Gwiazdy i grzywki, czyli o nieśmiertelnych "bangs", które wracają do łask
Kamil Olek
Mimo że moda (także ta fryzjerska) kołem się toczy, wśród setek trendów znaleźć można i takie, do których bez wątpienia pasuje określenie "nieśmiertelne" – ot, choćby klasyczny bob. Czy do tego zacnego grona zalicza się jednak również grzywka? I tak, i nie. Jak pokazują bowiem ostatnie lata, relację z nią określić można sformułowaniem "love-hate relationship" – co rusz odchodzi w zapomnieniu, by po chwili wrócić w blasku (fleszy, na przykład). Tak też będzie w 2025 roku, my zaś już teraz podpowiadamy (z pomocą gwiazd), które z "grzywkowych" stylów staną się wkrótce krzykami mody.
Curtain i side-swept bangs – klasyki powracające na szczyt
W przypadku curtain bangs – czyli grzywki "na boki", która z gracją odsłania czoło, opadając zazwyczaj poniżej linii brwi – ze wspomnianym "powrotem" można by zapewne podyskutować. Już w 2024 roku fryzura ta, przywodząca na myśl uczesanie wybierane niegdyś przez Jane Birkin czy Brigitte Bardot, zyskała bowiem miano najmodniejszej. Dlaczego? Otóż nie tylko wygląda dobrze sama w sobie, ale i podkreśla strukturę twarzy i uwydatnienie chociażby kości policzkowe. W razie potrzeby można się zaś za nią... schować. Niczym za zasłoną (bo nazwa to przecież nieprzypadkowa). Choć akurat Jenna Ortega, która jako jedna z wielu hollywoodzkich gwiazd zdecydowała na curtain bangs, zasłaniać się nie musi.
Nieco inaczej ma się sprawa z side-swept bangs, czyli ni mniej, ni więcej tym, co w Polsce nazywamy "grzywką na bok". Czy czeka nas więc kolejny etap podróży do przeszłości (a konkretniej do lat 2000.)? Wszystko na to wskazuje, choć trzeba wspomnieć i o tym, że nieśmiałe próby odrodzenia tego trendu następowały już jakiś czas temu. Plusy? Co najmniej kilka. Fryzura inspirowana stylem Y2K jest bowiem nie tylko niezwykle prosta "w obsłudze", ale i pasuje do każdego owalu twarzy. A jak pokazuje przykład Meryl Streep – może wyglądać niezwykle subtelnie. Nic, tylko korzystać.
Micro bangs i blunt bangs, czyli o grzywkach odważnych
Micro bangs, jak wskazuje sama nazwa, to wyjątkowo krótka grzywka, która nieśmiało zaczęła pojawiać się na salonach już kilka lat temu. Okazuje się jednak, że dopiero w 2025 roku czeka nas istny boom, zaś te krótkie, często postrzępione i asymetryczne (a przez to nieco futurystyczne) włosy, z pewnością zyskają nowe grono wielbicielek i wielbicieli. Kto powinien zwrócić na nie szczególną uwagę? Przede wszystkim osoby o wyrazistym owalu twarzy, wysokich kościach policzkowych i symetrycznych rysach. Nieprzekonanym niech zaś wystarczy spojrzenie na Zendayę podczas paryskiego tygodnia mody.
Na liście mamy również blunt bangs. I ta grzywka może uchodzić za trend powracający, bowiem już na pierwszy rzut oka widać, że... to już kiedyś było. Mamy bowiem do czynienia z włosami ciętymi w jednej linii, zazwyczaj tuż nad linią brwi, co nadaje im prostego, choć na swój sposób eleganckiego charakteru. Uczesanie to może podkreślić nawet najdelikatniejsze rysy twarzy, chociażby eksponując linię żuchwy. I choć w tym miejscu po raz kolejny moglibyśmy przywołać Jane Birkin czy też ikony francuskiej nowej fali, skupmy się na gwiazdach nieco bardziej współczesnych. Jak Kerry Washington, której fryzjerskie eksperymenty prawie zawsze wychodzą na dobre.
Puffy bangs – grzywka z efektem "wow"
Na koniec zaś nieśmiało raczkujący trend, o którym już niedługo mówić będą wszyscy. Puffy bangs, czyli po prostu "puszysta grzywka", podobnie jak poprzedniczki pojawia się od dłuższego czasu, ale to kolejne 12 miesięcy przyniesie jej niespotykany dotąd większy rozgłos. Zaokrąglona i pełna, unosząca się nieco u nasady, idealnie wpisuje się w trendy nawiązujące do lat 60. czy 70. ubiegłego wieku. Jedno jest przy tym pewne – fryzury tej nie da się przeoczyć.
A będzie to wybór idealny przede wszystkim dla osób, które chcą dodać swoim włosom objętości i miękkości. Całość podkreśli owal twarzy i nieco złagodzi bardziej kanciaste rysy, dzięki czemu świetnie sprawdzi się u osób z kwadratową lub prostokątną twarzą. Jeśli zaś komuś wydaje się, że efekt może stać się "zbyt retro"... Wystarczy rzut oka na Jennifer Lawrence, która swoje puffy bangs zaprezentowała światu przed kilkoma dniami (przy okazji zaś przyznać trzeba, że spodziewająca się drugiego dziecka aktorka wygląda kwitnąco!).
Podsumowując – nośmy grzywki. Pasują bowiem każdemu (i w sformułowaniu tym nie ma ani trochę przesady).