Patricia Kazadi o dziecięcych występach, nastoletniej tremie i... winogronach, które uratowały jej karierę

Beata Łajca
Każdy, kto dorastał w latach 90., pamięta kasety VHS. Jedni oglądali na nich kinowe hity z wypożyczalni, inni - nagrywali ważne dla siebie momenty. Do tych drugich należy Barbara Kazadi, a dorastającą w epoce kaset była jej córka Patricia. Panie podzieliły się dzisiaj z widzami "halo tu polsat" zasobami domowego archiwum. A powrót do dzieciństwa stał się okazją do rozmowy o innym comebacku, w którym Patricia Kazadi odgrywa wyjątkową rolę.

Po 9 latach nieobecności na antenę telewizji Polsat wraca program "Must be the music", a jedną z trzech osób prowadzących show będzie właśnie Patricia Kazadi. Ale zanim opowiedziała nam, jak własne doświadczenia z castingami pomogły jej wspierać uczestników muzycznego show, oddała się, wraz z mamą, wspomnieniom z dzieciństwa. Wyznała też, że w pewnym momencie nie wierzył w nią nikt, nawet ona sama.
Perełki z archiwum Kazadich, czyli pierwsze występy Patricii
"Odkryłyśmy to dopiero niedawno. Mamę coś tknęło", mówiła Patricia. "Tknęły mnie sentymenty chyba", przyznała jej mama Barbara. Na ekranach w studio mogliśmy zobaczyć filmy z chrzcin Patricii, pierwszych występów na scenie i kilka z setek, jak to nazwała "performance'ów", jakie urządzała w czterech ścianach swojego domu, podczas gdy widzami byli głównie rodzice i najbliższa rodzina.
"Cieszę się, że w ogóle takie pamiątki mamy", przyznała Patricia i dodała, że odkrycie tych starych nagrań było dla niej okazją do przypomnienia sobie, jaka była w dzieciństwie. "Ja cały czas śpiewałam, cały czas występowałam, czy sobie ktoś tego życzył, czy nie", mówiła.
Patricia Kazadi była najmłodszą aktorką w Teatrze Muzycznym Tintilo w Warszawie. Gdy po raz pierwszy stanęła na jego deskach, miała zaledwie dwa lata. A historię o tym, jak została wypatrzona przez Teresę Kurpias w sklepie obuwniczym, już nam kiedyś w "halo tu polsat" opowiedziała. Wtedy, przy okazji, zdradziła też, że jej odkrycie było ściśle związane z wielkim hitem tamtych lat, czyli "Lambadą".
Barbara Kazadi przyznała, że talent jej córki ujawnił się bardzo szybko i ona, jako mama, która chciała dla swojego dziecka jak najlepiej, postanowiła zapewnić jej warunki do rozwoju tych umiejętności. "Zaczęło się od zespołu wokalno-tanecznego Tintilo, a potem była szkoła muzyczna, były zajęcia taneczne, różne aktywności", dodała.
Mogliśmy zobaczyć kilka pierwszych ról Patricii - księżniczki, muchomorki, cukierki... Jako dziecko była przebojowa i bardzo pewna siebie. W pewnym momencie coś się jednak zmieniło.

Patricia Kazadi wyznaje: "Duże nazwiska mówiły mi, że nigdy nie osiągnę sukcesu"
Patricia Kazadi opowiedziała, że w pewnym momencie została przeniesiona z sekcji teatralnej do sekcji tanecznej, bo kierownictwo zespołu stwierdziło, że nie ma w niej potencjału. Patrząc na nią dzisiaj, trudno w to uwierzyć.
"Jak weszłam w okres dojrzewania, to z tej dziewczynki, która śpiewa, tańczy i chce, żeby ją nagrywała mama, zmieniłam się w taką, która zaczęła się chować i to trwało bardzo długo. Wszyscy twierdzili, że nie mam potencjału", przyznała. Jej mama mówiła, że wspierała ją w tym czasie i chciała "przeczekać" jej trudności, ale Patricia miała nieco inne zdanie.
"Mama to przeżywała, teraz tak mówi, ale przeżywała, bo ja wracałam po prostu zmarnowana z tych zajęć, z tych castingów, z poczuciem, że do niczego się nie nadaje. I pamiętam, że jak miałam 15 lat, powiedziałam, że idę na ostatnie przesłuchanie, bo raczej nic z tego nie będzie. Wtedy, jak już odpuściłam, to dostałam główną rolę w serialu i tak to się zaczęło", wyznała Patricia Kazadi.
Jednocześnie w domu ciągle dawała swoim rodzicom występy, co mogliśmy zobaczyć na nagraniach. Na scenie jednak coś ją blokowało. "Ja się po prostu wstydziłam", mówiła. "Jak się zapalało czerwone światełko kamery, albo był ktoś z zewnątrz, to nagle mówić nie potrafiłam i wszyscy byli przekonani, że ja nie mam w ogóle szans na karierę. Pamiętam, duże nazwiska mówiły mi, że nigdy nie osiągnę sukcesu", dodała. Główna rola w serialu była więc dla niej ogromnym przełomem. A wszystko zaczęło się od drobnego wsparcia ze strony reżyserki, Teresy Kotlarczyk.
Patricia Kazadi przyznała, że pierwsza próba na castingu, który miał być jej ostatnim, poszła fatalnie.
"Już chciała mi producentka dziękować, a Teresa mówi: »poczekajcie, ja widzę coś w tej dziewczynie«" relacjonowała nasza gościni.
Magicznym talizmanem, który pomógł jej przełamać się tamtego dnia, okazały się... winogrona. Reżyserka jadła je podczas castingu i postanowiła podzielić się z Patricią. "Powiedziała: »masz te winogrona i teraz zapomnij, że my tu jesteśmy i graj na te winogrona«". Zaczęła właśnie tak grać, chociaż laikowi może się to wydać kompletnie niezrozumiałe, ale w ten sposób udało jej się zwyciężyć w castingu, a Teresa Kotlarczyk wiele razy podczas pracy nad serialem powtarzała jej, że bardzo w nią wierzy i w ten sposób pomogła początkującej aktorce odbudować swoją pewność siebie.
"Czułam się na tym planie jak w domu i dorastałam na nim", podsumowała Patricia Kazadi.
Aktorka i piosenkarka miała niedawno okazję znów poczuć emocje charakterystyczne tylko dla castingów, ale teraz już nie jako ich uczestniczka. Jak się czuję na kilka tygodni przed startem "Must be the music"?
Patricia Kazadi o roli prowadzącej w "Must be the music"
Wielkie muzyczne show, które wypromowało już sporo gwiazd, wraca na antenę Polsatu po prawie 9 latach nieobecności, a Patricia Kazadi będzie jedną z trzech osób prowadzących nową edycję "MBTM". Czy dzięki swoim doświadczeniom, mogła lepiej wspierać uczestników na castingach?
"Bardzo starałam się dawać takiego kopniaka motywacyjnego. [...] Niektóre osoby, tak jak mnie, zżerał stres i widziałam, jak po prostu z minuty na minutę, wchodząc na scenę, lub przed samym wejściem na scenę, tracą ten animusz i taką pewność siebie, przebojowość. To jest niezwykle ważne i Maciek też świetnie to robi, żeby po prostu ich uspokajać i podbudowywać", odpowiedziała Kazadi.
Nasza druga gościni, mama Patrici, Barbara, jest bardzo dumna ze swojej córki. Wiele razy zasiadała na widowni "Twoja Twarz Brzmi Znajomo" i nie raz uroniła tam łzę wzruszenia. Maciej Rock zdradził, że w "Must be the music" też nie zabraknie wzruszeń. A my będziemy mogli się o tym przekonać już 7 marca.