Późny debiutant w "obcym" języku, czyli jak Józef Korzeniowski stał się Josephem Conradem
Podobnie jak w przypadku Mikołaja Kopernika (opcjonalnie - Nikolausa Kopernikusa) czy też Marii Skłodowskiej-Curie (albo i Marie Curie), także wokół postaci Józefa Teodora Konrada Korzeniowskiego - alias Josepha Conrada - od lat toczy się swoisty spór o przynależność. Przypadek pisarza - nie na wyrost określanego mianem jednego z najwybitniejszych w XX wieku - okazuje się bowiem równie niejednoznaczny; Józef vel Joseph, mimo że urodzony na ziemiach polskich i wychowany w cieniu rodzimego romantyzmu, wszystkie swoje dzieła stworzył wszak w języku angielskim i to pod nazwiskiem, które dla wielu stało się symbolem zerwania z ojczyzną. Obraz ten, choć sugestywny, nie oddaje jednak w pełni złożoności ówczesnych realiów. W jaki sposób Korzeniowski stał się więc Conradem i co z tego wynikło?

Józef Korzeniowski - w cieniu romantycznego dziedzictwa
Józef Teodor Konrad Korzeniowski urodził się 3 grudnia 1857 roku w Berdyczowie - na zabranych ziemiach dawnej Rzeczypospolitej (miejscowość ta utrwaliła się w zbiorowej świadomości dzięki "pisaniu na Berdyczów" - a więc "donikąd" - wspominanym między innymi przez Juliusza Słowackiego; tu też, na siedem lat przed narodzinami Józefa, Honoré de Balzac poślubił Ewelinę Hańską). Matką przyszłego mistrza pióra była Ewa z Bobrowskich, ojcem z kolei Apollo Korzeniowski herbu Nałęcz - poeta, dramaturg i tłumacz, a przy tym człowiekiem, którego życie podporządkowane stało się przekonaniu, że pisanie nie zwalnia z obowiązku działania. To obrało zresztą konkretny kształt; w 1861 roku Apollo (wraz z żoną) został tym samym zesłany do Wołogdy, by po roku trafić do Czernichowa - tam też w roku 1865 końca dobiegło życie Ewy Korzeniowskiej.
Dzieciństwo Józefa - choć nierzadko romantyzowane - było więc w istocie pasmem strat i doświadczeń granicznych. Szybko został sierotą (ojciec zmarł cztery lata po matce, ledwie kilkanaście miesięcy po powrocie z zesłania) i trafił pod opiekę wuja - Tadeusza Bobrowskiego, który odegrał w jego życiu rolę nie tylko opiekuna prawnego, lecz także pragmatycznego kontrapunktu dla wyniesionego z domu etosu. Niedługo później Korzeniowski podjął decyzję o związaniu reszty swego życia z morzem - idei tej niezmiennie hołdował zaś mimo upływu czasu.
Jeszcze jako siedemnastolatek opuścił więc Galicję i udał się do francuskiej Marsylii - tam też rozpoczął pracę jako marynarz. Morze stało się dlań nie tylko przestrzenią fizycznej ucieczki, lecz także obszarem inicjacji - echa doświadczeń z podróży przez ocean (między innymi na Karaiby i do Ameryki Łacińskiej) staną się później częściami jego powieści. Nie zabrakło jednak i przeszkód natury formalnej - ze względu na posiadane obywatelstwo Korzeniowski nie uzyskał bowiem pozwolenia na dalszą służbę pod francuską banderą. W tych okolicznościach doszło też do wyjątkowo enigmatycznego epizodu życia przyszłego Josepha Conrada, a mianowicie nieudanej próby odebrania sobie życia (którą w oficjalnej wersji przedstawiono jako rezultat "pojedynku"). Ostatecznie - za radą wuja - przeniósł się do Wielkiej Brytanii, gdzie w 1878 roku rozpoczął karierę w marynarce handlowej. Mniej więcej wtedy zdecydował też o zmianie nazwiska, tworząc nowe ze zangielszczonej formy swoich imion.
Lata spędzone na morzu okazały się okresem intensywnego formowania przyszłego pisarza - rejsy do Azji, Australii czy Afryki tworzyły wszak empirię, która wkrótce miała zostać wykorzystana w niekoniecznie "morski" sposób. W 1886 roku Conrad przyjął obywatelstwo brytyjskie, a działanie to miało zarówno wymiar praktyczny, jak i symboliczny - uwalniało go od dotychczasowych ograniczeń, jednocześnie otwierając przestrzeń dla nowego sposobu definiowania siebie.
Joseph Conrad - angielski pisarz z polskim rodowodem
Przełom literacki nastąpił relatywnie późno - dopiero po śmierci Tadeusza Bobrowskiego (w 1894 roku) Joseph zyskał bowiem finansową niezależność, która pozwoliła mu podjąć decyzję o porzuceniu morza i rozpoczęciu kariery pisarskiej (choć "do szuflady" tworzył już od kilku dobrych lat). W 1895 roku ukazała się tym samym pierwsza powieść trzydziestoośmioletniego wówczas debiutanta - "Szaleństwo Almayera" (pisana, rzecz jasna, w języku angielskim). Był to niejako moment definitywny - Korzeniowski ostatecznie stał się bowiem Conradem (i to nie tylko na papierze).
Decyzja o pisaniu wyłącznie w angielszczyźnie budziła - a w niektórych środowiskach budzi po dziś dzień - kontrowersje. Sam Conrad po latach tłumaczył ją wprost - "gdyby nie pisał po angielsku, nie pisałby wcale". Język ten, przyswajany przez lata, stał się wszak dla niego narzędziem precyzyjniejszym niż polszczyzna, którą znał co prawda doskonale, lecz kojarzył z zupełnie innym porządkiem emocjonalnym. Paradoksalnie jednak Joseph nigdy nie nauczył się mówić po angielsku bez akcentu, co więcej - regularnie popełniał błędy gramatyczno-fleksyjne, a dużo lepiej radził sobie z francuskim; nie przeszkodziło mu to jednak w wydaniu (przez kolejne trzy dekady) czternastu powieści i ośmiu tomów opowiadań w języku Szekspira (wśród nich między innymi "Lord Jim", "Jądro ciemności", "Nostromo" czy "Korsarz").
Jednocześnie nigdy nie deklarował zerwania z polskością (mimo że sam określał się "pisarzem angielskim") - przeciwnie, wielokrotnie podkreślał swoje pochodzenie, wracając do doświadczeń wyniesionych z domu Korzeniowskich. W Polsce jego wybór bywał jednak odbierany jako akt "porzucenia narodowego obowiązku". Krytykowali go między innymi przedstawiciele starszego pokolenia literatów i literatek, widząc w nim odwracającego się od wspólnoty (Conrada, a więc "pana pisującego po angielsku", krytykowała choćby Eliza Orzeszkowa, twierdząc, że "odebrał zdolność twórczą narodowi swemu i oddał Anglosaksonom", gdyż ci "drożej za płacą"). Inni jednak - nierzadko z biegiem czasu - dostrzegli w jego twórczości głęboko zakorzenione napięcia znane z... polskiej tradycji romantycznej, w tym konflikt między obowiązkiem a słabością, wiernością a zdradą czy jednostką a systemem. Nieprzypadkowo Conrad stał się pisarzem moralnych dylematów - takich, które nie oferują prostych rozstrzygnięć.
Joseph Conrad zmarł 3 sierpnia 1924 roku, mając niespełna sześćdziesiąt siedem lat; jego doczesne szczątki spoczęły w Canterbury, na nagrobku po dziś dzień widnieje zaś nazwisko z błędem - "Joseph Teador Conrad Korzeniowski". Pozostawił po sobie dzieła, które na trwałe weszły do kanonu literatury światowej, a jego życie stało się dowodem na to, że tożsamość nie jest kategorią prostą ani wyłączną, język z kolei - choć potężny - nie wyczerpuje całej złożoności doświadczenia. Conrad nie "porzucił" Polski, tak jak nie "został" bez reszty Anglikiem. Pozostał pisarzem dwóch kultur, człowiekiem uformowanym przez polski romantyzm i zachodni modernizm zarazem - i to właśnie z tego napięcia narodziła się jego literatura.
Zobacz też:






