Paznokcie prosto z Italii – krzyk mody i ulga dla portfela. Czym jest włoski manicure?
Kamil Olek
Klasyczny "french" przez lata nosił miano nieśmiertelnego i choć od pewnego czasu wypierany jest przez coraz to nowsze trendy, w większości są one jedynie sezonowe. Inaczej jednak ma się sprawa z tym, który nazwę wziął od słonecznej Italii – dzięki sposobom, w jaki traktuje się przy nim paznokcie, można nie tylko poczuć się wyjątkowo, ale i nieco... oszczędzić. Czym jest więc włoski manicure?
Włochy zamiast Francji? Bo mniej znaczy więcej
Minimalizm niezaprzeczalnie króluje w najróżniejszych dziedzinach naszego życia, w tym i w jego urodowym aspekcie. Do trendów właściwie już powszechnych (chociażby makijażowych) jakiś czas temu dołączył kolejny, tym razem związany z paznokciami. Włoski manicure sukcesywnie wypiera więc ten francuski, a wszystko to dzięki technice malowania, która umożliwia optyczne wydłużenie płytki, bez konieczności dodatkowych działań.
"Italian" bowiem, w przeciwieństwie chociażby do popularnego jeszcze czas temu "american", to bowiem nie konkretne zdobienia, ale właśnie sposób, w jaki płytka pokrywana jest lakierem. Idealnie nada się w przypadku osób o kwadratowym lub migdałowym kształcie paznokci, ale nie tylko. Polega zaś, ni mniej, ni więcej, na pozostawieniu z każdej strony płytki wąskiego, niepomalowanego paska, który sam w sobie sprawi, że nawet najkrótsze paznokcie będą wydawały się dużo smuklejsze i dłuższe.
I choć trik ten stosowany jest przez stylistki oraz stylistów od dawna, popularność zyskał przede wszystkim dzięki TikTokowi (choć trend ten rozpropagowała nie Włoszka, a... Brytyjka). Tam też znaleźć można setki tutoriali, udowadniających, że wykonanie italian manicure nie należy do skomplikowanych i równie dobrze można zając się tym samodzielnie.
Włoski manicure w domu. To prostsze niż myślisz
Lampy i inne specjalistyczne sprzęty? Nie w tym przypadku, wykonanie "włoskich paznokci" wymaga bowiem jedynie lakieru (i to dowolnego), cienkiego pędzelka oraz acetonu (lub też zmywacza). Przydatne z pewnością okażą się także baza pod lakier lub top coat, by dłużej cieszyć się efektami – nie jest to jednak niezbędne.
W pierwszej kolejności należy odciągnąć lub całkowicie usunąć skórki, by pozostawić sobie jak największe pole do manewru. Następnie przystępujemy do malowania, zaś opcje są dwie – pokrywanie płytki tak, by pozostawić z dwóch stron niewielkie wolne przestrzenie lub pokrycie całego paznokcia, a następnie usunięcie zbędnego lakieru za pomocą pędzelka. Jeden i drugi sposób doprowadzi nas do pożądanego efektu. Pozostaje jedynie utrwalić całość i... już.
Jeśli jednak zdecydujemy się na wizytę w profesjonalnym salonie, cena za usługę również będzie niższa – zbędne w tym przypadku jest bowiem przedłużanie paznokci, zapłacimy więc jedynie za działanie na naturalnej płytce.
Spróbujcie, a z pewnością nie pożałujecie.