Półmetek wśród łez i... "zbiorowa amnezja". Finaliści i finalistki "MBTM" na drodze do wielkiego finału
Pierwszy półfinał dwunastej edycji "Must Be The Music" – które po dziewięciu latach powróciło na antenę Polsatu – pozostawił po sobie cztery przepustki do finału, niegasnące emocje i zbiorowe pytanie: co właściwie się wydarzyło? Helena Ciuraba, Zosia Karbowiak, Dawid Dubajka oraz zespół Kuba i Kuba zgodnie przyznali bowiem, że... nie pamiętają ani własnych występów, ani reakcji jury, o wszystkim dowiedzieli się zaś z powtórek. Doskonale zdają sobie jednak sprawę z tego, co w istocie oznacza dla nich piątkowy wieczór (choć przyswojenie tej informacji zajmie zapewne kilka dobrych dni).

Łzy, emocje i moc podziękowań. Finaliści i Finalistki "MBTM" na żółtej kanapie
Niektóre wieczory zostają w człowieku na zawsze, choć nie zapisują się w głowie ani chronologicznie, ani wyraźnie. W ten sposób podsumować można pierwszy z półfinałów "MBTM" – przynajmniej w chwili, gdy pod uwagę weźmiemy perspektywę jego uczestników i uczestniczek. Helena Ciuraba przyznaje, że emocje nie pozwoliły zamknąć dnia zwyczajnie, co więce, wciąż nie opadły. Na pytanie o opinię Natalii Schroeder, dotyczącą jej występu, opowiada więc krótko – "nie wiem".
"Naprawdę nic nie pamiętam", dodała.
Każdy z momentów zarejestrował jednak ojciec świeżo upieczonej finalistki, Szymon Ciuraba, który towarzyszył jej i na backstage'u, i w "halo tu polsat".
"Jestem bardzo dumny, że Helena nie uciekła z tej sceny", stwierdził, przyznając, że jego córka pisze piosenki, z których czerpać mogą nie tylko jej rówieśnicy, ale także dorośli – w czym też upatruje jej sukcesu.
Zosia Karbowiak, która do półfinału trafiła dzięki dzikiej karcie od widzów, szczerze przyznała, że nie mierzyła wyżej. Choć w tych okolicznościach zdarzyć może się wszystko.
"Mam bardzo słabe marzenia. Marzyłam o półfinale i się spełniło", wyznała, dodając, że i w jej przypadku "emocje trawione będą jeszcze kilka dni".
Zosia złożyła przy okazji podziękowania całej ekipie "MBTM", która umożliwiła występującym stworzenie show z prawdziwego zdarzenia. Występ mierzony jest bowiem nie tylko głosem, jak i światłem oraz wszystkimi innymi efektami.

"Brawa należą się setkom osób, których nie widać", mówiła.
Dawid Dubajka, który postawili na własne słowa i własny utwór, opowiadał z kolei o obawach, które zrodził jego wybór.
"Cieszę się, bo mogłem pokazać się troszkę z innej strony niż na castingu, gdzie wykonałem balladę, spokojny cover. Wszyscy znają i kochają covery, ale o tym, co wydarzyło się wczoraj, mam wrażenie, że pokochali też moją piosenkę", wyjaśniał.
I choć, podobnie jak reszta zgromadzonych w studiu, nie pamiętał wszystkiego, poczuł, że tym razem ryzyko zdecydowanie się opłaciło.
"Jestem ogromnie wdzięczny. To się po prostu w głowie nie mieści. Człowiek stara się łapać wszystko, ale nie jest w stanie. Gdy oglądamy sobie te występy później, już na spokojnie, dochodzi do nas, co tam się tak naprawdę wydarzyło. I są to piękne chwile, które nie zdarzają się często", dopowiedział, przyłączając się do wcześniejszych głosów.
Członkowie zespołu Kuba i Kuba – sześciu chłopaków, grających niczym jeden organizm – również mówili o odczuciach.
"Nie potrafiliśmy nazwać tych emocji, odcięło nas. Nie pamiętaliśmy werdyktu jurorów. Musieliśmy włączyć powtórki", przyznali od razu, Zosia Karbowiak dorzuciła zaś, że "mówią oni w imieniu wszystkich".
Dodali przy tym, że utwór, który zaprezentowali na scenie, ich mamy usłyszały po raz pierwszy w życiu.
"Gdy zobaczyliśmy nasze płaczące, przekochane mamy, to też się poryczeliśmy. Wszyscy płakali", dopowiedzieli.
"Backstage też płakał", padło chwilę później w studiu.
I choć był to wieczór, którego nie da odtworzyć się z głowy - bo ta zawodzi w sytuacjach granicznych, pozostały najprawdziwsze emocje. To, co najważniejsze, nie wymaga jednak opisów – i nawet jeśli trzeba odtworzyć później co nieco, korzystając z nagrań, uczucia pozostaną. Niezależnie od ostatecznego rezultatu. Za tydzień kolejny półfinał. Za dwa – wszystko będzie już jasne. Ale to, co wydarzyło się tym razem, nie potrzebuje ani werdyktu, ani pełnej pamięci. Wystarczy, że miało miejsce.
Zobacz też: