Jak aktorka została reżyserką, a aktor... kompozytorem. Dwurzyńska, Muskała i Zamachowski o "Błaznach"
Kamil Olek
Debiut na debiucie i za debiutem, a to wszystko... w jednej produkcji. Tak w skrócie opisać można najnowszy film Gabrieli Muskały – aktorka i scenarzystka tym razem stała się bowiem reżyserką (po raz pierwszy w zawodowej historii). Na liście twórców i twórczyń znajdziemy też nazwisko Zbigniewa Zamachowskiego, tym razem jednak w roli... kompozytora. Dla aktorki Magdaleny Dwurzyńskiej obraz stał się z kolei pierwszym występem na dużym ekranie. Dziś cała trójka zasiadła na żółtej kanapie "halo tu polsat", by opowiedzieć o wchodzącym właśnie do kin dziele (i o wydarzeniach, które stały się jego istotą również). Po raz pierwszy, oczywiście.
"Błazny", czyli kilkukrotny debiut w jednym filmie. I to na każdym możliwym polu
Już na początku rozmowy Gabriela Muskała ujawniła, że produkcję, której reżyserowania się podjęła, nazywać można różnie, jednak z pewnością nie "typową".
"Nasz film ma tę siłę debiutu. Bo debiutują nie tylko młodzi aktorzy, ale cała ekipa. Ja, Zbyszek, scenografka, montażyści, producentka wykonawcza, operator. Może panowie od świateł są fachowcami, którzy od lat już wykonują swój zawód. Natomiast cała ekipa aktorska i reszta technicznej to są debiutanci. I to jest naprawdę coś pięknego", mówiła.
Gabriela opowiedziała również, skąd wziął się pomysł na film (a tym samym na nią w roli reżyserki) – o tym jednak w dalszej części. Teraz zaś o debiucie kolejnym, który wcale nie okazał się aż takim novum, jak można by uważać. "Błazny" nie były bowiem pierwszym kompozytorskim doświadczeniem Zbigniewa Zamachowskiego.
"Ja zacząłem od muzyki. W moim życiu wszystko zaczęło się od śpiewania, od komponowania. [...] Ale już w szkole filmowej moi koledzy i koleżanki dość szybko zauważyli, że obsługuję różne instrumenty i powierzali mi napisanie ścieżek dźwiękowych do swoich etiud. [...] Natomiast wyzwaniem było rzeczywiście skomponowanie muzyki do pełnometrażowego filmu, bo to zupełnie inna materia, inna bajka", opowiadał, dodając, że "jakoś się chyba udało".
Ostatnią debiutantką, goszczącą na kanapie "halo tu polsat", była Magdalena Dwurzyńska, która w obrazie Muskały zagrała Alicję. A dzięki jej opowieści możemy przejść do drugiej części artykułu, w której postaramy się odpowiedzieć na pytanie – o czym w gruncie rzeczy są "Błazny"?
"Myślę, że zrobiliśmy film o aktorstwie. Po prostu"
"Studenci Wydziału Aktorskiego dowiadują się, że ich film dyplomowy nakręci znany reżyser Gajda. Ta wiadomość elektryzuje ich – każdy chce się znaleźć w obsadzie. Gajda pojawia się sporadycznie. Zostawia studentom kamerę, a pod jego nieobecność mają nagrywać improwizowane sceny wokół tematu zazdrości i rywalizacji, oparte na historii Kaina i Abla oraz Balladyny i Aliny. [...] Na zmagania zawodowe nakładają się te prywatne. Granica pomiędzy rzeczywistością a fikcją powoli zaczyna się zacierać. Cała czwórka prowadzi grę o rolę w filmie, która przeradza się w grę o wszystko", głosi opis festiwalowy filmu.
Jak wiele wydarzenia te mają wspólnego z rzeczywistością polskich szkół teatralnych? Okazuje się, że całkiem sporo, a przynajmniej tak było jeszcze niedawno.
"To rzeczywiście jest to bardzo trudny moment dla nas, młodych aktorów, ten moment przejścia. W szkole mówiło się, że to jest taki bezpieczny inkubator, miejsce do eksploracji, żeby dowiedzieć się czegoś o sobie, a później zaczyna się aktorska dżungla. A my pokazujemy w »Błaznach«, że i w szkole już może się zacząć", opowiadała Dwurzyńska.
Młoda aktorka dodała również, że z własnego doświadczenia wie sporo na temat kontrowersyjnych metod pracy wykładowców czy wykładowczyń.
"Ten młody człowiek często jest wrzucany do takiego bajora, z którego musi samemu się wydostać", dodała.
Świeżo upieczona reżyserka, próbując wyjaśnić motywy, które kierowały nią przy tworzeniu produkcji, również odwołuje się do własnej historii.
"Myślę, że zrobiliśmy film o aktorstwie. Po prostu. Film, w którym pokazujemy codzienność młodych ludzi wchodzących w zawód. On powstał z improwizacji, więc tutaj jest bardzo dużo z nich, ale też z mojego doświadczenia sprzed 32 lat, kiedy zaczynałam studia. Niestety wiele osób myśli, że aktorzy to właśnie błazny, komedianci, bo wygłupiamy się, robimy miny i dostajemy jeszcze za to pieniądze. A nasz zawód, zawód aktora, jest bardzo ciężki, wyniszczający psychikę. Chociaż jest przepiękny", wyjaśniała Muskała.
Na koniec zaś – anegdota, która idealnie podsumowuje całość.
"Autor stoi przed tobą", czyli o poszukiwaniach filmowego utworu
W trakcie rozmowy o muzyce Zamachowskiego, która użyta została w filmie, Muskała przytoczyła historię o piosence, której poszukiwała od chwili, gdy rozpoczęła pracę nad filmem.
"To był nasz hymn fuksówkowy, o którym wiedzieliśmy, że każdy pierwszy rocznik śpiewa od iluś tam lat. Nie miałam pojęcia, kto napisał muzykę, wiedziałam tylko, że to jest przepiękny tekst Wyspiańskiego ze »Studium o "Hamlecie"«", wspominała Gabriela.
Wyjaśniła, że choć Zbigniew napisał oryginalną muzykę, należało znaleźć też inną, chociażby do scen imprezy.
"Prosi się wtedy o wykorzystanie praw", dodała.
Przy okazji postanowiła więc ostatecznie odnaleźć również autora lub autorkę pamiętanego ze studiów utworu.
"Powiedziałam o tym Zbyszkowi, zaśpiewałam, no i Zbyszek uśmiechnął się i powiedział: »No, to już masz prawa. Stoi przed tobą autor tej piosenki«", opowiadała dalej, gdy do dyskusji włączył się i rzeczony autor.
"Ta piosenka zamyka film, jest podczas napisów i jest antytezą tytułu, bo refren zaczyna się od tekstu: »To nie są błazny, chociaż błaznów miano, oklaskiem darząc, w oczy im rzucano, lecz ludzie, których na to powołano [...]«", zakończył.
"Błazny" w reżyserii Gabrieli Muskały wejdą na ekrany już 13 grudnia. Gorąco polecamy!