"Zwierzęta dały mi wszystko", czyli Doroty Sumińskiej świat na czterech łapach
Materiał zawiera linki partnerów reklamowych.
Choć próby nazwania zwierzęcych emocji "po ludzku" jeszcze kilka dekad temu traktowane były niczym wróżby z kawowych fusów, dziś stały się fundamentem podejścia do "braci mniejszych". Jedną ze współtworzących ów fundament bezapelacyjnie jest zaś Dorota Sumińska – nie bez przyczyny nazywana najsłynniejszą polską weterynarką. Jej kampinoski dom, w którym codzienność odmierzają na ogół szczeknięcia i miauknięcia, jest zaś najlepszym dowodem na to, że życie wśród zwierząt to nie metaforyczne hasło, ale rzeczywistość, w której każde stworzenie ma swoje miejsce. Tam też zajrzeliśmy z kamerą "halo tu polsat".

Sześć psów i czternaście kotów. "Inaczej nie mogłabym spać"
Czworonogów ci u nas dostatek, chciałoby się rzecz – w domu Doroty Sumińskiej na co dzień mieszka bowiem sześć psów i czternaście kotów. Wśród nich – "dwupak" – jak określa nierozłączny psi duet sama gospodyni.
"Amik i Arek zawsze byli razem, mieszkali u pewnej starszej pani, która na pewno była dla nich bardzo dobra, bo są łagodni, kochani i serdeczni. Pani zmarła, potem trafili do schroniska w Radomiu. Nikt ich nie chciał, bo to czarne, stare pieski. Więc trafiły tutaj", tłumaczy.
W życiu Doroty nie ma bowiem miejsca na obojętność – gdy inni odwracają wzrok, ona otwiera drzwi, żadne stworzenie nie zasługuje bowiem na to, by odejść samotnie i bez szansy.
"Inaczej nie mogłabym spać", dodaje.
To jednak nie koniec domowych historii, które są w stanie poruszyć nawet najtwardsze serca. Wśród domowników jest także Lolek.
"Ma głodową ślepotę. [...] Nie widzi kompletnie nic, żyje w ciemności, natomiast nauczył się wszystkiego. Gdy ktoś nie wie wcześniej, to nie zauważa, że Lolek nic nie widzi", opowiada.
Sześć psów i czternaście kotów pod jednym dachem robi niemałe wrażenie, Sumińska daleka jest jednak od uznania tej kwestii za konsekwencję jej drogi zawodowej.
"Wielu ludzi mówi, że mam tyle psów i kotów, bo jestem lekarką weterynarii. Ja im odpowiadam, że w takim razie pediatra powinien mieć dziesięcioro dzieci. [...] Rzeczywiście skończyłam studia weterynaryjne i do tej pory praktykuję ten zawód. Ale on mi ułatwia przede wszystkim jedną rzecz. Przy tej ilości zwierząt oszczędzam pieniądze, bo, jak wiadomo, usługi weterynaryjne są bardzo drogie, leki zresztą też", wyjaśnia.
Dzieciństwo pod kurzymi skrzydłami. "Szczury, myszy, koza, perliczka i kogut"
Choć dzieciństwo spędzane wśród zwierząt nie należy do rzadkości, to wspominane przez Dorotę z całą pewnością może uchodzić za ewenement. Wyjaśnia też poniekąd, dlaczego zdecydowała się na taką, a nie inną karierę.
"Największą miłością mojego ojca były konie, ale miał też ośrodek rehabilitacji dzikich zwierząt w Warszawie – 39 metrów kwadratowych na trzecim piętrze, przy ulicy Wspólnej. Obecność zwierząt była równie oczywista co obecność stołu czy łóżka", przywołuje.
Nie ma przy tym mowy jedynie o psach czy kotach, Sumińska jednym tchem wymienia bowiem szczury, myszy, ptaki, kozy, perliczki, koguty, a także nietypową jak na miejskie warunki towarzyszkę dzieciństwa - kurę.
"Wychowałam się z kurą na trzecim piętrze w warszawskim Śródmieściu. Nazywała się Pani Warszawska", dopowiada.
Mimo to, jak sama twierdzi, urodziła się wśród psów.
"Naturalne było to, że w moim łóżku szczeniła się nasza ukochana sunia. Pamiętam bardzo dobrze, bo byłam już całkiem kumatym dzieckiem i sprawiało to mi ogromną przyjemność, że czułam się odpowiedzialna za te szczeniaki, że to działo się u mnie, że ona wybrała moje łóżko, że tam czuła się najlepiej", przytacza.
Dziś bliskość ta przeniosła się na kolejne pokolenie, youtube'owy kanał "Sumińska – Zwierzę Ci się" Dorota prowadzi bowiem wspólnie z córką – Martą. Jego celem jest zaś zmiana spojrzenia na zwierzęta, które żyją najbliżej ludzi.
"Bo bliskość żywej, życzliwej istoty wiąże się i z przyjemnościami, i z kłopotami. I one mi dają to, co może dać córka, syn, wnuczek", mówi dalej.
Co zawdzięcza zwierzętom? Jak sama twierdzi... wszystko.
"Gdyby nie one, nie byłoby mnie tutaj w tej chwili, ludzie nie chcieliby mnie słuchać, bo nie mieliby powodu, nie czytaliby moich książek. Zwierzęta dały mi wszystko. Gdyby nie one, nie byłoby mnie. Ja, Dorota Sumińska, jestem taka, jaka jestem, dzięki nim", podsumowuje.
Nie chodzi wszak o to, by robić wielkie rzeczy, ale by nie przegapić tych najmniejszych, wymagających czujnego serca i otwartej dłoni. "Nasze życie warte jest tyle, ile dobrego zrobiliśmy dla innych" – napisała Sumińska w "Autobiografii na czterech łapach". Zdanie to staje się zwierciadłem dla każdego, kto choć raz poczuł bezinteresowną więź z istotą potrzebującą pomocy. I właśnie w tym tkwi jego siła. W prawdzie, która nie starzeje się wraz z czasem, lecz wciąż przypomina, że najcenniejsze dziedzictwo człowieka to ślady dobroci pozostawione na czyjejś drodze.
Całą rozmowę z Dorotą Sumińską (a także wszystkie odcinki "halo tu polsat") znaleźć można w Polsat Box Go.
Zobacz też: