Dziewczyna, która uratowała T.Love. "Nie wiedziałem, czy wrócę na scenę"
Beata Łajca, Maciej Kurzajewski, Katarzyna Cichopek
Muńka Staszczyka nikomu nie trzeba przedstawiać. Większość z nas wie też, że kilka lat temu z powodu wylewu, mógł zniknąć ze sceny na zawsze. Ale o Almirze Evie Szachowicz słyszał zapewne mało kto. Tymczasem to właśnie ona pomogła wokaliście T.Love wrócić do formy wokalnej. Szkoli też wielu innych artystów. Muniek i Almira w "halo tu polsat" opowiedzieli o wspólnych lekcjach i o tym, jak ważny jest trening głosu.
Uratowała głos Muńka Staszczyka. Pracuje z Margaret i Smolastym
Nie ma w tym krzty przesady. Gdyby ich drogi się nie zeszły, dzisiaj mogłoby już nie być T.Love takiego, jakie znamy. Kim jest cudotwórczyni, która uratowała jego głos? Almira Eva Turzyńska ukończyła szkołę muzyczną I stopnia w klasie fortepianu. Potem kształciła się na Wydziale Jazzu w ZPSM im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Jest trenerką wokalną, wokalistką i kompozytorką. Pisze utwory w nurcie neoklasyki, które w samych Stanach Zjednoczonych miały ponad 600 tysięcy wyświetleń. W Polsce jej postać kryje się nieco za uczniami, z którymi pracuje, ale po dzisiejszym programie, na pewno się to zmieni.
Muzyka od zawsze była obecna w życiu Almiry. Jej ukochanym instrumentem pozostał fortepian. Szkołę muzyczną, do której uczęszczała w swojej rodzinnej miejscowości, wspomina bardzo dobrze i mówi, że właśnie to miejsce miało kluczowy wpływ na to, że postanowiła z muzyką związać swoją drogę zawodową. Na to, że została trenerką wokalną, ogromny wpływ miały też jej osobiste doświadczenia. Bo jeszcze jako nastolatka miewała poważne problemy z głosem.
"Strach o głos mi zawsze towarzyszył. [...] Czasami było naprawdę bardzo źle. Ja po prostu nie miałam dobrej techniki. I też nikt nie potrafił podejść do mojego głosu i powiedzieć, co bym mogła zrobić, żeby go tak nie nadwyrężać. Bardzo go natężałam. Nie wiedziałam wtedy o tym, bo też byłam dzieckiem. I zdarzyło mi się dwa razy mieć guzki na strunach głosowych. Czasami się mówi na nie guzki śpiewacze, bo dużo osób, które zawodowo pracują głosem, ma takie guzki. No i to się wiązało z tym, że ten głos naprawdę nie był do użytku. Mój głos wymagał wielomiesięcznej rekonwalescencji wtedy. I to pod opieką foniatry. Wiele osób też mi mówiło, że po prostu ja nie będę w stanie zawodowo pracować głosem. Udało mi się udowodnić, że jest inaczej", wspomina Almira Turzyńska.
Sprawia, że utracone głosy, wracają
Utrata głosu dla wokalisty jest jak koniec świata. Jak to wygląda? Almira odpowiada:
"To bardzo różnie może wyglądać. U mnie to było tak, że ja mogłam dalej mówić, ale ten głos zmieniał barwę, skracała mi się skala, głos potrafił mi się zerwać jakoś w trakcie mówienia, czyli tak po prostu nagle zniknął, kiedy te struny głosowe już się poddawały. No i przypadki są bardzo różne. Po prostu czasami ktoś ma chrypę, pojawia się dużo powietrza w głosie. Czasem ktoś zupełnie traci głos. Można zupełnie nie mówić i to się nazywało się dysfonia. Może to być po prostu zmiana jakości głosu, ból, trudność i męczenie się głosu".
Na szczęście głos można rehabilitować, podobnie jak nogi czy ręce. Na początku potrzebna jest jednak dobra diagnoza foniatry. Dopiero później wokalista może zacząć pracę z trenerem. Jak taka praca wygląda?
"Dobiera się odpowiednie ćwiczenia. Niektóre ćwiczenia są z użyciem akcesoriów. Czasami się śpiewa do plastikowej rurki z butelką, co może brzmieć dziwne, ale to jest potwierdzona bardzo dobra metoda [...]. To ćwiczenie pomaga zwiększyć troszeczkę przestrzeń w gardle, w krtani, tę krtań rozluźnić. No i wtedy tworzą nam się w gardle i w krtani lepsze warunki do tego, żeby głos pracował optymalnie, bardziej swobodnie" - wyjaśnia trenerka.
Jak wyglądały początki jej pracy zawodowej?
