Czarna Mamba i... "czarny koń"? Pavlović zachwycona występem najmłodszej uczestniczki "TzG"
Kamil Olek
Pierwszy odcinek kolejnej edycji “Dancing with the Stars. Taniec z gwiazdami" przeszedł do historii. Kurz emocji nie miał jednak jak opaść, bo... uczestnicy 15. sezonu show pozamiatali (w przenośni, choć w niektórych przypadkach mało zabrakło do dosłowności) parkiet. I nie ma w tym nawet krzty przesady, podobnego poziomu nie widzieliśmy bowiem od dawna. Szybko okazało się też, że prawdziwym "czarnym koniem" tanecznych zmagań może być najmłodsza uczestniczka programu, której komplementów nie szczędziła nawet sama Czarna Mamba, czyli Iwona Pavlović.
Cztery dziesiątki, brak szczęki i "rozwalony system". Niemałe emocje na stracie "TzG"
Początki bywają trudne, jednak uczestnicy i uczestniczki 15. już edycji "Tańca..." pokazali, że nie w tym przypadku, a swoimi walcami, tangami i nie tylko zaczarowali zarówno publiczność, jak i wielką czwórkę za stołem jurorskim.
Rafał Maserak aż dwukrotnie przyznawał, że zaszła konieczność poszukiwań "opadniętej szczęki", Ewa Kasprzyk jako pierwsza sięgnęła po dziesiątkę (i jak szybko się okazało, za jej przykładem poszli inni), Tomasz Wygoda zachwycał się stopami, nogami i innymi kończynami tańczących, zaś Iwona Pavlović podsumowała całość idealnie pasującym zdaniem.
"Wyjątkowo piękni ludzie, sercem i ciałem, tańczą w tej edycji", powiedziała.
I choć ową wyjątkowość znaleźć można było w każdym występie, cztery dziesiątki padły tylko (i aż – bo w pierwszym odcinku zdarza się to niezwykle rzadko) raz. Aktorka Vanessa Aleksander i partnerujący jej Michał Bartkiewicz ognistym paso doble wytańczyli sobie drogę na szczyt stawki, zaś sama Czarna Mamba nazwała ich parą pokazową. Więcej dodawać nie trzeba.
Przynajmniej w tej kwestii, bo zabraknąć nie może i wspomnienia o Majce Jeżowskiej, z dumą dzierżącej miano najstarszej uczestniczki. 64-letnia wokalistka (wraz z partnerem – Michaelem Danilczukiem) swoją cha-chą pokazała całej Polsce, że wiek jest jedynie liczbą, zamykając tym samym usta wszystkim tym, którzy jeszcze przed startem show wielokrotnie kierowali w jej stronę ageistyczne komentarze. Wyszło? Z całą pewnością, ze strony jury bez zawahania padły bowiem słowa o... "rozwalonym systemie".
Skoro jednak mowa o najstarszej, pochylmy się i nad najmłodszą. Julia Żugaj może bowiem okazać się istnym "czarnym koniem" tanecznego wyścigu, co udowodniła już w pierwszym odcinku. I nie tylko ona, ale i jej "żugajki".
"Niewątpliwy talent" i... zhakowane konto. Julia Żugaj na drodze do finału?
To, że 24-letnia influencerka i wokalistka jest (przynajmniej w sieci) faworytką "TzG", wiadomo od chwili ogłoszenia listy gwiazd 15. edycji. Żugaj od razu dowiodła jednak, że nie łączy się to jedynie z jej popularnością i oddanym gronem fanek (zwanych "żugajkami"), ale i z umiejętnościami. Wraz z Wojciechem Kuciną zatańczyli jive’a, czym – i nie ma w tym ani trochę przesady – zachwycili jury.
"Ty masz niewątpliwy talent taneczny. Zajęłaś cały parkiet. Nie mam zamiaru szukać błędów", przyznała Pavlović.
"Tańczyłaś tak szybko, że miała wrażenie, że jestem w myjni i widzę obracające się szczotki", powiedziała z kolei Kasprzyk, dopytując jednocześnie, co może zrobić ze zhakowanym kontem na Instagramie.
"Żugajki, obserwujcie panią Ewę", odparła na to Julia, zwracając się do swoich fanek. Udowodniła tym samym, że jej słowa mogą mieć moc sprawczą, w ciągu zaledwie chwili aktorce przybyło bowiem... ponad 2000 obserwujących.
Czy popularność i niewątpliwe wsparcie przełożą się na sukces i zwycięstwo? O tym przekonamy się już w kolejną niedzielę, tym razem bowiem żadna z par nie musiała żegnać się z programem. I całe szczęście.