"Jestem straszną nudziarą". Chris Pratt i Millie Bobby Brown o "The Electric State"
Istnieją produkcje, które pozwalają zanurzyć się w świecie przeszłości czy przyszłości, ale i takie, które mówią o nas tu i teraz, nawet jeśli wszystko dzieje się w alternatywnej rzeczywistości. "The Electric State", najnowszy film Chrisa Pratta oraz Millie Bobby Brown, ma jednak w sobie jedno i drugie. Jest bowiem opowieścią o samotności w realiach totalnej cyfryzacji, choć osadzoną w futurystycznej retro wersji lat 90. ubiegłego wieku, a przy tym i kinem przygodowym – z lotnym humorem, niesamowitymi efektami i wartką akcją. Kamila Ryciak spotkała się z gwiazdami filmu, by porozmawiać o między innymi o wspólnej pracy i wspomnieniach (także tych materialnych) z planu. Nie zabrało i tematu... Britney Spears.

"Skłania do refleksji". Brown i Pratt o najnowszym przedsięwzięciu zawodowym
"To była cudowna przygoda. Mieliśmy niezły ubaw", zaczął Chris Pratt, odpowiadając na pytanie o wrażenia, co szybko potwierdziła i siedząca obok niego Millie Bobby Brown.
Jako że "The Electric State" traktuje o nieustannym podłączeniu do wirtualnego świata, Kamila Ryciak dopytywała, czy w "naszej rzeczywistości" social media nie robią z nami tego samego.
"Coraz rzadziej jesteśmy naprawdę ze sobą, za to coraz częściej żyjemy w wirtualnym świecie. Wiele naszych codziennych zadań, które nadawały nam cel, jest zautomatyzowanych, a brak celu prowadzi do poczucia ograniczenia. Ale sam film jest pełen humoru, świetnych efektów i ciekawych przygód. I faktycznie, tak jak wspomniałaś, skłania do refleksji", przyznał Pratt.
Ryciak zauważyła też, że bohaterowie kreowani przez aktora niemal zawsze charakteryzują się sarkastycznym poczuciem humoru (a nie inaczej było i tym razem). Millie Bobby Brown ze śmiechem stwierdziła jednak, że Chris to "bardzo poważny człowiek, który życie bierze na serio", a przy tym... "nienawidzi żartów i nie lubi ludzi, którzy żartują".
"Udręczony artysta, ale najlepsi aktorzy to dupki. Byłem łobuzem przez cały czas", dodał sam zainteresowany.
"Tak, to jego metoda. Koszmarem było z nim grać", dodała Brown ze śmiechem.
Przy wspomnieniach z planu pojawiła się i kwestia pamiątek nieco bardziej... namacalnych. Chris Pratt natychmiast przyznał, że “wyniósł z planu mnóstwo rzeczy", wyliczając między innymi bransoletki czy buty, ale i perukę.
"Choć właściwie nie było to tylko peruka, ale fryzura, część mojej postaci", dopowiedział.
"Ja zabrałam tylko top. Jestem straszną nudziarą, kolekcjonuję głównie wspomnienia i nie zbieram rzeczy", skonstatowała zaś Millie Bobby Brown.
A skoro mowa o fryzurach, Kamila poruszyła i tę kwestię, dostrzegając inspirację... Britney Spears.
"Jeżeli widzisz w tym Britney Spears, to super, ale zostałam przy blondzie, bo moja postać jest blondynką. Choć masz rację, manifestuję zagranie Britney", odpowiedziała Millie.
Poza Chrisem Prattem i Millie Bobby Brown w obsadzie pojawili się między innymi Ke Huy Quan, Jason Alexander, Woody Harrelson, Anthony Mackie oraz Stanley Tucci.