Gdy organizm powie "stop". Garść sposobów na (po)świąteczne przejedzenie
Jako że historia (i to nie tylko ta przez wielkie "h") lubi się powtarzać, sytuacja w wielu polskich domach może dziś przypominać chaos po majonezowej bitwie, a słowo "przejedzenie" odmieniane być przez wszystkie przypadki. Cechy charakterystyczne? Lekkie sapnięcie przy każdej zmianie pozycji, spojrzenie wbite w sufit i "nigdy więcej" powtarzane pod nosem niczym mantra. Jak radzić sobie więc ze stanem zawieszenia między kolejną dokładką serniczka a wyrzutami sumienia? Szczęśliwie – nie wszystko stracone. I choć nie obiecujemy cudów, zapewniamy, że ulga jest w zasięgu ręki.

Świąteczny reset. Jak wrócić do stanu używalności?
Zacznijmy od rady, która powinna wydawać się oczywista, choć i o niej – wbrew zdrowemu rozsądkowi – łatwo zapomnieć. Dalszemu jedzeniu mówimy więc "stop". "Dojadanie", "wyrównywanie" i "przełamywanie słonego czymś słodkim" może jedynie pogorszyć sprawę, zaś uczucie głodu w podobnej sytuacji bywa na ogół pozorne. Kilka godzin bez kolejnych porcji żurku nie spowoduje końca świata, sprawi natomiast, że organizm szybko powie "dziękuję" (zaznaczamy jednocześnie, że poniższe rady zakładają perspektywę osoby niezmagającej się z chorobami przewlekłymi).
Egzaminu nie zda również "zapijanie" – z dalszej części świątecznego menu powinno zniknąć zaś nie tylko "coś mocniejszego", ale również kawa i napoje gazowane. Układ trawienny potrzebuje bowiem spokoju, a nie kolejnych rewolucji. Wyjątek stanowią jednak zioła. Które konkretnie? Na liście mamy klasyczną miętę pieprzową – rozluźniającą mięśnie przewodu pokarmowego, kminek, koper włoski i anyż – pobudzające wydzielanie soków żołądkowych, rumianek – łagodzący i wspierający trawienie oraz melisę – łagodzącą niestrawności. Ulgę może również przynieść zwykła, niegazowana woda, warunkiem jest jednak, by nie pochodziła ona z lodówki. H2O pomaga trawić, usuwać toksyny czy rozrzedzać zalegające resztki, jednak niska temperatura może te procesy spowolnić.
Co jeszcze? Ano – ruch. Mowa jednak o spokojnym spacerze czy delikatnym rozciąganiu, nie zaś intensywnym treningu. Ciało nie potrzebuje w tej chwili 5 kilometrów biegu czy męczącej tabaty, a ruchu, który rozbuja ciało bez zbędnego stresu – a co za tym idzie, pobudzi perystaltykę jelit i poprawi krążenie. Wystarczy 20-30 minut powolnego spaceru – najlepiej na świeżym powietrzu. A może i bez telefonu oraz dodatkowych bodźców – przewietrzenie głowy również nie zaszkodzi (szczególnie po sporach przy rodzinnym stole).
Jeśli po kilku godzinach głód powróci na dobre, nie warto popełniać tych samych błędów i rozpoczynać cyklu od początku. Miast tego przydadzą się kiszonki, gotowane warzywa czy lekki warzywny bulion – przy zachowaniu niewielkich porcji. Unikać należy tłuszczu, słodyczy, a także surowej formy posiłków.
Na koniec zaś rada – być może – najważniejsza. Dajmy sobie spokój. Dosłownie. Obwinianie się, analizowanie dokładek, zaczynanie "nowego etapu" – już teraz, natychmiast – nie sprawi, że czas magicznie się cofnie. Święta miną, przejedzenie też. I choć to nie koniec świata, pomóc samemu sobie można już teraz.