Barbara Stuhr: "Moja żałoba jest za kimś, kto mnie dotknął, popatrzył..."
Beata Maj
W studio “halo tu polsat” gościliśmy dziś Barbarę Stuhr, wdowę po znakomitym aktorze, Jerzym Stuhrze. Życiowa partnerka aktora, którego widzowie pokochali nie tylko z powodu genialnych ról, ale i jego charyzmy oraz poczucia humoru, opowiedziała o wspólnym życiu i tym, jak sobie radzi po odejściu męża.
Na początku lipca pożegnaliśmy Jerzego Stuhra, znakomitego aktora uwielbianego przez widzów kilku pokoleń. Dziś męża wspominała jego życiowa partnerka, Barbara Stuhr, która u boku gwiazdy spędziła 53 lata.
Barbara Stuhr wspomina męża w studio "halo tu polsat"
W studio “halo tu polsat" Barbara Stuhr opowiedziała o trudnym czasie, gdy musiała pogodzić się z faktem, że Jerzy Stuhr jest ciężko chory. Punktem wyjścia do rozmowy była książka, "Jerzy Stuhr. Z biegiem dni". Jak powiedział Maciek Kurzajewski - zapis historii ostatniego roku życia aktora.
"Rzeczywiście ta książka jest zapisem jego zmagania się z chorobą, jakkolwiek on wypierał chorobę, on nie uważał, że jest chory" - zaczęła Barbara Stuhr. "Żeby to dokładnie opisać, trzeba sięgnąć niecałe cztery lata wstecz, kiedy on miał udar. I ten udar jakby fizycznie, dla normalnego człowieka, dla mnie, dla otoczenia - nam wydawało się, że on jest całkiem normalny. Natomiast ta choroba poczyniła pewne ubytki w jego głowie. On miał pewne niedobory, co do których trudno się było zorientować na samym początku - zwłaszcza, że on to wypierał. A że był dobrym aktorem, to nawet mnie było się strasznie trudno zorientować, że coś tam jest nie tak" - wspomina wdowa po Jerzym Stuhrze.
Następnie Barbara Stuhr opowiedziała, jak z czasem zaczęła sobie zdawać sprawę, że stan zdrowia jej męża pogarsza się.
"Wiecie państwo - każdy z nas zapomina - a gdzie są okulary, gdzie są pieniądze, gdzie jest portfel, gdzie są klucze. Ja to miałam bez przerwy u siebie, więc też nie mogłam się zorientować, że on cierpi na coś takiego, a to się sączyło - kropla po kropli. To było wtedy jeszcze związane z pandemią - nie można było skontrolować, że coś niedobrego się dzieje w jego głowie."
Barbara Stuhr o postępującej chorobie męża i ostatnim roku jego życia
"Była pandemia, on nie miał żadnych zobowiązań zawodowych i padła propozycja ze strony teatru Krysi Jandy, żeby wyreżyserował i wziął udział w sztuce Słobodzianka "Geniusz". Chętnie się zgodził i zaczął się tego pomalutku uczyć. I wiecie Państwo, to tylko ja wiem, jaka to była straszna praca, bo on gdzieś tam mimo wszystko wiedział, że jego pamięć nie jest taka, jak była. I on codziennie, nie wiem, ile to trwało - dwa lata czy dłużej - on codziennie rano 2 godziny tłukł tę rolę, tam jest bardzo dużo tekstu. I on się ciągle uczył kawałeczkami.
Mnie dużo czasu zabrało, żeby się zorientować, że on pewnych rzeczy nie rozumie, ja myślałam że on nie dosłyszy, bo miał niedosłuch, jak do niego mówiłam, a on nie odpowiadał, to ja myślałam, że nie słyszy. Potem odpowiadał jakąś głupotę i dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że on ma kłopot z rzeczywistością, tą codzienną. Natomiast pamięć wstecz - genialna. On mówił świetnie po włosku. Miał afazję w początku tej choroby, ale po włosku mówił, rozmawiał przez telefon po włosku, a po polsku nie mógł nic powiedzieć, więc to było takie strasznie dziwne. Trudno się było zorientować, co jest grane" - wspominała Barbara Stuhr.
Barbara Stuhr o kolizji męża i pomyśle na napisanie książki
Wdowa po aktorze zdradziła, że pomysł napisania książki wyszedł od niej i dzieci.
"Po jakimś czasie nastąpił ten niefortunny przypadek jego spotkania z motocyklem, który dość niefortunnie był opisywany, to było też powodem powstania tej książki. Ja i dzieci namówiliśmy go, to miał być rodzaj terapii - żeby próbował pisać, bo ma dobre pióro. Z początku był niechętny, ale jak wsiąkł w to, to widać było, że to jest jego życie i w tej książce widać, że tam jak są te jego odręczne zapiski, to widać, że on miał już kłopoty neurologiczne, co wypierał. Nie chciał iść do żadnego specjalisty, mówił, że się świetnie czuje" - wspomina wdowa po reżyserze.
"To była osobista spowiedź męża. Książka pomogła mu utrzymać trzeźwą głowę. Pisał ją ręcznie. W książce są też zdjęcia tych odręcznych zapisek. Widać po jego piśmie, że już od pewnego momentu nie potrafił do końca utrzymać pióra" - mówiła wdowa po aktorze za kulisami programu.
Jerzy Stuhr pod koniec życia - wspomnienie Barbary Stuhr
Barbara Stuhr zdradziła też, że pod koniec życia jej mąż zmienił się.
"Ta książka jest dla mnie wzruszającym dokumentem jego walki z tym. Bo on czuł, że coś jest nie tak. Na przykład nie lubił już się spotykać z ludźmi, nasz dom był zawsze pełen ludzi, pełen rozmów, a tu jakoś tak się wycofał, zaczął mieć inne gusty troszeczkę. Przestał być taki “do przodu". Pamiętam, jak byliśmy na premierze mojego syna “Zemsty" i on mówi “Nie, no nie można pokazywać “Zemsty" bez kontusza. A ja mówię: no co ty opowiadasz? To nie był on, on był zawsze do przodu, a nagle jak gdyby jego gust poszedł do tyłu."
Czy próbował oswoić rodzinę ze śmiercią? Na to pytanie Barbara Stuhr odparła jednoznacznie.
"Nie było takiego tematu, nie można było publicznie powiedzieć, że on ma problemy z rodzajem demencji, a na pewno z tym, że bywał bardzo przygnębiony i się chował. No bo on tego tematu nie chciał podejmować z nami. I trudno mu było pomóc - bo na przykład zaczął wolno chodzić. Przechodzimy przez ulicę i ja mówię “no to teraz raz dwa, bo się światło zmieni", a on dalej wolno. I ja dopiero dziś rozumiem, że on nie mógł, a on nigdy nie powiedział “Basia, nie mam siły, daj mi spokój". Nie, wszystko jest fantastycznie. "
Wdowa po Jerzym Stuhrze podkreśliła, że po śmierci męża może liczyć na wsparcie od rodziny i przyjaciół. Podziękowała też Krystynie Jandzie, w której teatrze Stuhr zagrał ostatnie spektakle.
"Bardzo chciałabym podziękować teatrowi Polonia i całej ekipie Geniusza, bo stworzyli mężowi nadzwyczajne warunki, w których się dobrze czuł. Czuł, że jest wśród przyjaciół. Miał niebywałe wsparcie. Krysia stworzyła mu wspaniałe warunki, nie czuł się tam chory, a był.
Jak Barbara Stuhr zapamięta swojego męża?
"Trudno jest rozdzielić od jego dorobku, którym ja się muszę teraz zaopiekować od tego, żeby na przykład powiedział mi wczoraj, no nie wiem, ale masz ładną bluzeczkę, a już mi dzisiaj tego nie powie... Albo siedzi przed telewizorem... I teraz ja też włączam, ale nie siedzi obok ten człowiek (...) To nie jest przyjemne. Wszystko, co ja powiem na ten temat, jest banałem. Każda kobieta, która pożegnała męża, przechodzi to samo. Tylko że trudno mi jest oddzielić te rzeczy. Moja żałoba nie jest za spektaklami, za kinem, moja żałoba jest za tym kimś, kto już się nie odzywał, ale mnie dotknął, popatrzył, trzeba z tym żyć, co zrobić..."
Co Barbara Stuhr zrobi z rzeczami męża, Jerzego Stuhra?
Za kulisami rozmowy w "halo tu polsat" Barbara Stuhr zdradziła też, że w rodzinnym domu wciąż są rzeczy, które należały do aktora, jednak wkrótce zmienią swoje miejsce.
"Mąż miał gabinet, który był swoistą jego pieczarą. Nawet w momencie kiedy przychodzili do nas znajomi uciekał właśnie do tego swojego miejsca. Nadal jest ono w naszym domu. Ale powoli będę oddawać pamiątki i cenne rzeczy do muzeum" - zapewnia i dodaje, że nadal czuje obecność Jerzego:
“Tak, cały czas czuję. Przeżyliśmy ze sobą 53 lata" - podkreśla.