TYLKO U NAS. Katalońskie życie Ani Lewandowskiej. Czy (i jak) zmieniła ją Barcelona?
Kamil Olek
Ania Lewandowska przeniosła życie do Barcelony dopiero dwa lata temu, patrząc jednak na swobodę, z jaką odnajduje się w stolicy Katalonii, można by pomyśleć, że sekrety miasta poznaje przynajmniej od dwóch dekad. W rozmowie z Agnieszką Hyży, która odwiedziła ją w Hiszpanii, zdradziła, jak od kilkunastu miesięcy wygląda jej życie, a także – za czym najbardziej tęskni.
"Nasz tryb jest inny". Ania Lewandowska o hiszpańskiej rewolucji w życiu
Jak odnalazła się w Hiszpanii? Ania przyznaje, że podobne pytanie słyszy wyjątkowo często, jednak odpowiedź na nie jest niezwykle prozaiczna.
"Ja myślę, że my, Polacy, lubimy i Hiszpanię, i słońce. Lubimy ciepłe kraje, więc to jest nic dziwnego [że czują się tutaj dobrze – przyp. red.]. Zresztą teraz w Barcelonie można zobaczyć bardzo dużo polskich turystów, którzy przyjeżdżają zwiedzać, przyjeżdżają oglądać mecze", stwierdziła.
Okazuje się jednak, że zarówno Ania, jak i Robert, pozmieniać musieli sporo, ot, choćby dotychczasowy tryb życia.
"Tutaj nasz tryb jest troszkę inny, podporządkowany pod dzieci. Praca, również ta zdalna, bo prowadzę firmę w Polsce, to ciągłe spotkania online, ale teraz mam też moje miejsce w Barcelonie, więc w tę pracę angażujemy się bardzo. Mój mąż codziennie trenuje. Rano zawozimy dzieci, on jedzie do pracy, ja jadę do pracy, a popołudniem czas spędzamy razem", opowiadała.
Agnieszka przyznała z kolei, że na własne mogła zobaczyć, jak intensywne jest życie Ani w stolicy Katalonii. Dodała też, że ta... ma jeszcze więcej energii niż zazwyczaj.
"Zawsze mam jakieś pomysły, bo jestem raczej wizjonerką. Nie Excelem, nie osobą pracującą tylko na statystykach, wynikach. Raczej wizjonerką działającą z ludźmi, robiącą fajne rzeczy. To jest taka moja dusza", stwierdziła Lewandowska.
O własnym miejscu, brazylijskim jedzeniu w Hiszpanii, ale także tęsknocie i... kontuzji
Które z barcelońskich miejsc Ania uznaje jednak za "swoje" (poza miejscem, którego otwarcia byliśmy świadkami kilka dni temu)? Rozmówczyni Agnieszki bez zawahania wskazała plażę, na którą zresztą zabrała swoją gościnię.
"Tutaj moje córki robią swoje »challenges«, wspinając się na »monkey playground« i robią różne wygibasy, szczególnie Klara", mówiła.
Przy okazji okazało się również, że choć Hiszpania może pochwalić się rozmaitą kuchnią (a w samej Barcelonie spróbować można nie tylko tej katalońskiej), Lewandowscy na miejscu szczególnie upodobali sobie... produkt pochodzący z Brazylii, a mianowicie jagody açaí. Ten hiszpańsko-brazylijski miks nie oznacza jednak, że zapomnieli o Polsce (i to nie tylko w "jedzeniowym" kontekście). Rozmówczyni Agnieszki szybko przywołała bowiem polskie święta, przyznając, że w Barcelonie kompletnie nie czuje ich klimatu.
"Za tym bardzo tęsknimy, ponieważ tutaj nie czuć tych świąt. Ja nawet się w tym roku zastanawiałam, czy rozstawiać choinkę, bo tego po prostu nie czuć. [...] Zdecydowaliśmy w tym roku, że chcemy troszkę dłużej na święta pobyć w Polsce, żeby właśnie pobyć z rodziną, bo za tym też się tęskni", przyznała.
Na pocieszenie zostaje jednak słońce, a także... taniec, który stał się wyjątkowo istotnym elementem życia Ani. Już niedługo będzie jednak musiała nieco ograniczyć treningi, a wszystko to ze względu na problemy zdrowotne.
"Czeka mnie operacja 3 grudnia i będę uziemiona przez 3 tygodnie. Nie wiem, jak ja sobie poradzę, bo potem czekają mnie jeszcze 3 tygodnie rehabilitacji. Tak że trzymajcie za mnie kciuki, bo to chyba dla mnie najgorsza kara – nie trenować", zakończyła.