Zadłużony prezent dla wieszcza. O dziejach sienkiewiczowskiego Oblęgorka
Zapisujący się na kartach historii mają (lub mieli) na ogół swoje miejsce – nie tyle w zbiorowej świadomości, ile na namacalnej mapie. W części przypadków są to domy bezpośrednio powiązane z twórczością (jak Illiers u Prousta), w innych zaś odnalezione i uczynione rodzajem azylu (ot – "Atma" Szymanowskiego czy Giverny Moneta). Z Henrykiem Sienkiewiczem było jednak zgoła inaczej – pałac w Oblęgorku, a więc bohater niniejszych rozważań, stał się bowiem efektem społecznej mobilizacji i hołdem złożonym pióru, które – jak wierzono (choć nie do końca zgodnie) - mówiło głosem narodu. Za co w istocie zapłacono jednak ponad 50 tysięcy rubli? I czy dziś Polki oraz Polaków byłoby stać na tożsamy gest?

Przesunięta rocznica i tysiące rubli, czyli jak naród pisarzowi dworek sprezentował
18 lipca 1900 roku w kieleckiej kancelarii notarialnej Karola Frycza stawili się delegaci obywatelskiego "komitetu sienkiewiczowskiego" oraz Mieczysław Halik – redaktor "Gazety Kieleckiej", a przy tym właściciel majątku ziemskiego w nieodległym Oblęgorku – by formalnym aktem uczynić krok milowy w trwającym od kilku lat procesie honorowania narodowego wieszcza. Okazją stały się opóźnione nieco obchody ćwierćwiecza pracy artystycznej Henryka Sienkiewicza (który debiutował w roku 1872) – przesunięte na prośbę samego zainteresowanego, ze względu na przypadającą w tym samym czasie setną rocznicę urodzin Adama Mickiewicza.
W międzyczasie udało się jednak powołać wspomniany już komitet obywatelski (na czele którego stanął Kazimierz Ruszkiewicz – sufragan warszawski), a także wpaść w kilka sporów dotyczących formy prezentu dla artysty. Utworzona grupa prowadziła bowiem zbiórkę w celu upamiętnienia Sienkiewicza (w której udział wzięły osoby z niemal wszystkich warstw społecznych – od arystokracji po biedotę), formę owego celu określono jednak dopiero po jakimś czasie. Po długich pertraktacjach i odrzuceniu kilku propozycji (dotyczących między innymi willi w Zakopanem czy mieszkania w Warszawie), głos oddano więc samemu artyście, co doprowadziło do zakupu majątku ziemskiego w Oblęgorku – wsi oddalonej od Kielc o kilkanaście kilometrów.
Cena? Niebagatelna – za majątek zapłacono bowiem ostatecznie 51 249 rubli i 59 kopiejek (i choć szacowania dzisiejszego odpowiednika tejże kwoty obarczone są dużym marginesem błędu, przeliczenie dałoby sumę od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu milionów współczesnych złotych). Za resztę (cała zbiórka zamknęła się bowiem w 70 000 rubli) do już istniejących murów dobudowano zaś część pałacową (ukończoną w roku 1902). Akt własności wręczono Sienkiewiczowi 22 grudnia 1900 roku (podczas oficjalnych uroczystości rocznicowych), na miejsce po raz pierwszy udał się on zaś po kilku kolejnych miesiącach.
"Oblęgorek oczarował mnie zupełnie. Mało jest w Królestwie wiosek tak pięknie położonych. Drzewa bardzo porosły, park jest ogromny, kwiatów mnóstwo, a jabłonie, grusze i śliwy gną się literalnie pod ciężarem owoców" – pisał wówczas.
Rok później twórca "Trylogii" ostatecznie przybyły do "idyllicznej wiejskiej posiadłości" – jak określała majątek ówczesna prasa – gdzie "włościanie witali go chlebem i solą", a "pięćdziesięciu wiejskich parobczaków na koniach otoczyło pojazd, by doprowadzić Sienkiewicza do dworu". Szybko okazało się jednak, że Oblęgorek to prezent... problematyczny (eufemistycznie rzecz ujmując). Choć opakowany w malowniczy papier.
Pałac z widokiem... na długi. O ciemnej stronie dworku przyszłego noblisty
Problemy zaczęły się już jesienią, gdy – ze względu na "niekoniecznie sprzyjające" warunki – Sienkiewicz podjął decyzję o powrocie do Warszawy (Oblęgorek stał się tym samym domem wykorzystywanym jedynie latem).
