Wyspa, na której nikt nie może się urodzić ani umrzeć - niezwykła historia Svalbardu
Wyobraź sobie miejsce tak surowe i niezwykłe, że urodzenie się tam lub pochówek okazują się niemal niemożliwe. Svalbard to miejsce z rodzaju tych, które zmieniają spojrzenie na świat - pełne kontrastów, gdzie natura miesza się z historią, a ludzie wybierają życie w jednym z najbardziej wysuniętych zakątków świata.

Svalbard to arktyczny archipelag należący do Norwegii, ale rządzą tam wyjątkowe zasady, jakich nie znajdziesz nigdzie indziej na świecie - zimno, permafrost (wieczna zmarzlina), brak tradycyjnych cmentarzy i ograniczona opieka medyczna. Legenda mówi, że na Svalbardzie nie wolno się urodzić ani umrzeć. Ale co z tego jest prawdą, a co uproszczeniem? Wybierzmy się tam razem w wirtualną podróż i odkryjmy, dlaczego to miejsce przyciąga tych, którzy szukają arktycznych krajobrazów, wyzwań i historii.
Dlaczego urodzenie i pochówek są tu tak skomplikowane?
Nie myślcie, że na Svalbardzie nikt nie mieszka - wręcz przeciwnie. W największej osadzie, Longyearbyen, żyje około 2500 osób z ponad 50 krajów świata. To niezwykła, wielonarodowa społeczność (mieszkają tam również Polacy). Wszystkich łączy wybór życia w jednym z najbardziej surowych miejsc na ziemi.

To jak to jest z tymi narodzinami na wyspie? Otóż we wspomnianym Longyearbyen znajduje się szpital, ale nie ma tam oddziału położniczego ani specjalistów od trudnych porodów. Kobiety, które spodziewają się dziecka, na kilka tygodni przed planowanym terminem opuszczają wyspę i lecą do Tromsø - miasta na norweskim stałym lądzie. Tam, w bezpiecznych warunkach, przychodzą na świat pociechy z arktycznego Svalbardu. Zazwyczaj później mieszkanki wracają na wyspę razem z nowym członkiem rodziny.
Z wiecznym spoczynkiem sprawa jest jeszcze bardziej osobliwa. Nie istnieje tu prawny zakaz umierania, jak często powtarza się w mediach, ale obowiązuje praktyczny zakaz pochówku. Wszystko przez wieczną zmarzlinę, która sprawia, że ziemia nigdy nie rozmarza - a to oznacza, że procesy rozkładu praktycznie nie zachodzą. W latach 50. XX wieku zamknięto cmentarz w Longyearbyen, gdy okazało się, że warunki klimatyczne utrzymują w nienaruszonym stanie nawet bardzo stare pochówki. Od tamtej pory osoby starsze, ciężko chore lub zmarłe przewozi się na kontynent, by tam zapewnić im opiekę lub godne pożegnanie.
Życie na końcu świata
Przez kilka miesięcy w roku Svalbard tonie w absolutnej ciemności - to tzw. noc polarna, kiedy słońce w ogóle nie wschodzi. Ale latem nadchodzi dzień polarny, a słońce świeci przez całą dobę, nawet o północy.

Mieszkanie na Svalbardzie to codzienna sztuka dostosowywania się. Choć w Longyearbyen znajduje się szkoła, sklepy, restauracje i ładne kawiarnie, mieszkańcy wiedzą, że pewne momenty życia - poród, choroba, a nawet starość - wymagają wyjazdu. Koszty życia są wysokie, dostawy rzadkie, a zima trwa tu większość roku. Ale w zamian za to można podziwiać jedno z najbardziej niezwykłych zjawisk natury - zorzę polarną, która tańczy nad niebem przez długie miesiące nocy polarnej.
Ciekawostką jest, że na Svalbardzie, w wykutym w skale bunkrze, znajduje się symbol przyszłości - Global Seed Vault, czyli światowy bank nasion. Przechowywane są tam próbki roślin z całego globu na wypadek globalnej katastrofy.
Czy warto tam zamieszkać? Posiadacze kotów raczej nie będą mile widziani
Svalbard to nie jest typowy kierunek dla turystów szukających słońca i leżaków. To miejsce dla tych, którzy chcą poczuć, jak wygląda życie wśród lodu, ciszy i natury uczącej pokory.
Trzeba jednak pamiętać, że Arktyka rządzi się własnymi prawami i bezpieczeństwo jest tu absolutnym priorytetem. Poza granicami miasteczek nie wolno poruszać się samodzielnie bez zgłoszenia wyprawy i odpowiedniego wyposażenia. Powód jest prosty: na Svalbardzie żyją niedźwiedzie polarne, które potrafią pojawić się nawet w pobliżu osad.

To nie odstrasza jednak odwiedzających - wręcz przeciwnie. Dla wielu podróżników to właśnie ta surowość i dzikość natury są największym magnesem. Nocna zorza, bezkres bieli i cisza, jakiej nie znajdziesz nigdzie indziej, sprawiają, że Svalbard zostaje w pamięci na długo.
A co jeśli chciałoby się tam zamieszkać? To możliwe. Można się tam przeprowadzić bez wizy czy pozwolenia na pracę, bo obowiązuje tzw. Traktat Spitsbergeński. Każdy, kto potrafi się utrzymać, może tam legalnie mieszkać. Przed przyjazdem warto jednak wiedzieć, że nie można zabrać tam swojego... kota. Zakaz importu wynika z wymogów sanitarnych (np. ryzyko chorób) i ochrony lokalnej fauny.

Zobacz też: