Joanna Sarapata "skończyła" rozdział – i w książce, i w życiu. Jej syn dopiero rozpoczyna swój
Kamil Olek
Boznańska, Łempicka, Stryjeńska... na tych nazwiskach kończy się na ogół znajomość polskiego malarstwa w kobiecym wydaniu. A szkoda! Lista władających pędzlem Polek jest bowiem dużo dłuższa, zaś jedno z czołowych miejsc na niej zajmuje Joanna Sarapata – artystka, której obrazy mają w domu chociażby Elton John, Madonna czy Placido Domingo. Nie tak dawno postanowiła ona zaś odłożyć pędzel i chwycić za pióro, by udowodnić, że nie do trzech, ale nawet do stu razy sztuka. Na żółtej kanapie Joannie towarzyszył syn – Jovan Jakimowicz, który opowiedział o życiu w cieniu rodzicielskiej sławy. Choć nie tylko.
Sarapaty rozliczenie z przeszłością. "Przechodzimy do zupełnie nowego życia"
Joanna Sarapata jest absolwentką paryskiej L’ecole Nationale Superieure des Beaux-Arts, a w jej dorobku artystycznym znajdują się prace z zakresu malarstwa, grafiki, sztuki plakatu, a także scenografii, które od blisko 40 lat wystawia w galeriach całego świata. Sama mieszkała i tworzyła zarówno we Francji, jak i w Hiszpanii, obecnie zaś część życia przeniosła do Polski. Tyle, jeśli chodzi o encyklopedyczną notatkę na temat naszej bohaterki. Dokładniejszym życiorysem można by bowiem obdzielić nie kilka, a kilkanaście osób.
"Czytając ją teraz, myślę sobie, że to jest niesamowite. Że można tyle przeżyć i... przeżyć" - stwierdziła Joanna.
I nie sposób się z tym nie zgodzić, poza niezwykle barwnymi losami w książce opisuje bowiem także te traumatyczne, które na długi czas odcisnęły piętno na całym jej życiu. Ot, choćby konieczność rozpoczęcia wszystkiego od nowa, gdy oszukana straciła niemal cały majątek. Co ciekawe, malarka wcale nie uznaje sprawców swojej niedoli za wrogów, a za... nauczycieli.
"Tak naprawdę to my dajemy tym osobom możliwość korzystania z nas lub oszukiwania nas. [...] Oni mnie dużo nauczyli i dzięki tej nauce dzisiaj jestem w miejscu, w którym jestem. Myślę, że ta książka może pokazać ludziom, że choć wszystko jest możliwe, dadzą radę" - skwitowała.
Nie powinno więc dziwić, że sama uznaje wydanie "Do stu razy sztuka" za początek nowego rozdziału.
"To jest zamknięcie pewnego etapu, rozliczenie się z nim. Przechodzimy do zupełnie nowego życia" - przyznała Sarapata.
Jovan Jakimowicz nie poszedł w ślady matki. A przynajmniej nie do końca. Dlaczego?
Jovan urodził się w 2000 roku i siłą rzeczy wyrastał w artystycznym środowisku. Mimo to, choć mogłoby się wydawać, że sztukę "ma we krwi", sam przyznał, że w jego przypadku dosłowność w tej kwestii skończyła się lata temu.
"Chyba w podstawówce, wtedy były jeszcze jakieś konkursy, w których brałem udział, coś malowałem. Ale to szybko się zakończyło" - powiedział.
Nie oznacza to jednak, że nie wyniósł z domu miłości do malarstwa (i nie tylko do niego). Postanowił jednak połączyć ją z inną pasją.
"Miłość do sztuki nadal jest, bo zbieram szkice, obrazy, ale to wszystko jest jednak w tematyce jeździeckiej. Konie to moje hobby" - dodał.
I choć na co dzień zajmuje się między innymi współprowadzeniem galerii sztuki własnego brata, studia, które ukończył, nie miały nic wspólnego z jakkolwiek rozumianym artyzmem. Wybrał bowiem... stosunki międzynarodowe. Rozmów na ten temat toczyło się jednak sporo.
"Rodzice mówili, że to jest ciężka droga. Ja jestem dosyć uparty, podobny do mamy, zresztą do taty też. I wylatując do Wielkiej Brytanii, gdzie skończyłem liceum, ukierunkowałem się zupełnie w inną stronę" - dodał.
Rozmowę zakończyło zaś stwierdzenie, zarówno matki, jak i syna, że rodzina pozostaje najważniejsza. Cokolwiek by się nie działo.