"Jest pod psem. Dom odrapany, pokoje ciemne, w parku krzaczyny zamiast drzew, na gazonach badyle i zielsko, krzywe płoty, podłogi z nieheblowanych desek" – żalił się w liście do siostry.
To jednak nie wszystko. Większość pomieszczeń wciąż wymagała gruntownego remontu, co z kolei sprawiało, że przebywanie w majątku jesienią i zimą nie należało do najprzyjemniejszych doświadczeń. Ogólnego odbioru nie polepszało też wyposażenie dworku – to pochodziło bowiem "z darów świata", tworząc kompozycję nie tyle eklektyczną, co... wyjątkowo brzydką.
Mimo to w oblęgorskich wnętrzach udało się stworzyć Sienkiewiczowi dzieła, które czytywane są po dziś dzień – "Dwie łąki", "Na polu chwały", fragmenty "Legionów" oraz słynne "W pustyni i w puszczy". Sam artysta, mimo warunków, wyrażał zaś wdzięczność za dar od narodu. Nawet w chwili, gdy okazało się, że majątek w Oblęgorku... tonie w długach, a za ich spłacanie odpowiedzialny stał się – a jakże – nowy właściciel.
"Nie ja zjadam dochody z Oblęgorka, ale on moje" – relacjonował w 1915 roku, kilkanaście miesięcy po wyjeździe do Szwajcarii, a tym samym po ostatecznym opuszczeniu posiadłości.
Henryk Sienkiewicz zmarł 15 listopada 1916 roku w Vevey. Rok później do Oblęgorka (a tym samym do kraju) powróciła Maria z Babskich Sienkiewiczowa, wdowa po pisarzu, która pozostała tam niemal do śmierci (w roku 1925); majątek przejął wówczas Henryk Józef – jedyny syn artysty. Na przełomie lat 40. i 50. XX wieku dwór zmienił przeznaczenie – decyzją nowej władzy stał się bowiem siedzibą Państwowej Hurtowni i Wytwórni Preparatów Ziołowych; i choć niedługo później oddano go rodzinie, stan techniczny posiadłości z dnia na dzień ulegał pogorszeniu.
W tych warunkach zrodził się pomysł utworzenia w Oblęgorku muzeum. W 1957 roku dzieci noblisty (wspomniany już Henryk Józef oraz jego siostra – Jadwiga Sienkiewicz-Korniłowiczowa) przekazały pałacyk wraz z częścią parku na rzecz państwa, a rok później – po szeroko zakrojonej zbiórce środków, renowacji mebli przez Cepelię i kompletowaniu zbiorów z pomocą wielu instytucji – zainaugurowano działalność Muzeum Henryka Sienkiewicza, którego otwarcie miało miejsce 26 października 1958 roku. Pierwszą kustoszką została Zuzanna Sienkiewicz, synowa pisarza, a Oblęgorek przestał być prezentem z problemami – stał się miejscem pamięci.
Pałacyk Sienkiewicza nigdy nie był miejscem idealnym – a jednak pozostał dla Sienkiewicza tym, czym stał się już na początku – symbolicznym wyrazem zbiorowej wdzięczności, która przekroczyła granice (dosłowne i przenośne). I choć w listach potrafił nań złorzeczyć, nigdy nie przeklął samej idei daru – przeciwnie, pielęgnował ją do ostatnich dni życia. Bo Oblęgorek nie stał się jedynie miejscem, ale i spojrzeniem. Zerknięciem na literaturę jako sprawę wspólną, a na pisarza jako głos uczuć najwyższych. Był przekonaniem, że sztuka może być nie tylko piękna, ale i ważna – dźwigając więcej niż li zachwyt.
I właśnie dlatego podobny gest wydaje się dziś nie tyle nierealny, ile niepożądany. Trudno wyobrazić sobie wszak współczesne społeczeństwo, które zebrałoby równowartość kilku milionów na prezent dla kogoś, kto pisze. Nie dlatego, że nie ma pieniędzy, a dlatego, że nie ma już wiary. Ani w słowo, ani we wspólnotę, ani w to, że jedno i drugie może jeszcze coś zbudować. Cóż, czasy się zmieniają.
Zobacz też: