Nie Zakopane, a... Krynica-Zdrój. Czy miasto Nikifora to prawdziwa stolica zimowej Polski? [halo tu ferie #1]
Kamil Olek
Jako że ferie zimowe w części województw rozpoczynają się już za niecałe dwa tygodnie, a tym samym w różne zakątki kraju (oraz poza jego granice) ruszą miliony Polek i Polaków – my ruszamy z cyklem "halo tu ferie". Postaramy się tym samym przedstawić zarówno najpopularniejsze, jak i nieco mniej oczywiste kierunki, które warto wziąć pod uwagę przy planowaniu styczniowo-lutowych wojaży. Na pierwszy ogień zaś miejsce nie bez przyczyny określane mianem "prawdziwej zimowej stolicy Polski" (w miejsce Zakopanego), a mianowicie – Krynica-Zdrój. Co takiego sprawia, że miasto Nikifora coraz częściej uważane jest za alternatywę dla podnóża Tatr?
Zakopane vs Krynica-Zdrój. (Nie do końca) nowa stolica zimowej Polski?
Zacznijmy od tego, że Zakopane, przez dekady cieszące się niesłabnącym zainteresowaniem i to nie tylko okresie zimowym, niewątpliwe ma swój urok, a tłumom turystek i turystów nie można się dziwić. Mimo to jednak w ostatnich latach stało się niejako symbolem konsumpcjonistycznego kiczu i – niestety – z faktem tym trudno dyskutować. Krupówki zamienione w pasaż pełen pseudooscypków (a w tym miejscu warto przypomnieć, że kupowane zimą sery oscypkami być nie mogą, bo sezon na nie kończy się w październiku), plastikowych ciupag i knajp, które z podhalańską kuchnią wspólnego mają tyle, ile McDonald’s ze zdrowym żywieniem – to tylko początek smutnej wyliczanki.
Nie mamy zamiaru roztrząsać jednak przyczyn tego zjawiska – zamiast tego skupmy się na alternatywach, w którym "nie jest jeszcze tak źle". Przy czym słowo "jeszcze" wydaje się być kluczowe. Nie mamy bowiem pewności co do tego, czy Krynica-Zdrój, o której za chwilę opowiemy szerzej, nie podzieli wkrótce losów swojej tatrzańskiej siostry (albo i brata – zwał jak zwał), bo tamtejsze "paragony grozy" już zaczynają się pojawiać. Na razie jednak Krynica pozostaje perłą Beskidu Sądeckiego, gdzie zimowe atrakcje idą ramię w ramię z urzekającą naturą i pasjonującą historią. A ta trwa od setek lat.
O uzdrowiskowej perle, mineralnych zdrojach i Epifaniuszu Drowniaku
Zacznijmy od wspomnianej historii, bo dzieje Krynicy-Zdrój to prawdziwa opowieść o przemianie, której efekty widoczne są do dziś – od niewielkiej wioski do jednego z najbardziej prestiżowych uzdrowisk w Polsce. Wszystko zaczęło się blisko 500 lat temu, w 1547 roku, kiedy to na terenach dzisiejszej Krynicy założono wieś Krzenycze. Przez wieki była to spokojna, niemal zapomniana osada, wchodząca w skład dóbr biskupów krakowskich. Wszystko zmieniło się wraz z pierwszym rozbiorem Polski, gdy miejscowość znalazła się pod panowaniem austriackim – to bowiem dało początek jej transformacji. Cesarskie władze, dostrzegając potencjał źródeł mineralnych, wysłały na te tereny profesora Baltazara Hacqueta z Uniwersytetu Lwowskiego, a jego pozytywna opinia na temat jakości wód dała impuls do rozwoju.
Austriackie władze, dostrzegając potencjał w tutejszych źródłach mineralnych, wysłały na te tereny profesora Baltazara Hacqueta z Uniwersytetu Lwowskiego. Jego pozytywna opinia na temat jakości wód dała impuls do rozwoju uzdrowiska. Lata później, w XIX wieku, kluczową rolę odegrał profesor Józef Dietl, zwany ojcem polskich uzdrowisk, z inicjatywy którego powstało wiele obiektów do dziś stanowiących istotne (a przy okazji obowiązkowe dla turystek oraz turystów) punkty na mapie. Na początku XX wieku Krynica-Zdrój zyskała prawa miejskie i stała się miejscem spotkań elity artystycznej, politycznej oraz intelektualnej tamtych czasów – uliczkami miasta spacerowali Józef Piłsudski, Jan Matejko, Henryk Sienkiewicz, Julian Tuwim, Władysław Reymont czy Helena Modrzejewska. Jan Kiepura wybudował tutaj luksusowy modernistyczny hotel (aktualnie zabytek, o czym więcej poniżej) "Patria" – miejsce kręcenia kilku przedwojennych filmów. W styczniu 1937 r. uzdrowisko stało się z kolei miejscem podróży poślubnej przyszłej królowej Niderlandów – księżniczki Juliany.
