"Z zębami czy bez?” vs. "Jak mogłaś się tak ubrać?". Dudziak i Wrona o nieoczywistych historiach prosto z Kongresowej

Kamil Olek

Kamil Olek

"Powinniście mieć króla, skoro macie taką salę" – rzucił niegdyś B.B. King, nawiązując do okazałości Sali Kongresowej (i bynajmniej nie chodziło o niego samego). Z twierdzeniem tym trudno polemizować, Kongresowa robi bowiem ogromne wrażenie, mogąc pochwalić się przy tym niepowtarzalną historią. Widziała choćby Breżniewa, który dyrygował śpiewającym tłumem czy wyprowadzany na zawsze sztandar PZPR, jednak dużo częściej była świadkinią owacji na stojąco – dla Rolling Stonesów, Milesa Davisa, Marleny Dietrich, Manhattan Transfer, Erykah Badu i wielu innych. To tutaj biło koncertowe serce Warszawy, a każda większa trasa musiała zahaczyć o PKiN. I choć od 2014 roku Kongresowa stoi pusta, jej historia nie daje o sobie zapomnieć. W "halo tu polsat" do związanych z nią emocji powrócili zaś Urszula Dudziak i Hirek Wrona. A ich opowieści mogłyby nie mieć końca.

Hirek Wrona i Urszula Dudziak
Hirek Wrona i Urszula DudziakAKPA

Wszystko zaś dlatego, że warszawski Pałac Kultury i Nauki już niedługo skończy 70 lat. I choć budowla wciąż budzi skrajne emocje – dla jednych jest bowiem niepotrzebnym reliktem przeszłości, przypominającym o niekoniecznie chlubnym okresie w historii, dla innych zaś niekwestionowanym symbolem stolicy, bez którego trudno ją sobie dziś wyobrazić – Sala Kongresowa bez dwóch zdań pozostaje miejscem, które widziało więcej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Stąd też opowieść Hirka o wyjątkowych koncertach i ich kulisach i wspomnienia Uli, która wróciła do przełomowych występów i chwil, które zmieniły jej życie. A na koniec zdradziła sekret niegasnącej formy.

"Z zębami czy bez?". "Kongresowe" anegdoty Hirka Wrony

Dla Hirka Wrony druga z bohaterek dzisiejszej rozmowy (pierwszą niezmiennie pozostaje bowiem Urszula Dudziak) to przede wszystkim “najbardziej ekskluzywna sala koncertowa w Warszawie" (przynajmniej w swoich czasach), a także miejsce niezliczonych koncertów, które miał okazję relacjonować.

Dziennikarz wspominał między innymi rozmowę z B.B. Kingiem, z której pochodzi wspomniany już cytat. Legendarny muzyk opowiadał o amerykańskich klubach – zadymionych, głośnych i nieprzyjemnych, a przez to kontrastujących z blaskiem Kongresowej.

"Powiedział, że ta sala jest tak królewska, że pewnie występuje tu nasz król. Odpowiedziałem, że nie mamy króla. On na to: »Powinniście. Macie taką ładną salę«", wspominał.

Hirek podzielił się też z widzami oraz widzkami "halo tu polsat" anegdotą z kategorii nieco mniej oficjalnych, dotyczącą zaś pierwszego polskiego koncertu Erykah Badu.

"Spóźniła się blisko 40 minut. [...] Sala Kongresowa już buzowała, bo pierwszy koncert, a jej nie ma. W końcu wyszła, zagrała genialny koncert. Czekałem później na wywiad z nią półtorej godziny. W końcu powiedziała, bym wszedł i zapytała: »Z zębami czy bez?«. Są takie specjalne nakładki na zęby, które umożliwiają modulowanie dźwiękiem. Ona śpiewała z tą nakładką na zęby i powiedziała, że wywiadu udzieli mi bez niej. Czyli bez zębów", opowiadał.

"Jak mogłaś się tak ubrać?". Urszula Dudziak o przełomowych występach w Kongresowej

Dla Urszuli Dudziak Sala Kongresowa to scena jej najważniejszych występów. Pierwszy odbył się w 1963 roku podczas Jazz Jamboree – jednego z większych i najstarszych festiwali jazzowych w Europie, który od 1958 roku odbywa się właśnie w Warszawie.

