Od "Janosika" do amerykańskiej pielęgniarki (z czterema rozwodami w tle). Losy Ewy Lemańskiej
Kamil Olek
O "życiu, które jest gotowym materiałem na film" słyszymy (i czytamy) co rusz, na dobrą sprawę jednak tego typu sformułowania stosowane są niejako na wyrost. Inaczej jest jednak w przypadku Ewy Lemańskiej – niezapomnianej Maryny z kultowego "Janosika", która w pewnym momencie postanowiła rzucić z pozoru dobrze zapowiadającą się karierę, po czym... wyruszyć na drugi koniec świata. I choć los nie obchodził się z nią łaskawie, jej losy są doskonałym zobrazowaniem powiedzenia, że po burzy zawsze wychodzi słońce. Niekiedy nawet kilkukrotnie.
"Czekałam, czekałam i czekałam". O Marynie z "Janosika", która stała się przekleństwem
Pójście do szkoły teatralnej zaplanowała jeszcze jako mała dziewczynka. Jak postanowiła, tak zrobiła, już chwilę po ukończeniu studiów jej kariera zaczęła zaś nabierać rozpędu. Najpierw pojawiła się na deskach bydgoskiego teatru, niedługo później zaś na szklanym – w serialu Henryka Kluby "Doktor Ewa" – i na kinowym ekranie – w filmie Tadeusza Konwickiego "Jak daleko stąd, jak blisko". Dopiero "Janosik" Jerzego Passendorfera sprawił jednak, że nazwisko Lemańskiej poznała cała Polska.
Rola w produkcji, którą śledzili wszyscy krajowi posiadacze telewizyjnych odbiorników, była spełnieniem marzeń młodej aktorki. Jeszcze chwilę po emisji (tak serialu, jak i filmu) wydawało się, że będzie trampoliną do dalszej, spektakularnej kariery, zamiast tego okazała się jednak... przekleństwem. I to dosłownie. Choć Ewa Lemańska pojawiła się jeszcze w kilku serialach i dwóch filmach, a w międzyczasie nieustannie grała w teatrze, nie powtórzyła już sukcesu Maryny, zaś "klątwa jednej roli" jedynie postępowała.
"Czekałam, czekałam i czekałam, a tu nic... Jakieś takie duperele. Niektóre powiedziałabym, że nawet sympatyczne, jak hrabina Chłapowska [w serialu "Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy" Jerzego Sztwiertni – przyp. red.], ale w sumie nie było tej propozycji, którą tak naprawdę załapałabym i chciała zagrać", mówiła po latach.
Polska aktorka, która została amerykańską pielęgniarką
W 1980 roku Ewa Lemańska postanowiła zmienić całe swoje życie i wyjechać z kraju. Zamieszkała w Nowym Jorku, a z aktorstwa przerzuciła się na modeling, którym zajmowała się do lat 90. I to z sukcesami – chodziła bowiem po wybiegach nie tylko w Stanach, ale i w Mediolanie, Londynie czy Paryżu. Do filmu nie tyle nie chciała, co nie mogła wrócić – przez barierę językową. Mimo to miłość do grania nie minęła, niedawna polska gwiazda z braku laku zajęła się zaś... statystowaniem.
Wszystko zmieniło się w 1998 roku, kiedy karierę modelki zakończyła bezduszna diagnoza – nowotwór piersi.
"Myślałam, że umieram. Latałam po całym świecie, konsultowałam się z lekarzami, co najlepiej zrobić", wspominała dużo później.
Z chorobą wygrała. Po raz pierwszy, drugi i trzeci, rak bowiem wracał kilkukrotnie. Walka o zdrowie sprawiła jednak, że Ewa zainteresowała się medycyną, a przez to także... pracą w ochronie zdrowia. Ukończyła szkołę pielęgniarską, a następnie zaczęła spełniać się w nowym zawodzie – tym razem na Florydzie, gdzie wcześniej osiadła na stałe i ostatecznie doczekała emerytury.
I choć na tym kończy się zawodowe życie Lemańskiej, równie ciekawe jest to... uczuciowe. Aktorka ma bowiem za sobą aż cztery "wizyty" na ślubnym kobiercu. I tyle samo rozwodów.
Pierwszy mąż okazał się gejem, a drugi... mafijnym bossem rodem z Włoch
Zaczęło się jeszcze w Polsce – na początku lat 70. Ewa poznała starszego o 10 lat aktora Cezarego Kaplińskiego i, jak sama przyznała, "zakochała się od pierwszego wejrzenia". Gdy stawiała pierwsze kroki na planie "Janosika", byli już po ślubie, jednak ich małżeństwo trudno nazwać szczęśliwym i trwałym. Jeszcze w 1977 roku mąż miał poinformować aktorkę, że... jest gejem.
"Pewnego dnia przyszedł do mnie z chłopakiem, z którym mnie zdradzał. Powiedział, że nie chce już dłużej być ze mną. Byłam w szoku, zwłaszcza że ten chłopak był strasznie brzydki", twierdziła dekady później na łamach jednego z tabloidów.
Gdy na stałe zamieszkała w Stanach Zjednoczonych jej serce skradł kolejny mężczyzna. Wyjątkowo przystojny Włoch, dla którego szybko straciła głowię i z którym równie prędko zawarła kolejne małżeństwo okazał się... członkiem mafii. Z krwi i kości.
"Wyszłam za mąż za włoskiego mafiosa z Sycylii, ale nasz związek nie potrwał długo", relacjonowała.
W międzyczasie przeniosła się na Florydę, gdzie poznała kolejnego męża – Olgierda Roycewicza (po którym "zostawiła" sobie drugi człon nazwiska, noszonego również przez jej dzieci), syna Henryka Leliwy-Roycewicza, powstańca warszawskiego i przedwojennego medalisty olimpijskiego w jeździectwie. Było to najdłuższe (a przy okazji najszczęśliwsze) małżeństwo aktorki, trwało bowiem 14 lat, zaś rozstanie przebiegło w zgodzie i wzajemnym zrozumieniu. Para doczekała się także dwójki dzieci – Alexa oraz Briana.
Czwartym i (jak na razie) ostatnim mężem Ewy był angielski biznesmen James Rooney, jednak i ten związek dość szybko zakończył się rozwodem. Ale, ale... to wcale nie koniec – jeszcze niedawno była aktorka (dziś 75-letnia) chwaliła się bowiem związkiem z nauczycielem o imieniu Greg. Przy okazji zapewniła jednak, że nie myśli o kolejnym ślubie. Na razie.
Ewie Lemańskiej życzymy przy okazji dużo zdrowia i tyleż samo miłości.