Ale, ale – nie tylko piękne widoki i artystyczna aura przyciągały do miastach tak znamienitych gości i wspaniałe gościnie. Jej prawdziwym skarbem są bowiem wspomniane już źródła mineralne. Zuber, Jan, Słotwinka – te nazwy zna każdy, kto choć raz odwiedził Krynicę, zaś lecznicze wody od lat pomagają w kuracjach schorzeń układu pokarmowego, oddechowego czy krążenia. Spróbować można ich między innymi w neorenesansowym Starym Domu Zdrojowym (z oryginalnie zachowaną salą balową), eklektycznych Starych Łazienkach Mineralnych czy modernistycznej, przeszklonej Pijalni Głównej (wzniesionej w latach 70. XX wieku) – wszystkie z wymienionych mieszczą się nieopodal Bulwarów Dietla, które nazywa są “krynickim deptakiem".
Jeśli komuś zabytków byłoby mało, warto zwrócić uwagę na Łazienki Borowinowe z końca XIX wieku oraz zabytkowe wille przy Bulwarach Dietla, choćby "Białą Różę", "Białego Orła", "Witoldówkę" czy "Romanówkę". Na uwagę zasługuje także wspomniana już Patria, perła przedwojennego modernizmu, otoczona Parkiem Zdrojowym. Miłośnicy i miłośniczki architektury sakralnej mogą wybrać się na Krynicki Szlak Cerkwi Łemkowskich, będący częścią Szlaku Architektury Drewnianej.
A skoro mowa o "Romanówce" oraz Łemkach, nie sposób nie wspomnieć o postaci, która z Krynicą kojarzona jest bodaj najczęściej. Mowa, rzecz jasna, o Epifaniuszu Drowniaku, który znany jest światu jako Nikifor Krynicki. Ten łemkowski malarz-samouk, będący jednocześnie jednym z najwybitniejszych przedstawicieli prymitywizmu, którego twórczość na dobre zrozumiano dopiero pod koniec jego życia. Nikifor, nazywany "Matejką Krynicy", uwieczniał na swoich obrazach życie codzienne uzdrowiska, miejscowe krajobrazy oraz architekturę, która go otaczała. Jego prace, pełne prostoty i niezwykłej wrażliwości, przyczyniły się do rozsławienia miasta, a dziś są jednym z jego największych artystycznych skarbów. Muzeum artysty mieści się zaś właśnie we wspomnianej "Romanówce".
Zimowa Krynica-Zdrój – raj dla miłośników i miłośniczek śnieżnych przygód
Zostawmy jednak historię w spokoju i powróćmy do zimowych atutów Krynicy. Tych bowiem nie brakuje, a w malowniczej scenerii Beskidu Sądeckiego każdy będzie w stanie znaleźć coś dla siebie. Największą popularnością cieszy się Jaworzyna Krynicka - najwyższy szczyt wschodniej części Doliny Popradu, mierzący 1114 m n.p.m. – na którą dostać można się nowoczesną koleją gondolową. Na turystów i turystki czekają zróżnicowane trasy – od idealnych dla początkujących, po te z homologacją FIS (czyli przystosowane do międzynarodowych zawody pod egidą Międzynarodowej Federacji Narciarskiej i Snowboardowej). Nieco mniejszym, ale równie atrakcyjnym ośrodkiem są Słotwiny Arena, z licznymi trasami narciarskimi oraz wyjątkową wieżą widokową, z której rozpościera się panorama ośnieżonych Beskidów.
Kolejnym, wyjątkowo charakterystycznym miejscem jest Góra Parkowa, przez niektórych uważana wręcz za symbol Krynicy-Zdroju. Na jej szczyt prowadzi historyczna kolej linowo-terenowa, która działa od 1937 roku i już sama w sobie stanowi niemałą atrakcję. Zimą Góra Parkowa zamienia się dodatkowo w centrum rozrywki dla całej rodziny – znajdziemy tu i Kubusiowy Stok, idealny do nauki jazdy na nartach dla najmłodszych, i tradycyjne tory saneczkowe, które cieszą się niesłabnącą popularnością. Wieczorami zaś miejsce to rozświetla Park Rzeźb Świetlnych, a setki tysięcy świateł tworzą istnie bajkową scenerię.
Podsumowując – Krynica-Zdrój jest miejscem, które potrafi zachwycić o każdej porze roku, jednak to zimą odkrywa swoje najpiękniejsze oblicze. Historia przeplata się tu z nowoczesnością, a górskie krajobrazy i uzdrowiskowa atmosfera tworzą przestrzeń zarówno do aktywnego wypoczynku, jak i błogiego relaksu. Bajkowe iluminacje, narciarskie przygody, niepowtarzalna atmosfera i dużo, dużo więcej – miasto to nieustannie zaprasza, by odkryć w nim swoją własną zimową magię. W trakcie ferii i nie tylko wtedy.