"Widziałam ogromną różnice w moim głosie po tym jak sama byłam pod opieką trenera wokalnego. Wtedy stwierdziłam, że to musi być satysfakcjonująca praca. I zgłosiłam się do nauczyciela, który uczył, jak uczyć. [...] Miałam też takie zadania, w ramach, których dostawałam nagrania głosowe i musiałam rozpoznać tendencje w głosie, nie widząc osoby. To było kilka miesięcy intensywnych przygotowań. A później też jeszcze skończyłam inne szkolenia" - opowiada Turzyńska. A 7 lat później spotkała Muńka Staszczyka i uratowała T.Love.
Jak zaczęła się współpraca Muńka Staszczyka z trenerką wokalną?
Almira mówi, że nigdy specjalnie nie ogłaszała swoich usług trenerskich, a telefon z pytaniem czy może pouczyć Muńka, wbił ją w fotel:
"Jak dostałam ten telefon z pytaniem, czy chciałabym może zrobić lekcję Muńkowi Staszczykowi, to mnie po prostu tak troszkę zamurowało i chciałam, ale jednocześnie troszkę się bałam. Nie byłam pewna, czy przyjąć propozycję, bo ja się wychowałam na utworach T.Love i jak myślę o moim dzieciństwie, to zawsze mi chodzi wtedy po głowie piosenka Nie, nie, nie. Po prostu Muniek to zawsze był taki mój idol, ja kocham T.Love i też w liceum słuchałam płyty Old is gold, więc całe życie mi towarzyszyła ta muzyka. Uczyłam też wcześniej znane osoby, ale jednak to była dla mnie konfrontacja z moim idolem. Ale wtedy powiedziałam sobie, nie, dobra, ja naprawdę wiem, co robię w swojej pracy, więc dam radę z Muńkiem. I się zgodziłam", opowiada trenerka wokalna.
A Muniek Staszczyk przyznaje, że gdy spotkał się z trenerką, był w bardzo trudnym momencie życia. Spodziewał się zaledwie kilku lekcji. Stało się jednak inaczej, bo z Almirą ćwiczy do dziś.
Muniek Staszczyk o wylewie: "Udało mi się cudem przeżyć"
"Mój menadżer zupełnym przypadkiem dostał kontakt do Almiry. Działo się to w momencie, kiedy ja wracałem na scenę po chorobie, po wylewie i nie było wiadomo jak to wszystko będzie wyglądało. Chciałem się po prostu rozśpiewać. Myślałem, że to będzie jakaś krótka sprawa. A tym czasem pracujemy z Almirą już chyba dwa lata. [...] Spodobało mi się, bo nie była jak taka pani nauczycielka czy coś, tylko dziewczyna, która w ogóle kumała mój styl, kumała T. Love i na szczęście nie miała takiego akademickiego podejścia. My się po prostu z Almirą polubiliśmy tak po ludzku i to nie jest taki klimat, że przychodzę na jakiś egzamin, tylko jakbym się spotkał z koleżanką", wyznaje muzyk.
Muniek Staszczyk doznał wylewu w lipcu 2019 roku. Był wtedy w Londynie na koncercie Boba Dylana. Na podłodze hotelowego pokoju znaleziono go dopiero 13 godzin później. Kiedy trafił do Almiry fizycznie był już w dobrej formie i próbował grać pierwsze akustyczne koncerty, ale nie był w stanie śpiewać tak, jak robił to od zawsze w T.Love.
"Niektórzy mówią przypadek, a ja myślę, że tak miało być. Po moim wylewie nie wiedziałem czy w ogóle wrócę na scenę. [...] Śpiewanie rockowe jest w ogóle mocne, specyficzne, szczególnie w T.Love, to po prostu jest pełna petarda. To jednak poważna była choroba, udało mi się cudem przeżyć. Na początku nie myślałem, że w ogóle będę wracać. Taka decyzja zaczęła mi tam świtać w głowie, że może jednak powinienem" - wspomina Muniek Staszczyk. I wtedy pojawiła się Almira, a on ostatni raz na lekcji śpiewu był, jak mówi... 100 lat temu.
"Na lekcje śpiewu to ostatni raz chodziłem w 90 roku, czyli 100 lat temu. To były lekcje u takiej standardowej pani nauczycielki, która raczej ćwiczyła bardziej intonacje, dykcje, jeszcze taka przedwojenna pani to była. Nie sądziłem, że moja praca z Almirą okaże się tak pomocna. Mówię sobie: spotkam się z dziewczyną, pośpiewamy tam nie wiem 4 lekcje, 5 i zobaczymy jak to w ogóle pójdzie. Spodobało mi się i poprosiłem Almirę, żebyśmy dalej pracowali. I zresztą to dawało efekt, bo wtedy przed nagraniem płyty, też po powrocie płyty Hau, Hau, to była płyta z 2022 roku, płyta zespołu T. Love, taki powrót. Wszedłem już do studia i to mi bardzo pomogło, bo Almira mnie też rozśpiewała i łatwiej mi było nagrać płytę Hau, Hau" - opowiada Muniek.
