ustawienie tych wszystkich pięknych przedmiotów zostało zaplanowane wedle etykiety, ale także w ten sposób, aby jak najlepiej wyeksponować wygrawerowany na nich herb. Książę wspomniał, że tak naprawdę, przynajmniej w jego mniemaniu, zasady savoir-vivre wcale nie są skomplikowane, a ich zadaniem jest po prostu ułatwianie życia.
"W ogóle savoir-vivre jako taki, jest raczej prostym zestawem różnych, niby wyszukanych teorii, ale tak naprawdę, głównie, one służą temu, żeby było nam wygodnie", mówił.
W programie w domu księcia, dzięki Annie Rubaj, gościliśmy dwa razy. Podczas drugiej części rozmowy reporterka zapytała Jana Lubomirskiego-Lanckorońskiego o świąteczne zwyczaje.
Zobacz też: TYLKO U NAS. Agnieszka Radwańska z synem. O nowym domu i o tym, czy Kuba pójdzie w jej ślady
Świąteczne menu rodziny Lubomirskich liczy już 400 lat. Może zaskoczyć niejednego smakosza
Anna Rubaj zapytała księcia Jana o menu rodziny Lubomirskich. Czy to, co dzisiaj gości na ich stole, różni się od tego czym zajadali się ich przodkowie? Aby odpowiedzieć na to pytanie jej rozmówca posłużył się wyjątkową książką kucharską.
"Tu właśnie mamy do czynienia z najstarszą pierwszą polską książką kucharską, która powstała u mojego dziewięć razy pra wuja, Aleksandra Michała, w zamku w Wiśniczu, który do tej pory należy do naszej rodziny. Rzeczywiście te dania wprawiają dzisiaj w osłupienie", mówił Jan.
Gospodarz pałacu wspomniał niektóre składniki obecne w przepisach, które dzisiaj raczej nie przeszłyby nam przez gardło (weźmy na przykład bobrze ogony), ale także o ogromnych ilościach szalenie kosztownego szafranu używanych do gotowania. Poza tym 4 wieki temu Lubomirscy potrafili ucztować nawet 3 dni, podlewając sute posiłki konkretnymi ilościami napojów wyskokowych. W książce, którą zaprezentował, znajduje się nawet remedium na "dzień po", którego, jak powiedział Lubomirski, lepiej nie testować, bo nam, współczesnym, raczej nie pomoże, wręcz przeciwnie.
Jedną z tradycji Lubomirskich jest wysyłanie kartek świątecznych. Oni również w okolicach Bożego Narodzenia są zasypywani korespondencją z życzeniami, a wśród setek listów szczególne miejsce zajmuje ten, od samej brytyjskiej rodziny królewskiej. Kartka od Windsorów, którą nam pokazał, zawiera zdjęcie rodziny, a Lubomirscy przygotowują korespondencję z grafikami przedstawiającymi ich pałace.
A jak planuje spędzić tegoroczne święta Jan Lubomirski-Lanckoroński?
"Tegoroczne święta, myślę, że będą, w tak zwanym najbliższym gronie, czyli około 20 osób, natomiast później urządzamy tzw. Wigilię rodzinną i zapraszamy przyjaciół, czyli około 150 osób", mówił książę dodając, że wystawna kolacja jest też okazją do zbierania datków dla wspomnianego wcześniej Domu Dziecka.
Rzeczywiście, święta w domu Jana Lubomirskieg-Lanckorońskiego zapowiadają się po królewsku!