"Stałam na scenie, z tyłu Big Band Edwarda Czernego. Ubrana w czarną koronkową sukienkę, którą dostałam z Anglii, z Londynu. Przezroczyste rękawy, dopasowana góra, szeroki dół. Wyglądałam rzeczywiście estradowo. Zaśpiewałam »Pójdę wszędzie z tobą«, przebój. Moja córka Mika [Urbaniak – przyp. red.], która pięknie śpiewa, nagrała ze mną ten utwór niedawno na jej płycie. Stałam, śpiewałam, nogi z galarety, ale jakoś się wyrobiłam", opowiadała.

Przy drugim wejściu Uli zabrakło jednak równie ekstrawaganckiej kreacji, stąd też postawiła na... "bezpieczny" zestaw, jedyny, który mógł wtedy stanowić alternatywę.

"Ubrałam to, co miałam, białą bluzkę i czarną spódniczkę. I wtedy Jasiu Borkowski, znany radiowiec, gdy już zeszłam ze sceny, mówi do mnie tak: »Wyglądałaś tak pięknie, a teraz wyglądasz jak licealistka. Jak mogłaś tak się ubrać?«. Pamiętam to. Jego piękny komentarz mnie zruga", dopowiedziała.

Dudziak wróciła do Kongresowej ponad 20 lat później – na koncert przyleciała prosto z Nowego Jorku i to w doborowym towarzystwie, na scenie wraz z nią pojawił się bowiem Bobby McFerrin.

"Z nim, zamiast z najlepszym zespołem, czyli z Michałem Urbaniakiem, Marcusem Millerem, Kennym Kirklandem. Wtedy nasze małżeństwo [z Urbaniakiem – przyp. red.] się rozpadało. Z perspektywy czasu nie wiem nawet, jak ja się zdobyłam na taką odwagę. Był to jakiś instynkt, chęć przetrwania", wyjaśniała.

Jan Ptaszyn Wróblewski zapowiedział rzeczony koncert, sala wypełniła się zaś szczelniej, niż powinna. Ula zamiast wyjść na scenę... zapłakała jednak, jak sama stwierdziła, czarnymi łzami. Ze strachu.

"Moja siostra, Danusia, która zresztą namówiła mnie do tego, żeby przyjechać z Bobbym i była tam ze mną, powiedziała: »Uluś, trzymaj się«. Przerażony Bobby popatrzył na mnie, zastanawiając się, co zaszło, skoro wszystko było dobrze, a teraz ja ryczę", relacjonowała dalej.

W końcu wyszła, a występ okazał się... ogromnym sukcesem. Dudziak wspominała bisy i śpiewanie z publicznością, a także wyznała, że był to dla niej koncert przełomy.

"Byłam wtedy w dole psychicznym. Byłam załamana, nie wiedziałam, czy przetrwam i jako kobieta, i jako wokalistka, nie wiedziałam, czy kiedykolwiek będę jeszcze śpiewać. Ale to przyjęcie ludzie, te trzy tysiące osób, to skandowanie, owacje na stojąco. Poczułam się, jakbym przyjechała do domu, do mamy", zaznaczyła.

Wspomnienie o Bobbym McFerrinie nie mogło zakończyć się inaczej, niż przywołaniem utworu "Don't Worry, Be Happy" z płyty Simple Pleasures. Okazuje się, że słowom tym od lat pozostaje wierna i sama artystka. W nich upatruje też sekretu swojej formy.

"Czuję się tak genialnie, bo stosuję tę metodę. Mam 82 lata. I noszę swój wiek jak koronę. Mam tyle koncertów i takie branie, że to się w ogóle nie mieści w głowie", zakończyła.

Sala Kongresowa wciąż oczekuje zaś na koniec wieloletniej modernizacji, a jej milczenie ma się zakończyć w 2026 roku (podobno). Pozostaje wierzyć, że po wyjątkowo długiej przerwie będzie – choć połowicznie – w tak dobrej kondycji, jak Ula Dudziak.