Dziewczyna, która uratowała T.Love
Muniek Staszczyk kończy w tym roku 61 lat, tymczasem Almira jest bardzo młoda i chociaż ma ogromne doświadczenie w pracy z artystami, wygląda jeszcze jak dziewczynka. Ale ta różnica wieku okazała się Muńkowi bardzo potrzebna.
"Wiesz, mi się to podobało, że właśnie to osoba z innej generacji. Nie znoszę takiego podejścia nauczycielskiego, nie znoszę i się do tego nie nadaję, bo w ogóle szkoła muzyczna np. to nie dla mnie, nie neguję tego, bo to są też plusy, ale ja po prostu nie jestem szkolnym muzykiem i właśnie myślę, że to też jest siła takiego zespołu jak T.Love. Ta nie szkolność. Wracając do Alimry, spodobało mi się, że jest młoda, bo mówię, że o wiele dekad ode mnie młodsza. To jest jakaś świeżość. Nowa perspektywa" - wyjaśnia wokalista T.Love.
Jak wyglądają ich treningi? Zaczynają od rozgrzewki strun głosowych, a potem zaczyna się konkretna praca.
"Zawsze na początek lekcji śpiewamy Kinga, bo King to jest taki utwór, który po prostu wymaga bardzo dobrego śpiewania rytmicznego i zachowania dykcji dobrej, bo to jest szybko i bardzo dużo słów. [...] Najpierw rozgrzewamy aparat głosowy, bo to jest dużo ćwiczeń bez śpiewania, żeby rozgrzać ten aparat, który mamy. Troszkę ćwiczenia można powiedzieć ustami, oddechami. Troszkę rozciągania głowy, szyi. Potem już śpiewanie tych piosenek, które sprawiają mi dalej kłopot. Które są przykładowo za wysoko, to najczęściej śpiewamy kawałek Bóg i kawałek I Love You, żeby też sobie przypomnieć. Bo ta piosenka wymaga ode mnie wysokiego śpiewania, wysokiego rejestru dość jak na moją skalę, żebym się nie męczył i nie chrypiał" - opowiada Muniek Staszczyk.
Nawet doświadczeni wokaliści powinni trenować głos
Muzyk dodaje też, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy, jak ważne jest ćwiczenie głosu. Gdy zaczynał pracować z Almirą, wszyscy się dziwili, po co ma się uczyć, skoro śpiewa już od 40 lat.
"Warto ćwiczyć głos regularnie. Ludzie tego w ogóle nie rozumieją. Na naszego fejsa wrzuciłem, fragment lekcji z Almirą. Ludzie się oburzyli: Jak, to Muniek ma się uczyć śpiewać, przecież 40 lat jest na scenie?! Ludzie tego nie rozumieją, że to nie jest takie nauczycielskie, akademickie nauczanie, tylko to jest taki trening. Ja nie jestem wokalistą szkolonym, nigdy się śpiewu nie uczyłem. Śpiewam po swojemu, mam swój styl. Almira ten styl doskonale kuma, nie będzie ze mnie robiła jakiegoś śpiewaka nie wiadomo jakiego. Wiadomo Mercurym już nie zostanę. Ale chcę trzymać się stylu, chcę dobrze brzmieć w swoim rejestrze muzycznym, w którym dobrze mi wychodzi tonacja, żebym po prostu swobodnie i dobrze w miarę śpiewał" - wyjaśnia wokalista T.Love.
A Almira dodaje: "Chcemy wszystkich uspokoić. Nie ingerujemy w styl Muńka, my tylko sprawiamy, że jemu jest łatwiej, że artyście jest łatwiej na scenie, że nie musi się martwić, czy jego głos da radę".
Zarówno trenerka, jak jej podopieczny, podkreślają, że treningi wokalne są niezwykle ważne dla każdego wokalisty. Od rapera po śpiewaczkę operową. Bo głos jest trochę jak mięsień i żeby go utrzymać w dobrej kondycji, trzeba ćwiczyć. Dzięki temu da się też wyjść z nawet najgłębszego kryzysu, czego idealnym dowodem jest nadal zachwycający na scenie Muniek Staszczyk. Nad czym teraz pracuje?
Kiedy nowa płyta T.Love?
"Pracujemy nad nowym albumem. Ma się nazywać Ol Rajt, takie spolszczone all right, nie po angielsku. Planujemy jesień 2025 roku. Mamy już 15 piosenek gotowych, ale my jesteśmy szczególarzami, długo pracujemy, ale mamy dużo materiału. Liczę, że nam się uda już na koniec przyszłego roku wydać album" - zdradza w "halo tu polsat" Muniek Staszczyk. Nie możemy się doczekać!